„Reporterzy”. – Jestem sam, po rozwodzie, kolega doradził mi, żebym wynajął jeden pokój. Zadzwoniła kobieta z Krakowa, powiedziała, że ma tu załatwioną pracę. Przyjechała wieczorem około godziny 23. Wydawała się bardzo miła, grzeczna – wspomina pan Andrzej.Dobre wrażenie nie trwało długo, bo już następnego dnia rano pan Andrzej odkrył prawdziwe oblicze swojej lokatorki. – Siedziała na ubikacji nieprzytomna, na pralce były trzy stróżki krwi. Strzykawkę miała na kolanach. Zadzwoniłem do Monaru. Powiedziała, żeby podziękować pani (z Monaru), bo będę miał wielkie kłopoty. Narkomani potrafią oszukiwać – dodaje.Kobieta na prośbę Rózika wyprowadziła się z mieszkania, ale to nie był koniec jego problemów. Kobieta oskarżyła go o napaść seksualną. Tak zaczął się koszmar pana Andrzeja, który trafił do aresztu na wiele miesięcy w charakterze podejrzanego. Prokurator prowadząca sprawę szukała dowodów, które miały potwierdzić oskarżenie, jednak zarówno na ciele mężczyzny, jak i kobiety nie znaleziono śladów kontaktów seksualnych.Prokuratura wiedziała o narkotykach– Nie zawsze jedynym dowodem muszą być materiały biologiczne. Postawę tej pani oceniał również biegły psycholog i powiedział kategorycznie, że nie stwierdza u niej tendencji do konfabulacji. Fakt z tymi narkotykami był znany prokuratorowi i wcale nie musiał wskazywać na to, że doszło tutaj do przeinaczenia faktów – mówi prok. Paweł Jasiak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.W sumie prokuratura szukała dowodów na winę pana Andrzeja niemal sześć miesięcy. W końcu w środku zimy, 5 stycznia 2021 roku, mężczyzna został przewieziony w stroju więziennym, bez kurtki na kolejne przesłuchanie do prokuratury, na którym dowiedział się, że jest zwolniony.– Ucieszyłem się, ale pomyślałem, że nie mam gdzie iść. Nie mam kluczy, bo mi wszystko wzięli. Nie mam pieniędzy. Musiałem jechać po klucze. Pojechałem na gapę bez biletu w stroju więziennym – opowiada niesłusznie oskarżany mężczyzna.Ostatecznie sąd uniewinnił pana Andrzeja. Dowodów przeciwko niemu nie znaleziono, a zeznania oskarżającej go kobiety sędziowie uznali za niewiarygodne. Jednak lata walki o udowodnienie swojej niewinności odcisnęły na mężczyźnie bolesne piętno. – Mam duże pretensje do wymiaru sprawiedliwości. Przez 4 lata nie wiedziałem czy zostanę uniewinniony czy nie – przyznaje.Czytaj więcej: „Reporterzy”. Taśma grozy z sądu w Kluczborku