Padła jasna deklaracja. – Moje szanse są, jakie są, nie będę udawała, że jestem na prostej drodze do Pałacu Prezydenckiego – przyznała w niedzielę w Poznaniu kandydatka Lewicy na prezydenta Magdalena Biejat. Apelowała przy tym, by w pierwszej turze wyborów głosować zgodnie z własnymi przekonaniami. Podczas spotkania z mieszkańcami Poznania w Parku Cytadela kandydatka Lewicy była pytana m.in. o swoje realne szanse na zwycięstwo w wyborach prezydenckich. – Moje szanse są, jakie są. Nie będę udawała, że jestem na prostej drodze do Pałacu Prezydenckiego, choć sondaże cały czas rosną, a przed nami jeszcze trzy tygodnie. W dzisiejszych czasach trzy tygodnie w kampanii wyborczej to jest wieczność – stwierdziła.„Czas z tym skończyć”– Może być tak, że nie zmienimy oblicza polskiej polityki i tego, jak ona wygląda w jednej kampanii. Ale od czegoś trzeba zacząć. Możemy zacząć od tego, że się policzymy. Możemy zacząć od tego, że wyślemy jasny sygnał wszystkim politykom, że skończyła się już polityka, polegająca na tym, że można zawsze w nieskończoność składać ludziom te same obietnice w kampaniach wyborczych, a potem odkładać je na półkę i odmrażać w kolejnej kampanii, w nadziei, że się nikt nie zorientuje. Czas z tym skończyć wreszcie – oświadczyła kandydatka.Jak dodała, głos oddany na nią w wyborach będzie wiatrem w żagle dla jej formacji w dalszej walce politycznej.Najpierw „głosowanie sercem”, a potem na „mniejsze zło” Biejat zapewniła, że niezależnie od ostatecznego wyniku wyborów prezydenckich nie przestanie działać w sferze politycznej. – Kampania się kończy, ale nie kończy się polityka, nie kończy się walka o nasze postulaty – powiedziała. – Pierwsza tura jest o głosowaniu z sercem, jest o głosowaniu zgodnie z waszym (wyborców) interesem. Jest też o rozliczaniu polityków, jest też o tym, czy chcecie innej polityki. Takiej, która nie jest o walce w kisielu, która nie jest o ciągłej awanturze, kto kogo obraził – wskazała.Kandydatka podkreśliła, że politycy powinni zająć się sprawami takimi jak lepszy dostęp do ochrony zdrowia czy tworzenie dostępnych finansowo mieszkań. – Druga tura jest od głosowania na mniejsze zło. Ale w pierwszej turze zagłosujcie zgodnie z waszymi przekonaniami – apelowała Biejat.Czytaj też: Polacy ocenili, jakim prezydentem byłby Nawrocki. Połowa nie ma wątpliwościPytana przez jednego z uczestników spotkania, dlaczego atakuje kandydatów reprezentujących koalicję rządową, a nie polityków opozycji, Biejat zaprzeczyła temu zarzutowi. Jako przykład podała swoje zawiadomienie do prokuratury skierowane w sprawie Grzegorza Brauna. – Jego miejsce jest nie w polityce, a w więzieniu, bo uważam, że jest to skandal, że ten człowiek ma immunitet. Atakuję Sławomira Mentzena, który w mojej ocenie jest człowiekiem niebezpiecznym, nie tylko błaznem, ale po prostu niebezpiecznym człowiekiem, który chce nam tu urządzić kraj, przy którym Ameryka będzie socjalistycznym niebem – powiedziała.Pójdzie „nawet do piekła”Polityczka zaznaczyła przy tym, że koalicję rządzącą tworzą partie o różnych programach. – Póki da się coś załatwić w ramach rozmów koalicyjnych, to oczywiście załatwiamy to w ramach rozmów koalicyjnych – zapewniła. Wskazała tu choćby poprawkę w sprawie wolnej Wigilii. – Ale moim zadaniem nie jest dbanie o dobrą atmosferę w koalicji. Moim zadaniem jest zadbanie o to, żeby ta koalicja wypracowała projekty i rozwiązania, które są dobre dla ludzi. Jeśli niektórzy moi koalicjanci forsują głupie i szkodliwe pomysły, a takim jest niestety obniżenie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców bez zastanawiania się, jak to wpłynie na budżet ochrony zdrowia (...), to ja będę przeciwko – zaznaczyła.Magdalena Biejat zapewniła przy okazji, że nie będzie się wstydzić spotkania z prezydentem Andrzejem Dudą. – Czy czerpię przyjemność z rozmawiania z Andrzejem Dudą? Nie – ale fakty są takie, że to jest obecnie nasz prezydent i jeszcze przez kilka miesięcy będzie – powiedziała.Jak dodała, jeśli będzie trzeba, to w obronie prawa do ochrony zdrowia będzie w stanie pójść nawet do piekła. W niedzielę kandydatka Lewicy ma się spotkać także z mieszkańcami wielkopolskiej Piły.Czytaj też: „Źli” Niemcy i Chrobry-buntownik. Komuniści absurdalnie przepisali historię