„Pytanie dnia”. Gdyby Rafał Trzaskowski albo Magdalena Biejat pojechali do Waszyngtonu, to Donald Trump by ich nie przyjął. Wizyta w USA Karola Nawrockiego nie przechyli jednak wyniku wyborów prezydenckich – powiedział w programie „Pytanie dnia” były wicepremier Grzegorz Kołodko. Wybory prezydenckie odbędą się w Polsce 18 maja. W programie „Pytanie dnia” Grzegorz Kołodko był pytany, czy Polacy będą głosować przez pryzmat własnego portfela, czy będą kierować się emocjami. – Sądzę, że Polacy oddadzą głos bez głębszego wnikania odnośnie gospodarki, realnych cen czy warunków życia. Swoje zrobi też przekonanie, bo mamy poważne starcie ideologiczne. To ważniejsze niż pragmatyczny program dotyczący np. inflacji – powiedział były wicepremier. Pytany o wizytę Karola Nawrockiego w USA i jego zdjęcie z Donaldem Trumpem odparł, że „ludzie lubią robić fotki z bardziej znanymi osobami, a Trump jest obecnie najbardziej znaną osobą na świecie”. „Pytanie dnia”: Grzegorz Kołodko– Ktoś z administracji przekonał Trumpa, że warto zrobić sobie zdjęcie z Nawrockim i zainwestować w wybory w kraju Unii Europejskiej, której on szczerze nie lubi – uzupełnił. – Trumpowi zależy na słabości UE – podobnie jak Rosji. UE już teraz nie radzi sobie jako konkurencyjna gospodarka w rywalizacji z USA czy Chinami. Trump interpretuje interesy USA w taki sposób, żeby UE była relatywnie słabsza, bo wtedy dystans będzie się powiększał – kontynuował. W jego przekonaniu „z drugiej strony podpuszcza nas do tego, żebyśmy jak najwięcej kupowali amerykańskiego uzbrojenia”. – To pokazuje, że jest zwolennikiem zimnej wojny, która po raz kolejny nakręci sektory zbrojeniowe. Szuka frajerów w UE, którzy będą wydawali na zbrojenia, a braknie im pieniędzy na innowacje czy rozwój – mówił dalej, uzupełniając że „inaczej myślą Chiny, widząc w UE wielki rynek zbytu”. Kołodko jest obecnie wykładowcą w Akademii Leona Koźmińskiego. Aleksandra Pawlicka pytała go o podejście studentów do zbliżających się wyborów. – Widzę pewne podobieństwo pomiędzy Polską a USA. Gdyby studenci w Stanach wybierali prezydenta, to Kamala Harris wygrałaby w cuglach. W Polsce jest ta różnica, że społeczność akademicka nie jest tak wyodrębniona, aczkolwiek jest ona bardziej progresywna i pragmatyczna – mówił, dodając, że w odczuciu studentów „państwo ma być demokratyczne, funkcjonalne, sprawne”.„Trump szuka frajerów”Były polityk napisał niedawno książkę „Trump 2.0. Rewolucja chorego rozsądku”. Na jej potrzeby stworzył dwa nowe określenia. Pierwsze z nich to „trumpizm”.– To pewna koncepcja ideowo-polityczna. Odwrócenie się od globalizacja w taki sposób, że USA nie chce korzystać z niej w znany sposób, tylko szukać korzyści dla swojego kraju. Coś w imię hasła „nacjonaliści wszystkich krajów łączcie się”. Stąd wizyty prezydenta Argentyny czy premier Włoch, a także spotkanie ze zbrodniarzem wojennym Netanjahu – wyjaśnił. Z kolei – według Kołodki – „trumponika” to „ekonomia według Trumpa”. – Interpretacja zjawisk i procesów gospodarczych i oddziaływanie w taki sposób, aby weszły one w życie. W wielu aspektach to się nie trzyma kupy. Trump na pewno nie zdałby egzaminu z podstawy ekonomii. Jego główne założenie – uczynienie jeszcze większej potęgi z USA – nie spełni się. Wzrośnie bezrobocie, w górę pójdę ceny, ale będą punkty na mapie USA, gdzie sytuacja się poprawi – spuentował.