„Rozmowy (nie)wygodne” na antenie TVP Info. Pod koniec 1983 roku Danuta Wałęsa w imieniu swojego męża Lecha odebrała Pokojową Nagrodę Nobla. - Wtedy mama była najważniejsza dla wszystkich, nawet dla ojca. Zdała egzamin na pięć z plusem, ale dla ojca tylko na trzy z plusem. Zawsze zaniżał ocenę, bo przecież on musi być najlepszy – powiedział Bogdan Wałęsa w programie „Rozmowy (nie)wygodne” w TVP Info. Bogdan Wałęsa przyznał w rozmowie z Mariuszem Szczygłem, że kiedyś jego ojciec Lech „zawsze naciskał w związku na kompromis, a teraz tego kompromisu z mamą nie może osiągnąć”. – Jedno i drugie ciągnie w swoją stronę – powiedział. Dodał, że nasiliło się to po ukazaniu się autobiografii Danuty Wałęsy „Marzenia i tajemnice”. – Ja sam nie przeczytałem książki, bo co zaczynałem, to zaraz płakałem. To są prawdziwe historie, dosłownie z życia wzięte. Audiobooka ściągnąłem i odsłuchałem, bo czytać nie mogłem – przyznał syn Wałęsów. Jego zdaniem, książka „jest do szpiku kości prawdziwa”.Zobacz też: Wałęsa ostrzega: populistyczni demagogowie podpalą nasz światMariusz Szczygieł przypomniał fragment, w której żona Lecha Wałęsy przyznaje, że po sierpniu 1980 roku, coś w jej życiu pękło i nikt, łącznie z mężem, „nie brał jej pod uwagę, tak jak ona nie brała pod uwagę swoich dzieci”. – Jest bardzo krytyczna wobec siebie, zbyt krytyczna czasami. Mówię mamie wprost, że robiła, co mogła. Zresztą przypłaciła to wszystko zdrowiem. Teraz pokutuje na starość, to wszystko, co wtedy wycierpiała – zdradził syn.„Lech musiał być najlepszy”Był jednak taki moment, kiedy Danuta Wałęsa była kimś bardzo ważnym dla całej Polski. To był grudzień 1983 roku, kiedy pojechała z trzynastoletnim synem Bogdanem do Oslo, żeby odebrać Pokojową Nagrodę Nobla, którą otrzymał Lech Wałęsa. – Wtedy była najważniejsza dla wszystkich, nawet dla ojca. On się obawiał, że nie zostanie wpuszczony z powrotem (do Polski), więc delegował mamę, a żeby jej było bardziej miło, to wymyślili sobie, że ja pojadę do towarzystwa. Mama zdała egzamin na pięć z plusem, ale dla ojca na trzy z plusem tylko. Tak powiedział. Zawsze zaniżał ocenę, bo przecież on musi być najlepszy – podkreślił.Podczas uroczystej i niezwykle wykwintnej kolacji mama i syn nie zjedli wiele, bo wcześniej mieli obiad w hotelu. – Nikt nas nie uprzedził, że to będzie wystawne przyjęcie na dwanaście dań. U mamy nie ma litości. Jest (godzina) trzynasta, maksymalnie trzynasta trzydzieści – jemy obiad i koniec. Kurczaka zjedliśmy. I potem był problem, że takie pyszności były, ale jak je zjeść, kiedy brzuch pełny? – opowiadał.„Rozpieszczam ojca”Syn Wałęsów wyznał, że kilkanaście lat temu przeszedł przemianę. – To był czternastoletni proces. Na początku dorosłości wpadłem mocno w alkohol i czternaście lat temu zakończyłem tę działalność paskudną. Od tamtego czasu uczę się sam siebie i odkrywam siebie na nowo. Jestem coraz większym gadułą, a wtedy byłem bardzo nieśmiały, zakompleksiony, wycofany – podkreślił. Dodał, że nie jest lepszym ojcem niż Lech Wałęsa. – Pierwszy związek zepsułem. Mam z niego córkę, która w tej chwili ma trzydzieści cztery lata. Straciłem kontakt na własne życzenie. Z drugiego związku mam syna, dwadzieścia pięć lat. Przez ostatnie czternaście lat staram się odbudować (relacje) i nauczyć być ojcem. To z kolei przechyla się w drugą stronę – jestem zbyt dobry, niekonsekwentny, psuję (dzieci), więc nie jestem dobrym ojcem – wyznał. Dodał, że o Lechu Wałęsie „też nie można powiedzieć, że był dobrym ojcem, bo go nie było”.Zobacz też: Wałęsa pisze do Trumpa. Atmosfera w Białym Domu jak „z przesłuchań SB” – Teraz uczę się go i staram się go rozpieszczać jak tylko mogę. Spełniam wszystkie jego zachcianki. Sprawia mi to przyjemność. Na przykład lubi chleb, który ma twardą, chrupiącą skórkę. Z jabłek – renety. Staram mu się takie kupować. Robię mu tym krzywdę, bo cukrzyk nie powinien tego jeść, ale widzę w jego oczach radość i szczęście, że sobie zje tego chlebka. W zasadzie skórkę, bo środek zostawia… – opowiada syn.