„Przekleństwo i kula u nogi”. Donald Trump w 1992 roku zagrał epizodyczną rolę w sequelu komedii „Kevin sam w domu”. Epizod ten wywołał kontrowersje pod koniec pierwszej prezydentury polityka. Twórca obrazu Chris Columbus ujawnił wówczas, że Trump „wdarł się” do filmu za sprawą szantażu – zgodził się udostępnić ekipie wnętrza należącego doń hotelu Plaza, o ile sam zagra w produkcji. W najnowszym wywiadzie reżyser przyznał, że gościnny występ milionera stał się dla niego „przekleństwem” i „kulą u nogi”. „Kevin sam w domu” to bez wątpienia jeden z najbardziej ikonicznych bożonarodzeniowych filmów. Komedia świąteczna, która trafiła do kin w 1990 roku, mimo upływu czasu nie traci na popularności.Dla sporej części widzów oglądanie jej wraz z rodziną przy wigilijnym stole wciąż stanowi chętnie kultywowaną tradycję. Dwa lata po premierze obrazu ukazała się jego kontynuacja – „Kevin sam w Nowym Jorku”. Epizodyczną rolę zagrał w niej urzędujący prezydent USA Donald Trump, znany wówczas jako majętny deweloper. Pojawia się on na ekranie przez krótką chwilę, gdy w korytarzu swojego hotelu wskazuje drogę głównemu bohaterowi.„Trump wdarł się do filmu”Kontrowersje wokół owego epizodu pojawiły się pod koniec pierwszej prezydentury Trumpa. W 2020 roku twórca obrazu Chris Columbus ujawnił w rozmowie z „Business Insider”, że obecny przywódca Stanów Zjednoczonych „wdarł się” do filmu za sprawą szantażu – zgodził się udostępnić ekipie wnętrza należącego doń hotelu Plaza, o ile sam będzie mógł zagrać w produkcji.Trzy lata później Trump zakwestionował twierdzenia Columbusa, sugerując, iż reżyser mija się z prawdą. W opublikowanym wówczas na swojej platformie Truth Social wpisie polityk zapewnił, że filmowcy błagali go o to, by wystąpił w produkcji.„Byłem wtedy bardzo zajęty i nie miałem ochoty tego robić. Oni byli bardzo mili i przede wszystkim bardzo wytrwali. Zgodziłem się, a reszta jest historią. Ludzie nadal dzwonią do mnie, gdy tylko ten film jest puszczany w telewizji. Teraz, 30 lat po premierze, reżyser utrzymuje, że wymusiłem na nim swój udział. Nic bardziej mylnego! Ten epizod pomógł komedii odnieść sukces” – perorował Trump.„Stał się moim przekleństwem”Rozmawiając z „San Francisco Chronicle” Columbus wyjawił, że pierwotnie zamierzał wyciąć scenę, w której wystąpił kontrowersyjny polityk. Zdanie zmienił dopiero pod wpływem zdumiewająco entuzjastycznej reakcji widzów.„Wyświetlaliśmy film w Chicago w ramach próbnych pokazów i kiedy ten moment pojawił się na ekranie, publiczność oszalała. Wiwatom i okrzykom radości nie było końca. Nie przypuszczałem, że dla ludzi to będzie tak zabawne” – zdradził 66-letni filmowiec.Columbus dodał, że dziś żałuje, iż Trump wystąpił w jego produkcji. „Po latach to stało się moim przekleństwem. Nie mam pojęcia, co ten facet ma w głowie. Zarzucił mi kłamstwo. Nie kłamię – nigdy w życiu nie nalegałbym na to, by w moim filmie zagrał ktoś, kto nie jest aktorem. Ale prawda jest taka, że desperacko pragnęliśmy dostać zgodę na kręcenie w hotelu Plaza. Ostatecznie stało się to prawdziwą kulą u nogi. Po prostu chciałbym, żeby to zniknęło” – skwitował, nie kryjąc frustracji, reżyser