Będzie poddany badaniom psychiatrycznym. Prokuratura przedstawiła wyniki pierwszego przesłuchania nożownika z Krakowa. Do sądu trafił wniosek o areszt tymczasowy. Okazuje się, że napastnik wcześniej żądał od zamordowanego lekarza pieniędzy jako odszkodowanie za rzekomy błąd w leczeniu. Izba Lekarska prześwietliła tę terapię i nie znalazła uchybień. Bożek-Michalec przekazała dziennikarzom, że mężczyźnie na pewno zostanie w pierwszej kolejności postawiony zarzut zabójstwa, a także zarzut „usiłowania naruszenia narządów ciała” pielęgniarki, która znalazła się w gabinecie i próbowała pomóc lekarzowi, do ataku na nią jednak nie doszło. Do sądu został już skierowany wniosek o areszt tymczasowy. Nożownik nie przyznał się do winy. Przedstawicielka prokuratury zastrzegła, że oczekuje jeszcze na wstępną opinię z zakładu medycyny sądowej, co jest istotne dla treści zarzutów.Jak dodała, z trwającej wciąż sekcji zwłok wynika, że napastnik zadał od kilkunastu do kilkudziesięciu ran kłutych w obrębie brzucha i klatki piersiowej. Sekcja przedłuża się ze względu na liczne obrażenia ciał.– Z uwagi na charakter zdarzenia i zachowanie podejrzanego, będzie poddany opinii biegłych psychiatrów – mówiła Bożek-Michalec. Dodała, że najprawdopodobniej nie skończy się to na jednorazowym badaniu i będzie potrzebna obserwacja psychiatryczna.– Jak wynika z ustaleń, prawdopodobnym motywem było niezadowolenie z jakości leczenia – mówiła Bożek-Michalec. – Kwestia ta była badania przez Izbę Lekarską w Krakowie, nie ustalono, by wystąpiły po stronie lekarza jakiekolwiek nieprawidłowości – dodała.Zwróciła uwagę, że nie była to pierwsza konfrontacja podejrzanego z zamordowanym.– Nie było zgłaszania spraw o nękanie czy groźby, odnotowano jedno zgłoszenie, gdy lekarz informował, że podejrzany domagał się od niego 20 tys. zł w styczniu w ramach rekompensaty za rzekomy błąd – powiedziała. – Życzeniem lekarza było jedynie poinformowanie organów ścigania, nie podjęcie jakichś działań z tego tytułu – powiedziała. Dodała, że nie można wykluczyć, iż było więcej takich przypadków, o których lekarz nie poinformował organów ścigania. Zabójstwo lekarzaWe wtorek zamordowany został lekarz ortopeda krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego Tomasz Solecki. Według dotychczasowych ustaleń prokuratury do ataku doszło, gdy lekarz przyjmował pacjentkę.Nagle do jego gabinetu wtargnął mężczyzna, który wyrażał niezadowolenie z przeprowadzonego u niego zabiegu, wymachiwał dokumentacją lekarską, a następnie kilkakrotnie zadał lekarzowi ciosy nożem m.in. w rejon klatki piersiowej. Mimo zaangażowania ponad 20 osób, lekarza nie udało się uratować. Mężczyzna próbował uciec z miejsca zbrodni. Prześwietlenie Służby WięziennejResort sprawiedliwości zapowiedział we wtorek zmiany. – Zdecydowaliśmy się na powołanie zespołu, który zbada to, w jaki sposób funkcjonariusze są dopuszczeni do służby – zapowiedziała wiceminister Maria Ejchart odnosząc się do informacji, że osobą, która została zatrzymana w sprawie zabójstwa lekarza w Krakowie, okazał się funkcjonariusz Służby Więziennej.Wiceminister przekazała, że obowiązkiem zespołu będzie zbadanie tego, w jaki sposób funkcjonariusze są badani i w jaki sposób wydaje im się pozwolenie na dopuszczenie do służby, która – jak mówiła – jest służbą ogromnie stresującą, bardzo niebezpieczną, która odbywa się z użyciem broni.– Mam nadzieję, że wkrótce będziemy mogli przedstawić wnioski, które będą nas prowadziły do tego, w jaki sposób uzdrowić system dopuszczenia funkcjonariuszy do służby – powiedziała.Zatrzymany funkcjonariusz pracował w SW od pięciu latEjchart poinformowała, że mężczyzna, który został zatrzymany pod zarzutem dokonania zabójstwa lekarza w krakowskim szpitalu, był funkcjonariuszem Służby Więziennej od pięciu lat. Początkowo pełnił służbę w Zakładzie Karnym we Wronkach w Wielkopolsce, a przez ostatnie blisko półtora roku pełnił służbę w Areszcie Śledczym w Katowicach.– Służba otrzymywała sygnały o zachowaniach tego funkcjonariusza, które powinny były wzbudzić niepokój – powiedziała. Dodała, że razem szefem ministerstwa sprawiedliwości przejrzała dokumentację funkcjonariusza.– Nasze zaniepokojenie budzi sposób, w jaki ta dokumentacja jest przekazywana z jednostki do jednostki – powiedziała. Wskazała, że wątpliwości budzi również to, czy właściwie przeprowadzono badania medycyny pracy, która wydaje zgodę na to, żeby funkcjonariusz pełnił służbę, a także „czy w sposób należyty przekazywane są informacje na temat funkcjonariusza i czy w sposób właściwy są wyciągane wnioski z informacji, które pracownicy medycyny pracy mają na temat funkcjonariusza”.