Otarli się o śmierć. Pielgrzymka, która miała przynieść uzdrowienie, skończyła się dla czwórki Brytyjczyków wizytą w szpitalu. Wszyscy odwiedzili święte miejsce Bermel Giorgis w Etiopii i przywieźli stamtąd wodę, której przypisuje się rzekome właściwości lecznicze. Po jej spożyciu zachorowali jednak na cholerę – chorobę, którą dziś wielu kojarzy raczej z XIX wiekiem. Do zakażeń doszło na początku roku, w czasie gdy w Etiopii odnotowano wzrost zachorowań na cholerę. Według doniesień służb sanitarnych, objawy u chorych pojawiły się w krótkim czasie po powrocie do kraju – były to silna biegunka, wymioty i odwodnienie.Finalnie u jednego z pacjentów konieczna była nawet intensywna terapia.Powszechna praktykaWoda, którą uznano za cudowną, okazała się być źródłem poważnej choroby. Co ciekawe, podobne przypadki zaczęły pojawiać się również w Niemczech.Czytaj też: Ten kierunek upodobali sobie turyści. Polacy też chętnie tam latająChoć brzmi to jak absurdalna anegdota, sprawa jest całkiem poważna. Bermel Giorgis to znane miejsce kultu religijnego, które co roku przyciąga tysiące pielgrzymów wierzących w uzdrawiającą moc tamtejszej wody. Powszechną praktyką jest zabieranie jej ze sobą do domu, także do Europy – często w plastikowych butelkach, bez żadnej kontroli sanitarnej.Ostrzeżenia służbBrytyjska służba zdrowia ostrzega przed spożywaniem niesprawdzonej wody przywożonej z zagranicy, niezależnie od jej „świętego” pochodzenia.Etiopia zmaga się z ogromnym problemem braku dostępu do czystej wody – niemal połowa mieszkańców, czyli prawie 60 milionów ludzi, nie ma do niej stałego dostępu. W takich warunkach choroby przenoszone przez skażoną wodę, jak cholera, szybko się rozprzestrzeniają.Zobacz również: Trump „obrzydził” turystom Amerykę. Nikt nie chce tam latać