60-70 proc. gleb w UE jest w złym stanie. Pod przewodnictwem polskiej prezydencji Rada Unii Europejskiej oraz Parlament Europejski osiągnęły wstępne porozumienie w sprawie nowej dyrektywy dotyczącej monitorowania stanu gleb w Unii Europejskiej. To ważne uzgodnienie wpisuje się w szerszy kontekst działań Unii na rzecz ochrony środowiska i poprawy jakości zasobów naturalnych. Choć Unia Europejska od lat posiada przepisy pozwalające na ocenę i poprawę jakości powietrza oraz wód, gleby pozostawały poza obszarem szczegółowego uregulowania.Brak regulacji? Gleby były dotąd pomijaneTymczasem, według szacunków Komisji Europejskiej, aż 60–70 proc. gleb w UE znajduje się w złym stanie, a ich kondycja nadal się pogarsza.Proces degradacji gleb przybiera różne formy: od utraty różnorodności biologicznej i aktywności mikroorganizmów, przez zakwaszenie, zasolenie, po nadmiar lub niedobór składników odżywczych.Dodatkowo, gleby ulegają fizycznej degradacji, m.in. w wyniku nadmiernego uszczelniania powierzchni – np. poprzez betonowanie. Czytaj także: Stan klęski żywiołowej w PortugaliiMonitoring zamiast obowiązkowej poprawyNowa dyrektywa zakłada obowiązek monitorowania stanu gleb w krajach członkowskich, jednak nie nakłada na nie żadnych wiążących zobowiązań dotyczących poprawy ich jakości.Z projektu usunięto wcześniejsze propozycje Komisji Europejskiej przewidujące cel osiągnięcia „zdrowych gleb” do 2050 roku oraz obowiązek stosowania zrównoważonych praktyk glebowych.Ostatecznie uzgodnione przepisy ograniczają się do zbierania danych i monitoringu. Czytaj także: Susze i zagrożenie powodziowe razem? Tak, to już normalnośćKrajowe rejestry i elastyczne podejściePodstawowym obowiązkiem państw członkowskich będzie utworzenie krajowych rejestrów miejsc zanieczyszczonych oraz prowadzenie systematycznej oceny jakości gleb. Monitoring będzie prowadzony przez administrację publiczną, a nie właścicieli gruntów.Co istotne, nie przewiduje się nakładania dodatkowych obciążeń – w tym finansowych – na osoby prywatne. Państwa będą miały dowolność w sposobie organizacji systemów monitorowania i będą mogły wykorzystać już funkcjonujące krajowe rozwiązania. Dla Polski, która jako kraj przewodniczący prowadziła negocjacje i przygotowała kompromis, ważne było zapewnienie elastyczności w implementacji przepisów.Czytaj także: Zmiany klimatu zagrażają kluczowej współpracy drzew i grzybówWsparcie Komisji Europejskiej i satelitarny nadzórW ramach wdrażania dyrektywy, państwa członkowskie będą odpowiadały za pobieranie próbek i ich analizę, przy czym możliwe będzie uzyskanie wsparcia technicznego i organizacyjnego ze strony Komisji Europejskiej.Dane o stanie gleb będą zbierane według wspólnych unijnych parametrów fizycznych, chemicznych i biologicznych. Dodatkowo, porozumienie przewiduje zastosowanie unijnego systemu satelitarnego Copernicus do analizowania poziomu zabetonowania gruntów. Jeśli rejestry miejsc zanieczyszczonych powstaną na poziomie lokalnym, państwa będą zobowiązane do stworzenia krajowego punktu dostępu do danych – np. poprzez centralną stronę internetową zawierającą linki do lokalnych rejestrów.Czytaj także: Susza sieje spustoszenie. Te uprawy szczególnie ucierpiały [WIDEO]Zajmowanie gruntów pod kontroląJednym z istotnych elementów dyrektywy jest również przeciwdziałanie skutkom zajmowania gruntów, zwłaszcza w kontekście uszczelniania powierzchni i trwałego usuwania warstwy glebowej.Nowe przepisy mają stanowić podstawę do bardziej zrównoważonego zarządzania gruntami i przestrzenią.Ogromne koszty degradacji glebSkala problemu jest poważna – co roku w UE traci się około miliarda ton ziemi z powodu erozji. Skutki finansowe tej degradacji to szacunkowo 1,25 miliarda euro strat w produkcji rolniczej oraz ponad 50 miliardów euro rocznie strat ogólnych.Czytaj także: Masowe zalesianie... szkodliwe dla klimatu? Nieoczekiwane ustalenia naukowcówKolejny sukces polskiej prezydencjiPorozumienie w sprawie ram monitorowania gleb jest już szóstym uzgodnieniem osiągniętym podczas trwającej polskiej prezydencji w Radzie UE. Dokument będzie teraz musiał zostać formalnie zatwierdzony przez Radę i Parlament Europejski, zanim wejdzie w życie.Po przyjęciu dyrektywy, państwa członkowskie będą miały trzy lata na jej wdrożenie do prawa krajowego.Czytaj także: Znów grozi nam susza? Ekohydrolog mówi o różnicy z poprzednim rokiem