Przestępcza historia „Parasola”. Po blisko 20 latach od skierowania aktu oskarżenia i kilku procesach, Janusz P. ps. Parasol został skazany na 10 lat więzienia za podżeganie do zabójstwa gangstera z Grodziska Mazowieckiego i organizację napadu na konwój z pieniędzmi w 1996 r. – ustalił portal TVP.Info. To ostatnie przestępstwo przedawni się zanim w sprawie zapadnie prawomocny wyrok. Janusz P. ps. Parasol, osławiony członek tzw. zarządu mafii pruszkowskiej był oskarżony o przestępstwa z lat 1995-2003. Najpoważniejsze dotyczyło podżegania członków grupy „Bryndziaków” (uważanej za najbardziej bezwzględną bojówkę tej podwarszawskiej korporacji zbrodni) do zabójstwa Dariusza P. ps. Bolo z Grodziska. Ten ostatni był w latach 90. związany z „Pruszkowem” i miał pod sobą liczną bandę.Po zastrzeleniu „Pershinga” w 1999 r. i uderzeniem policji w podwarszawską mafię, związał się z grupą ożarowską, z którą zresztą robił interesy już wcześniej. Do zamachu na „Bola z Grodziska” w końcu nie doszło. Według informacji Pruszkownews.pl gangster zmarł w kwietniu 2023 r.Napad„Parasola” oskarżono ponadto o zorganizowanie napadu na firmę Max Trade w 1996 r. na warszawskim Bemowie. Zrabowano wówczas 200 tys. zł. Za te same przestępstwa przez lata sądzony był także Zygmunt R. ps. Bolo (kolejny z członków „zarządu” mafii pruszkowskiej, ale dożył on końca procesu. Według Pruszkownews.pl zmarł na raka trzustki w 2021 r. Janusz P. od początku twierdził, że jest niewinny. Jak donosiła przed laty PAP, przekonywał, że „cały akt oskarżenia oparty jest na kłamstwach bandziora i złodzieja” Jacka R. pseud. Sankul, czyli świadka koronnego, którego zeznania są głównym dowodem w sprawie. – Jego motywacją było to, by nie siedzieć w więzieniu, lecz wykupić się w prokuraturze, obciążając tzw. szefów Pruszkowa – powiedział „Parasol”. Jego zdaniem, on, „Bolo” i „Słowik” (uniewinniony w głównym wątku) zostali „oskarżeni tylko po to, by zapewnić procesowi medialność”. Czytaj także: „Pruszków” pokazuje pazury. „Bryndziak” uciekł i skutecznie torpeduje procesWyścig z czasem Stołeczny sąd nie miał wątpliwości co do winy „Parasola” i skazał go na karę łączną 10 lat więzienia. Wyrok jest nieprawomocny. Boss będzie czekał na apelację na wolności. – Trudno powiedzieć czy odczuwam satysfakcję z wyroku. Akt oskarżenia w tej sprawie, ale obejmujący wówczas kilkadziesiąt osób, trafił do sądu w 2005 r. Przez 20 lat w sprawie działy się różne rzeczy. Uniewinniano „Parasola” i „Bola”, aż w końcu ich sprawa została wyłączona do odrębnego postępowania i tym razem skazano tego z oskarżonych, który jeszcze żyje – powiedział portalowi TVP.Info prok. Waldemar Tyl, jeden z autorów aktu oskarżenia sprawy nazywanej przez media „małym Pruszkowem”. Śledczy zastrzega, że teraz trzeba poczekać na apelację, co przy poważnym „zakorkowaniu” SA w Warszawie sprawami, może potrwać ok. 2-3 lat. A to oznacza, że przedawni się zapewne zarzut organizacji napadu na Bemowie. A to może oznaczać potencjalne złagodzenie wyroku dla Janusza P., gdyby sąd II instancji również uznał winę bossa. Trzeba wziąć także pod uwagę, że 69-letni „Parasol”, w ostatnich latach mocno podupadł na zdrowiu. W 2020 r. stan swojego zdrowia określił jako zły. Wyliczał, że ma kłopoty z kręgosłupem, początki poważnej choroby