Rebranding po piastowsku. Po II wojnie światowej nazwy ulic, bulwarów, osiedli czy nawet wzniesień stały się areną walki nowych narracji. Tam, gdzie wszystko czuć było jeszcze Niemcem, należało nadać polskie sensy i polską tożsamość. Oto sposób, by przemawiać Piastem – rechrobryzacja. Pojawiła się w czasach, kiedy nie było to jeszcze modne. Odniemczamy…30 kwietnia 1945 r. pierwszy prezydent Szczecina, Piotr Zaremba, przygotował na dziecięcej drukarence oficjalną notatkę:Dziś o godzinie 8.15 wciągnięto flagę polską na gmach Urzędu Pełnomocnika Rządu Rzeczypospolitej w Szczecinie.Później zorganizował odprawę. „Milicja wraz ze swym porucznikiem przystąpiła do objęcia drugiego gmachu, położonego na wysokim bulwarze, górującym nad portem” – czytamy we wspomnieniach Zaremby – „Bulwarowi temu nadaliśmy nazwę Wałów Chrobrego, która nierozłącznie już związała się z nowym Szczecinem”. W odniesieniu do tych samych wydarzeń Zaremba zanotował również:Gdy 30 kwietnia 1945 roku trzeba nam było, w niespełna godzinę po objęciu trzech wielkich gmachów górujących nad zgliszczami, szybko postanowić, jak nazwać po polsku ten bastion, ocalały od zniszczeń i pożogi – zdecydowałem się od razu: będzie się on zwał „Wały Chrobrego”. Przyjęła się ta nazwa; nie ulica lub bulwar, ale Wały, nad którymi górowały, o dziwo, niemalże nietknięte budynki.W szczecińskiej prasie o przemianowaniu Hakenterrasse na Wały Chrobrego pisano nieco później. Najpierw przydomek polskiego króla pojawił się w innym kontekście. Zajrzyjmy do „Wiadomości Szczecińskich” z 8 sierpnia:Polska wróciła na odwieczny szlak Chrobrego, przejęła po długiej przerwie prastare dziedzictwo Piastów.Przez kolejne dni funkcjonowały dwie nazwy. Przykładem szczecińska restauracja Syrena, reklamująca się hasłem „Zjesz tanio i smacznie, wyjdziesz zadowolony”, która zapraszała na „ul. Wały Chrobrego (Hakenterrasse)”. Dodajmy, że dawny patron Hermann Haken był włodarzem Szczecina w latach 1878-1906 i to jemu miasto zawdzięcza tak wiele rond. Dopiero 24 sierpnia w rubryce „Odniemczamy Szczecin” czytamy, że dawna Hakenterrasse staje się Wałami Chrobrego, a Barnimstrasse – Aleją Piastów. Przy czym patron drugiej z nich, Barnim I Dobry żył w XIII w. i bynajmniej nie był Germaninem, a słowiańskim Gryfitą, choć ci – według Długosza – spokrewnieni byli nie z Piastami a Świebodzicami. Wracając zaś do Wałów Chrobrego, potwierdziły się słowa Zaremby i nowa nazwa przyjęła się szybko. 30 sierpnia „Wiadomości Szczecińskie” podawały, że „został rozegrany na boisku treningowym obok Wałów Chrobrego pierwszy w Szczecinie mecz piłki nożnej”, a w wydaniu z 9 września restauracja Syrena zapraszała już na Wały Chrobrego, a nie żadne terrasse czy strasse.Storytelling po szczecińskuZaremba wskazał na Chrobrego nieprzypadkowo i szczecińska rechrobryzacja pokazuje bardziej ogólny proces. W jego ramach wykorzystano piastowską historię, aby wytłumaczyć, czemu po 1945 r. Polska straciła ziemie na wschodzie, a zyskała na zachodzie. Jak się zdaje powodów, które skłoniły polskich i radzieckich propagandystów po sięgnięcie po te argumenty, było co najmniej cztery. Po pierwsze za czasów Chrobrego granica kraju była nieco zbliżona do tej, jaką przyjęto podczas konferencji w Jałcie i Poczdamie. Po drugie Chrobry miał szczególnie cenną cechę – był figurą idealnie wpisującą się w heroiczny model polskiego państwa, odważnego, walecznego, zwycięskiego. Takimi też chcieli być postrzegani nowi włodarze kraju i tym samym choć trochę osłonić swoją zależność od Moskwy. Po trzecie – pierwszy polski król był postacią na tyle dawną, niemal mityczną, że jego przykład był stosunkowo plastyczny. W efekcie ów „powrót do macierzy”, czyli hasło, które niczym most miało łączyć czasy pierwszych Piastów z okresem po 1945 r., można było stosować w sytuacjach wątpliwych historycznie. Przykładowo leżące nad Nysą Kłodzką Międzylesie nigdy nie było częścią macierzy, a dokładniej miało dwie macierze, czeską i pruską, później niemiecką, przez kilka lat było też austriackie, ale do Polski przed 1945 