Cała rozmowa o 21.15 w TVP Info Jan Kanty Pawluśkiewicz jest twórcą muzyki do legendarnych utworów Marka Grechuty, takich jak „Dni, których nie znamy” czy „Nie dokazuj”. Kompozytor będzie w niedzielę gościem Mariusza Szczygła w programie „Rozmowy (nie)wygodne”. Na całą rozmowę zapraszamy o godz. 21.15 do TVP Info. Jan Kanty Pawluśkiewcz to kompozytor piosenek, muzyki filmowej i teatralnej. To on skomponował najpiękniejsze piosenki grupy Anawa, które śpiewał Marek Grechuta.Artysta bardzo wcześnie postanowił zostać kompozytorem.– To było przy piosence „Dni, których nie znamy”. Myśmy z Markiem byli wtedy studentami architektury, mieszkaliśmy w akademiku w bloku B, gdzie była rozgłośnia studencka. Każda radiostacja z miast wojewódzkich zgłaszała dziesięć swoich piosenek, które były najlepsze. Nasza piosenka, świeżo nagrana w Warszawie na Myśliwieckiej, była zauważana. Zajęła czwarte miejsce, a to trzecie, a potem już siódme i dziewiąte. Kiedy doszło do Warszawy, wygrała jako najlepsza piosenka miesiąca – opowiada kompozytor.Wtedy Marek Grechuta przypomniał koledze, że robią pracę dyplomową na wydziale architektury. Wspólnie doszli do wniosku, że rezygnują z dokończenia studiów.– Chodziło o to, że jakbyśmy robili (pracę dyplomową), to byśmy byli uwiązanymi architektami na dwa lata pracy. (...) To była momentalna zgoda na to, że rujnujemy sześć lat studiów, które mnie osobiście bardzo się przydały. Marek zrobił potem dyplom, bo był znacznie bardziej ambitny niż ja. Wtedy udaliśmy się w podróż wyłącznie muzyczną – przyznaje Kanty Pawluśkiewicz. Spisany na stratyTematem jego pracy dyplomowej była XVII-wieczna karczma w Nowym Targu.– Sto pięćdziesiąt lat była karczmą, ale od jakiegoś czasu już domem prywatnym. W wieku czterech lat paliliśmy tam papierosy z kolegą. Kojarzyła mi się jako jedyny zabytek z mojego miasta. Była nadzieja, że po moim projekcie zacznie się przeprowadzanie renowacji karczmy – przyznał.Kanty Pawluśkiewicz odwlekał jednak przystąpienie do pracy nad karczmą.– Nastał listopad z ciężkim śniegiem, przyszedłem tam, bo to było daleko poza centrum, i już z daleka widzę, że nie ma karczmy, bo się zawaliła. Dach runął i pozostały tylko postrzępione mury. Mówię: „Opatrzność tak życzliwie wyznacza mi drogę pełną światła i radości”. Jak zobaczyłem tę ruinę, to wiedziałem, że to się już nie uda. I było po pracy dyplomowej. Pogodzono się, że na straty jestem spisany – podsumowuje. Czytaj także: Nazywali ją „ciocią Anią” albo „mamuśką”. Anna Seniuk o słynnych rolach