„Droga, skomplikowana, awaryjna”. Niemieckie uzbrojenie oceniane jest przez ukraińską armię jako zbyt skomplikowane, podatne na usterki, zbyt drogie i trudne do naprawienia w warunkach frontowych – alarmują dziennik „Sueddeutsche Zeitung” oraz telewizje NDR i WDR. „Sueddeutsche Zeitung” oraz telewizje NDR i WDR dotarły do niejawnego protokołu z wystąpienia attaché wojskowego pracującego w ambasadzie Niemiec w Kijowie. Pod koniec stycznia relacjonował on niemieckim żołnierzom ukraińskie doświadczenia z niemiecką bronią. Bilans wypada raczej negatywnie. Uzbrojenie oceniania jest przez ukraińską armię jako zbyt skomplikowane, podatne na usterki, zbyt drogie i trudne do naprawienia w warunkach frontowych. Czytaj także: Oto jakie uzbrojenie Ukraina straci bez dostaw z USA Gepard faworytem Jak donosi „Sueddeutsche Zeitung” nie dotyczy to wszystkich rodzajów broni. Absolutnym faworytem Ukraińców jest niemieckie samobieżne działo przeciwlotnicze typu Gepard. Jak czytamy, armia Ukrainy uważa je za najskuteczniejszy i najbardziej niezawodny systemem uzbrojenia. Gepard to stara konstrukcja, działo zostało opracowane w latach 70. ubiegłego wieku, a niemiecka armia wycofała je z użycia już 15 lat temu. Okazuje się jednak, że Gepard nie tylko niezawodnie strąca rosyjskie drony z nieba, ale także sprawdza się na linii frontu i jest uważany za solidny i mało awaryjny. Także transporter opancerzony typu Marder, czyli inna leciwa niemiecka konstrukcja, zbiera na froncie bardzo dobre oceny. Jak czytamy, Ukraińcy pieszczotliwie nazywają go „frontową taksówką”. Czytaj także: Wersja rosyjska i ukraińska. Na jednym nagraniu jeńcy żyją, na drugim ginąLeopard z problemami Problemy zaczynają się jednak, gdy chodzi o nowoczesny sprzęt dostarczany przez Niemców. Samobieżna armatohaubica PzH 2000, ultranowoczesny system obrony powietrznej Iris-T, czy „duma niemieckiego przemysłu obronnego”, czyli czołg Leopard 2A6 często nie zdają testu na froncie – wskazano. Ukraińcy mieli skarżyć się, że armatohaubica PzH 2000 ma problemy z oprogramowaniem, a lufa łatwo się przegrzewa i trzeba ją wymieniać. Naprawa zajmuje czasem nawet miesiące, bo są problemy z częściami zamiennymi. Z kolei czołg Leopard 2A6 bardzo trudno się naprawia, a w warunkach frontowych jest to często w ogóle niemożliwe. „Niewiele lepiej Ukraińcy oceniają systemy rakietowe dostarczane przez Niemcy. System obrony powietrznej Iris-T SLM jest bardzo skuteczny, ale cena amunicji jest zbyt wysoka i nie jest dostępna w niezbędnej liczbie” – cytuje Deutsche Welle. Czytaj także: Rosja wygrywa wojnę przemysłową. Europa w tyle, Ukraina improwizuje z sukcesami Poważna sprawa „Sueddeutsche Zeitung” pyta, czy te negatywne opinie będą miały wpływ na ocenę przydatności bojowej niemieckiego sprzętu w obliczu wielkich inwestycji obronnych, które czekają Niemcy w najbliższych latach. W kołach wojskowych słychać, że ukraińskie doświadczenia są traktowane poważnie. Z drugiej strony zwraca się uwagę na wyjątkową sytuację na froncie. Ukraińscy żołnierze, używający najróżniejszych zachodnich systemów, muszą często improwizować, brakuje im też odpowiednich szkoleń z zakresu serwisu broni. W piątek do doniesień medialnych odniósł się minister obrony Boris Pistorius. Na marginesie spotkania ministrów obrony grupy kontaktowej ds. Ukrainy w Brukseli przyznał, że jest zaskoczony. Jak donosi agencja AFP, Pistorius powiedział, że miał regularny kontakt z ukraińskimi partnerami i „nic mi nie wiadomo o jakichkolwiek doniesieniach tego typu lub skargach dotyczących naszych materiałów”. Zapowiedział jednak, że na pewno porozmawia o tym ze swoim ukraińskim odpowiednikiem. Czytaj także: Polska zbrojeniówka wchodzi do Ukrainy. „Trzeba tu budować swoje interesy”