Walka o wolność słowa. Sędzia Trevor N. McFadden, mianowany przez samego Donalda Trumpa, wydał orzeczenie zakazujące administracji dalszego blokowania dziennikarzy Associated Press. Uznał, że decyzja o odebraniu redakcji dostępu do wydarzeń w Gabinecie Owalnym czy na pokładzie Air Force One była „jawnym aktem odwetu” za to, że agencja nie chciała podporządkować się poleceniu... zmiany nazewnictwa zatoki. „Jeśli rząd otwiera drzwi przed jednymi dziennikarzami, nie może zamykać ich przed innymi ze względu na ich poglądy” – napisał McFadden w uzasadnieniu.AP zostało odcięte od Białego Domu 11 lutego. Od tego momentu jej reporterzy i fotografowie mieli wyłącznie sporadyczny dostęp do prezydenta, a często byli całkowicie wykluczani z ważnych wydarzeń. Wszystko przez decyzję agencji, by pozostać przy historycznie utrwalonej nazwie „Zatoka Meksykańska”, mimo że Trump wydał polecenie, by wszystkie instytucje rządowe mówiły i pisały o niej jako o „Zatoce Ameryki”.„Lewicowi wariaci”Choć pozornie chodziło o nazwę akwenu, stawką był fundament amerykańskiego systemu – wolność słowa. Administracja Trumpa argumentowała, że wybór mediów zapraszanych do relacjonowania prezydenta należy wyłącznie do niej. Trump otwarcie przyznał, że decyzję o wyrzuceniu AP podjął, bo nie zgadzał się z ich redakcyjną polityką. Dziennikarzy agencji nazwał „radykalnie lewicowymi wariatami”.Czytaj też: „Minerał krytyczny” Trumpa. „Wart 100 razy więcej niż całe nasze złoto”Associated Press złożyło pozew 21 lutego, wskazując na pogwałcenie pierwszej poprawki do konstytucji. Ich prawnicy podkreślili, że zablokowanie dostępu do wydarzeń prezydenckich uderza w możliwość szybkiego i bezpośredniego informowania opinii publicznej – co jest kluczowe dla agencji, która działa w czasie rzeczywistym. Świadkowie zeznali, że zakaz kosztował AP już jedno duże zlecenie reklamowe, a przekaz informacji z Białego Domu był poważnie opóźniany.Wyrok to sygnał dla wszystkich mediówDecyzja McFaddena ma znaczenie szersze niż tylko dla Associated Press. Eksperci prawni zwracają uwagę, że jest to jedno z najważniejszych orzeczeń dotyczących wolności prasy w ostatnich latach. „Biały Dom nie może karać mediów za to, że nie powtarzają jego propagandowego języka” – podsumowała Katie Fallow z Knight First Amendment Institute.Co istotne, wyrok nie zobowiązuje administracji do stałego przyznawania AP miejsca „pierwszego w kolejce” w prezydenckim poolu prasowym. Zabrania jednak traktowania tej redakcji gorzej niż jej odpowiedników – innych agencji informacyjnych, takich jak Reuters czy Bloomberg.Na razie nie wiadomo, czy administracja Trumpa zastosuje się do wyroku, czy złoży apelację. Sąd dał jej na to siedem dni. Tymczasem – mimo decyzji sądu – reporter i fotograf AP zostali we wtorek ponownie wyproszeni z prezydenckiej kolumny w drodze na wydarzenie Republikanów w Waszyngtonie.Czytaj też: Pentagon o obecności wojsk USA w Polsce. „Nie ma jeszcze żadnej decyzji”