r. nie należało. Więc tablice pamiątkowe, wychwalające powrót ziemi kłodzkiej do Polski nie były w pełni zgodne z faktami. Choć kto liczyłby się z historią, kiedy nawet lokalni komuniści, aby udowodnić polskie pochodzenie Kotliny Kłodzkiej, klęczeli na mszach w kościele.Czytaj też: 1000-lecie koronacji pierwszego króla Polski. Historycy mają wątpliwościCasus ten nie dotyczył jednak Szczecina, bo miasto po bitwie pod Cedynią w 972 r. najprawdopodobniej już w całości weszło w skład Polski. Znajduje to potwierdzenie m.in. we wcześniejszych nieco zapiskach kronikarza, Ibrahima ibn Jakuba, dotyczących jak można sądzić, tylko prawobrzeżnej części grodu. Kluczowy może tu być też inny dokument, słynne „Dagome iudex” z ok. 990 r., w którym Mieszko I przekazywał stolicy apostolskiej pod opiekę swoje państwo i przy okazji omawiał jego granice. Pojawia się tam nazwa „Civitas Schinesghe”. Badacze najczęściej twierdzili, że chodzi tu o ogólną nazwę Państwo Gnieźnieńskie. Jednak zasadnym pytaniem byłoby, po co Mieszko wskazywałby stolicę swojego kraju, kiedy dokument miał odegrać inną, polityczną rolę i sankcjonować podboje terytorialne na zachodzie dokonane kosztem Niemiec. Tak więc „Civitas Schinesghe” mogło oznaczać „miasto Szczecin”, dodajmy, którego nazwa jest typowo słowiańska i najprawdopodobniej pochodzi nie od szczeciny, czyli trzciny, ale od szczytu, dokładniej trzech. Następnie przez ok. 150 lat, aż do rozdrobnienia dzielnicowego w 1138 r. szczyty zwane Szczecinem pozostawały formalnie polskim miastem. I tu docieramy do czwartego z powodów – komunistyczna, a później peerelowska propaganda niezwykle chętnie sięgała po dawne dokumenty prawne, a takim kościelno-prawnym tekstem było „Dagome iudex”.Rebranding po piastowskuPewnie tutaj można by stawiać kropkę, w przeświadczeniu, że wytłumaczyliśmy istotę rechrobryzacji na przykładzie szczecińskich Wałów. Tym bardziej, że po 1945 r. przydomek pierwszego polskiego króla trafił także do innych miast i na inne obiekty.We Wrocławiu dawna Bismarckstrasse, od Ottona von Bismarcka, pruskiego Żelaznego Kanclerza, przemianowano na ulicę Bolesława Chrobrego. Dawne mosty we wrocławskich Swojczycach, ochrzczone niegdyś Güntherbrücke, od lokalnego radcy, inżyniera Günthera Trauera, po odbudowie w 1947 r. stały się, a jakże, Mostami Bolesława Chrobrego. Z kolei tamtejszą Memelstrasse – ulicę upamiętniającą niemiecką nazwę Kłajpedy – uczyniono Piastowską. Choć tu warto dodać, że Memelstrasse przed 1939 r. nazywała się Piastowska Strasse, co pokazuje, że odwołania do piastowskiej historii nie zawsze było całkiem nowym i wyłącznie polskim zjawiskiem.Ponadto ulica Chrobrego pojawiła się w Zielonej Górze, gdzie zastąpiła dawną Bismarckstrasse. W Gorzowie Wielkopolskim tabliczki z Chrobrym zawisły na niegdysiejszej Hindenburgstrasse, nazwanej tak na cześć dowódcy i prezydenta Republiki Weimarskiej i III Rzeszy. Zaś w Olsztynie rechrobryzacja dosięgła krótkiej i wąskiej Mauer-Strasse na Starym Mieście. Podobne procesy zaszły w wielu innych miastach Ziem Odzyskanych: Koszalinie, Jeleniej Górze, Wałbrzychu, Słupsku, Świebodzinie, Złotoryi, Lubaniu, Żaganiu, Legnicy… W każdym z tych miejsc patronat Chrobrego miał utożsamiać nowy porządek oraz symbolizować historyczną ciągłość, polskie prawo do tych ziem. Niestety nie ma centralnego rejestru ulic, a przynajmniej my takiego nie znaleźliśmy i „na piechotę” ustaliliśmy, że na Ziemiach Odzyskanych w co najmniej 150 miejscowościach pojawiła się ulica Bolesława Chrobrego.Ale rechrobryzacja nie kończyła się na obiektach urbanistycznych, obejmowała także wzgórza, górki, a nawet lasy. W Elblągu przedwojenny Thumberg – popularne miejsce spacerów i szybowcowych startów – stał się Górą Chrobrego. Z kolei Góra Parkowa w Głuchołazach, z czasów niemieckich Holzberg, zyskała alternatywną nazwę i znana jest także jako Góra Chrobrego.Czytaj też: Obchody 1000-lecia koronacji królów przełożoneOczywiście lista ta nie ma aspiracji do wyczerpania wszystkich przykładów. Jest ich znacznie więcej, bo to także szkoły, domy