neurologicznej i nadciśnienie. W 2022, gdy został ponownie zatrzymany, jego stan zdrowia jeszcze się pogorszył. Śledczy z mazowieckich „pezetów” powołali biegłych, którzy uznali, że boss może przebywać za kratami i leczyć się w warunkach więziennych. Gangster rzeczywiście jest w złym stanie. Ma kłopoty z mówieniem i poruszaniem się. Czytaj także: Koniec wieloletniego procesu „Pruszkowa”. Były boss usłyszał wyrokLegenda kryminalnego podziemia Janusz P. odsiedział w latach 2000. siedmioletni wyrok za kierowanie gangiem pruszkowskim. W najgroźniejszym polskim gangu odpowiadał wg. służb m.in. za rozwiązywanie konfliktów zbrojnych z konkurencyjnymi grupami. – To on wpadł na pomysł aby ostrzelać dom Dziada z wyrzutni rakietowej. Mówił wówczas, że jak wszystkich uda się rozwalić to będzie bardzo dobrze. A chciał użyć wyrzutni ponieważ narzekał, że polując na dziada w rowie niedaleko jego domu, dostaje już reumatyzmu – opowiadał przed laty Jarosław S. „Masa”, czołowy świadek koronny przeciwko mafii pruszkowskiej. Janusz P., jako stary recydywista, ma w półświatku wielkie poważanie. Bandycką karierę „Parasol” zaczynał razem z założycielem pruszkowskiej bandy Ireneuszem P. ps. Barabasz. Na przełomie lat 70 i 80 razem ze starymi „gitowcami” dokonywali napadów na mieszkania w Pruszkowie. W niektórych przypadkach posługiwali się już bronią palną. Pierwszy raz o Januszu P. i jego kompanach było głośno 4 lipca 1990 r. za sprawą akcji policji w motelu George w Ruśccu pod Warszawą. Funkcjonariusze urządzili zasadzkę na bandytów, którzy chcieli wymusić 15 tys. dolarów okupu za mercedesa. W czasie akcji zginął Andrzej C. ps. Szarak, a „Parasol” miał być ranny. Aresztowano czołowe postaci rodzącego się gangu pruszkowskiego, choć po kilku miesiącach gangsterów uniewinnił sąd. Według skruszonych przestępców, „Parasol” to bezwzględny mafioso, nie mający żadnych skrupułów. W styczniu 1994 r. zamaskowani bandyci napadli na jeden z domów w Pruszkowie. Napastnicy postrzelili gospodarza, jego żonie grozili gwałtem a małemu dziecku przyłożyli pistolet do głowy. W tym zdarzeniu nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że sześć lat wcześniej gospodarz zeznawał przeciwko „Parasolowi” i niejakiemu „Dzikowi” w sprawie o gwałt. Czytaj także: Powrót królów półświatka. „Słowik”, „Wańka” i „Parasol” znowu przed sądem„Parasol” kontratakuje W sierpniu 1994 r. gangster znalazł się wśród 20 osób z „Pruszkowa” zatrzymanych przez policję w Grand Hotelu w Sopocie. Ujęto wtedy całą śmietankę rodzącej się mafii: „Pershinga”, „Wańkę”, „Maliznę”, „Budzika” czy „Bola”. Mafiosi wybrali się na Pomorze, aby zamanifestować siłę swojej organizacji. W czerwcu 1999 r. „Parasol”, cudem uniknął śmierci, gdy został postrzelony na ul. Wojska Polskiego, w okolicach pawilonu U Stacha. Ranny dotarł do postoju taksówek, krzycząc, że dostał dwie kule. Jeden z taksówkarzy zawiózł go do szpitala. Jak donosiła PAP we wrześniu 2002 r., podczas procesu bossów „Pruszkowa”, Janusz P. oświadczył, że oficerowie UOP i CBŚ namawiali go w śledztwie do obciążania polityków, m.in. Leszka Millera, a „wykreowanie mafii pruszkowskiej miało służyć Marianowi Krzaklewskiemu i Markowi Biernackiemu do kampanii wyborczej”. Nazwał głównego świadka koronnego „znanym bandziorem i bezwzględnym