Spór w Warszawie. Silne emocje towarzyszą zamknięciu hali targowej przy ulicy Modlińskiej w Warszawie. Zarządca obiektu poinformował, że ze względu na poważne zagrożenia dla bezpieczeństwa wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego postanowił zamknąć Centrum Handlowe Modlińska 6d. Ta decyzja nie spodobała się części kupców. Hala przy Modlińskiej była kilkukrotnie kontrolowana przez PINB i straż pożarną. W decyzji pokontrolnej ze stycznia PINB nakazał „przywrócenie poprzedniego sposobu użytkowania, tj. na cele biurowo-usługowe wraz z centrum wystawienniczym (z wyłączeniem usług gastronomicznych), zespołu zabudowy znajdującej się na terenie nieruchomości przy ul. Modlińskiej 6D w Warszawie, wykorzystywanej obecnie jako centrum handlowe z usługami gastronomicznymi”.Decyzja PINBPo kontroli przeprowadzonej w lutym strażacy nakazali, by zapewnić możliwość otwarcia drzwi ewakuacyjnych, a także dostęp do hydrantów, których część, jak przekazał zarządca, zastawione były zabudowami boksów handlowych. Strażacy zdecydowali też o przywróceniu sprawności instalacji i systemów ochrony przeciwpożarowej, w tym m.in. sygnalizacji pożaru, oświetlenia awaryjnego i oddymiającego. „Były one uszkodzone podczas prac budowlanych ekip kupców adoptujących halę pod stoiska handlowe” – wyjaśnił zarządca hali.Straż zakazała też używania butli gazowych wewnątrz hali, które według zarządcy, używane były przez kupców do gotowania.CZYTAJ TEŻ: Ser z larwami, jajko w moczu, czyli najobrzydliwsze specjały świata„Uwzględniając naruszenie wymagań (...) należało uznać, że występujący stan może stworzyć zagrożenie życia ludzi na wypadek wybuchu pożaru w obrębie kontrolowanego budynku. Tym samym decyzji, ze względu na ochronę zdrowia i życia ludzkiego, (...) nadaję rygor natychmiastowej wykonalności” – napisał w lutowej decyzji komendant miejski Państwowej Straży Pożarnej.Okupacja haliZarządca – spółka Mirtan przekazała, że wielokrotnie wzywana była do wprowadzenia zaleceń pokontrolnych, ale „przedstawiciele kupców odmawiając zawarcia umowy najmu i opłaty czynszu okupowali halę. Zamykali i zastawiali wejścia i wyjścia (w tym ewakuacyjne), a w środku dokonywali przeróbek”.Według zarządcy kupcy nie stosowali się do zaleceń inspekcji PSP, która wykryła liczne nieprawidłowości i zagrożenia pożarowe, więc on nie mógł tych zaleceń zrealizować.Próby polubownego rozwiązania sporu„Zarządca hali wielokrotnie próbował polubownie rozwiązać sytuację. Odwoływał się od pierwszych decyzji PINB, chcąc dać kupcom czas na usunięcie zagrożeń i dostosowanie działalności do norm. Jednak działania te nie przyniosły efektu” – napisała spółka.Zgodnie z decyzją PINB kupcy zostali wezwani do opuszczenia hali. „Również i na ten obowiązek nie odpowiedzieli. Wobec tego w najbliższych dniach będą mogli odbierać swój towar z zabezpieczonych komisyjnie stoisk” – dodała spółka Mirtan.Policja uspokaja sytuację W poniedziałek przed wejściem na halę zebrali się kupcy, którzy próbowali siłą dostać się na teren obiektu.– Policjanci są na miejscu i pilnują, by nie doszło do naruszania prawa oraz zagrożenia zdrowia i życia. Rozmawiamy z obiema stronami, by nie dopuścić do eskalacji emocji. Jeżeli jakaś osoba została pokrzywdzona, informujemy o możliwości złożenia zawiadomienia – powiedziała nadkom. Paulina Onyszko z policji na Białołęce.Do hali przy Modlińskiej przeniosła się część kupców ze spalonej hali przy Marywilskiej. Są oni skonfliktowani z zarządcą budynku. W marcu z powodu braku płatności w hali odcięto prąd. CZYTAJ TAKŻE: Kto podpalił halę przy Marywilskiej? Kolejne ustalenia prokuratury