kultury, zakłady pracy. Tam, gdzie Chrobry mógł być użyty jako znak siły, ciągłości i „powrotu do macierzy”.W 1937 r. zwiedzaliśmy Wały Chrobrego w SzczecinieMimo to sama rechrobryzacja nie jest tak oczywista, jak się nam wydawało. Za przykład niech posłużą kolejne szczecińskie anegdoty.Pierwsza dotyczy innego Bolesława, Bieruta, który przyjechał do Szczecina 13 kwietnia 1946 r. i z trybuny, a jakże, na Wałach Chrobrego, wołał: „Polacy! Mieszkańcy piastowskiego Szczecina! Żołnierze – zdobywcy Odry i Nissy”. Zamiast polskiej nazwy Nysa użył wówczas czeskiej, ale nie to było przysłowiową iskrą na beczce prochu. Po jego słowach rozkrzyczeli się klakierzy, członkowie Związku Walki Młodych: „Bierut! Bierut! Bierut!”. Wtedy ktoś wydarł się po rosyjsku „Da, da – wsio Bierut, a niczewo nie dajut!”. Wykorzystano tu grę słów, bo po rosyjsku ‘bierut’ oznacza ‘biorą’, a ‘niczego nie dajut” – ‘niczego nie dają’. Od razu odezwały się kolejne głosy „Precz z komuną!” oraz „Mikołajczyk! Mikołajczyk!”, czyli przywoływano prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego. Bierut uciekł z trybuny, awantura rozkręciła się na dobre, uliczne utarczki i przepychanki trwały do późna.Anegdotę tę zazwyczaj wpisuje się w ówczesny kontekst polityczny i ekonomiczny, ale można też spojrzeć na nią inaczej, jak na przejaw ścierających się dwóch narracji. W ramach pierwszej polska otrzymała Ziemie Odzyskane. W ramach drugiej, reprezentowanej przez historyków z powołanego w Poznaniu 27 lutego 1945 r. Instytutu Zachodniego, o żadnym odzyskaniu nie może być mowy. Historyk i niemcoznawca, Zdzisław Kaczmarczyk w 1947 r. pisał wprost, że wszystkie te tereny – zarówno Poznańskie, jak i Dolny Śląsk czy Pomorze Zachodnie – to ziemie macierzyste, bo należały do pierwszego państwa Piastów i zawsze były i są polskie. Odwoływał się też do swojego starszego kolegi, ówczesnego dyrektora Instytutu Zachodniego, prof. Zygmunta Wojciechowskiego, który jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym przekonywał, że dorzecza Odry i Wisły to kolebka polskości – językowa, kulturowa i geograficzna.O Wojciechowskim wielokrotnie wspominał Zaremba i okazuje się, że pierwszy prezydent Szczecina mógł przemilczeć fakt, że to nie on był rzeczywistym autorem nazwy Wały Chrobrego. Jak głosi druga z anegdot, zaczerpnięta z felietonu historycznego na stronach Radia Szczecin, prof. Wojciechowski jeszcze w 1937 r. gościł w Szczecinie, wtedy zwanym z niemiecka Stettin. Kupił pocztówkę przestawiającą Hakenterrasse i napisał na niej:Zwiedzaliśmy dziś Wały Chrobrego, to tu powojnie rezydować będzie polski wojewoda Pomorski.Święty Graal rechrobryzacjiPocztówka się nie zachowała, ale samą anegdotę zna wielu współczesnych historyków i niemcoznawców. I bynajmniej nie traktują jej jak legendy o Świętym Graalu. W dwudziestoleciu międzywojennym wielu polskich historyków, prawników czy publicystów, głównie związanych z endecją, działało na rzecz przejęcia ziem piastowskich od Niemców. Zaglądamy do wydanej w 1939 r. książki Józefa Kisielewskiego „Ziemia gromadzi prochy” i tam ilustracja. Na tle mapy – Bolesław Chrobry, wspiera się mieczem jak kijkiem do nordic walking i kroczy na zachód, zajmując Wrocław, Zieloną Górę i Szczecin. Napis głosi: „Nie jesteśmy tu od wczoraj. Sięgaliśmy daleko na Zachód”.Czytaj też: Znaleziono łyżwę sprzed tysiąca lat. Należała do wojów Bolesława Chrobrego?Ktoś powie – mrzonki narodowców, warte tyle, co nasze plany kolonialne. Tylko że Madagaskaru nie mamy, a Wrocław i Szczecin są dziś polskie, dodajmy – na całe szczęście. Może więc warto przyjrzeć się rechrobryzacji nie tylko jako historycznemu epizodowi czy elementowi polityki tożsamościowej PRL. Nietrudno przecież dostrzec w niej szerszy proces, który zaczął się w dwudziestoleciu międzywojennym, przybrał na sile po 1945 r. i jak się okazuje powraca także i dziś. Bo oto Donald Tusk ogłosił „repolonizację kapitału”. Historia pokazuje, że takie projekty mogą być skuteczne.Wszak symbole – zwłaszcza te sprzed tysiąclecia – rzadko przechodzą do lamusa.