cwaniakiem”. – Poprzednia koalicja stworzyła sztuczne zagrożenie przestępczością przy pomocy podwładnych im mediów – grzmiał. Jak relacjonował dziennikarz sądowy PAP, podczas przesłuchań „Parasol” miał być pytany przez funkcjonariuszy CBŚ i UOP o „rzekome znajomości” z Lechem Wałęsą, Mieczysławem Wachowskim, Lechem Falandyszem, Ryszardem Kaliszem, Leszkiem Millerem i jego bratem, Aleksandrem Gawronikiem i Markiem Kolasińskim. Czytaj także: Bossowie „Pruszkowa” na wolności. Sąd był litościwy dla gangsterów „Pruszków” bierze się za VAT i trafia do aresztu Bossowie „Pruszkowa” znaleźli się na celowniku śledczych w kilka lat po odsiedzeniu przez nich wyroków m.in. za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą o charakterze zbrojnym. Zaczęło się od zatrzymania Janusza P., Andrzeja Z. ps. Słowik i Leszka D. ps. Wańka całej trójki w styczniu 2017 r. Według Prokuratury Regionalnej w Szczecinie, nowy gang „Słowika” (bo to jego śledczy wskazywali jako lidera grupy), działał od września 2014 do września 2018 r. Przez kilkanaście ostatnich miesięcy boss kierował nim zza krat, m.in. przy pomocy swojej konkubiny. Gang miał zajmować się przestępstwami gospodarczymi, oszustwami podatkowymi, rozbojami, handlem narkotykami i podrabianiem dokumentów. Śledczy zarzucają także gangsterom handel kokainą. Na trop pruszkowskich gangsterów wpadli funkcjonariusze CBŚP i śledczy ze Szczecina, rozpracowując grupę, która wyłudzała podatek VAT. Na jej czele miał stać Sebastian W. Gang działał w latach 2012-17, a na jego działalności Skarb Państwa miał stracić blisko 193 mln zł. Do tej grupy mieli „przykleić” się pruszkowscy gangsterzy. Pruszkowscy mafiosi spędzili kilka lat w aresztach, które zamieniono im na wysokie poręczenia majątkowe. Czytaj także: Prokuratura zaskoczona brakiem aresztów dla bossów „Pruszkowa”Bossowie zatrzymani, ale bez aresztu To nie był jednak koniec przygód pruszkowskich bossów z organami ścigania. W styczniu 2021 r. ponownie przypomniała sobie o nich Prokuratura Regionalna w Szczecinie. Andrzej Z. Leszek D. i Janusz P. ponownie zostali zatrzymani przez policjantów CBŚP. Do akcji miało dojść w Sądzie Okręgowym w Warszawie, przed którym toczy się proces bossów „Pruszkowa”. Policjanci CBŚP mieli czekać na gangsterów przed drzwiami sali, w której odbywała się rozprawa w tzw. wątku ekonomicznym podwarszawskiej mafii. – Zatrzymanym przedstawiono m.in. zarzuty: kierowania gróźb pozbawienia życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu celem doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem, wywierania bezprawnego wpływu na świadka i udaremnienia lub znacznego utrudnienia stwierdzenia przestępnego pochodzenia środków pieniężnych – mówił wtedy prok. Marcin Lorenc, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Szczecinie. Najpoważniejsze z zarzucanych bossom przestępstwo dotyczyło próby wymuszenia blisko 3,3 mln euro od jednego z biznesmenów. Gangsterzy mieli grozić mężczyźnie i jego bliskim ciężkim pobiciem, a nawet śmiercią. Do próby wymuszenia tego haraczu miało dojść w latach 2016-17. Co ciekawe, wówczas Sąd Rejonowy Szczecin Prawobrzeże i Zachód nie zgodził się na aresztowanie bossów. Czytaj także: „Mały Pruszków” skazany! „Bryndziak” odsiedzi 10 lat, boss zarządu mafii „Słowik” – 3 lataPogrążeni przez obrotnego handlarza Do kolejnego zatrzymania Andrzeja Z. ps. Słowik, Leszka D. ps. Wańka i Janusza P. ps. Parasol przez funkcjonariuszy CBŚP doszło 22 listopada 2022 roku. Policjanci ujęli wówczas ponad 20 osób, w tym znanych gangsterów z Zachodniopomorskiego. Bossowie „Pruszkowa” usłyszeli zarzuty udziału w obrocie 35 kg kokainy w latach 2015-2022. Żaden z zatrzymanych nie przyznał się do zarzutów. W styczniu 2025 r. ruszył ich proces przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Mafiosów pogrążyły wyjaśnienia Alana A., obrotnego handlarza narkotykami z Wolina. Został on zatrzymany w 2019 roku i trafił do aresztu. W lutym 2020 roku zdecydował się na współpracę z prokuraturą oraz CBŚP i dwa miesiące później opuścił areszt. Od tego momentu jest pilnowany przez policję, bo obciążył kilkadziesiąt osób z Polski, a także Niemiec i Holandii. Na początku marca br. zaczął składać zeznania w sprawie „Pruszkowiaków”. W tym samym czasie sąd uchylił też areszty wobec bossów, nie żądając nawet od nich poręczeń majątkowych. Prokuratura zaskarżyła tę decyzję. Czytaj także: Ta egzekucja miała być pokazem siły. A wykończyła mafię pruszkowską „Pruszków”, czyli korporacja zbrodni Gang pruszkowski, który powstał pod koniec lat 80., był przez ponad 10 lat największą polską zorganizowaną grupą przestępczą. Sami policjanci przyznają, że można już było określać tę bandę mianem mafii, bo jej bossowie mieli kontakty z politykami oraz ważnymi biznesmenami. Gang zarabiał miliony złotych na handlu narkotykami, haraczach, napadach. W wojnach, jakie „Pruszków” toczył z konkurentami z Wołomina czy grupami z zachodniej i północnej Polski, zginęło kilkadziesiąt osób. Regularnie wybuchały bomby w największych polskich miastach. Gang stworzony był na wzór amerykańskiej mafii. Kierował nim sześcioosobowy zarząd: Andrzej Z. ps. Słowik, Leszek D. ps. Wańka, Mirosława D. ps. Malizna, Ryszard Sz. ps. Kajtek, Zygmunt R. ps. Bolo oraz Janusz P. ps. Parasol. Podlegali im kapitanowie tacy, jak Jarosław S. ps. Masa, czy Marcin B. ps. Bryndziak, Sławomir F. ps. Fabian. Ci z kolei, mając swoje grupy, kierowali licznymi podgrupami. W sumie w skład bandy wchodziło kilkaset osób w całej Polsce. Wspólnikiem „Pruszkowa” był Andrzej Kolikowski ps. Pershing, ale w 1999 r. kompani wydali na niego wyrok i zamordowali w grudniu w Zakopanem. W 2000 r. policja uderzyła w Pruszków. W ciągu dwóch lat niemal doszczętnie rozbito tę organizację, w ogromnej mierze za sprawą pozyskania na świadka koronnego Jarosława S. ps. Masa.Część szefów gangu została skazana za kierowanie nim w wielkim procesie, który toczył się w 2003 r. Mirosław D. ps. Malizna otrzymał wyrok siedmiu lat i trzech miesięcy więzienia, jego brat Leszek ps. Wańka - sześciu i pół roku, Zygmunt R. ps. Bolo, Janusz P. ps. Parasol i Ryszard S ps. Kajtek - siedmiu lat. Słowik m.in. za kierowanie gangiem został skazany w 2004 r. na sześć lat więzienia. W 2005 r. Sąd Najwyższy utrzymał te wyroki i stały się one już ostateczne. Po wyjściu z więzienia w latach 2008-2013 większości bossów podwarszawskiej mafii, miało dojść do „reaktywacji gangu”. Ale już w znacznie okrojonym składzie i z mniejszymi wpływami w polskim podziemiu kryminalnym. Czytaj także: Narcos po polsku. Ruszył proces rapera „Śledzia”, alias „RS77”