Mamy dwa razy ofiarę krwi. Dwie tragedie, dwie narracje, dwa światy. Zbrodnię katyńską i katastrofę smoleńską łączy historia, ale dzieli teraźniejszość. Zupełnie inaczej funkcjonują w pamięci zbiorowej Polaków. O meandrach wspólnej pamięci, budowaniu mitów i o tym, dlaczego państwo zmarnowało swoją szansę, rozmawiamy w rocznicę tragicznych wydarzeń. W kwietniu obchodzimy dwie tragiczne rocznice – 85. rocznicę zbrodni katyńskiej oraz 15. rocznicę katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem. Oba wydarzenia głęboko zapisały się w świadomości Polaków, stając się powszechną traumą, która wydaje się niemożliwa do zaleczenia. Tragedie te funkcjonują jednak inaczej w pamięci zbiorowej, która określa naszą tożsamość, definiuje nas jako członków wspólnoty.Czym jest pamięć zbiorowa?Francuski socjolog Maurice Halbwachs, który badał pamięć zbiorową, twierdził, że nie polega ona na mechanicznej zdolności rejestrowania obserwowanych zjawisk, ale na rekonstruowaniu przeszłości przez pamiętający podmiot. Jest to możliwe dzięki temu, że podmiot to członek wspólnoty, która dostarcza mu pewnych społecznych ram. Następnie w tych ramach umieszcza on zapamiętane fakty.Prof. Zdzisław Mach, antropolog społeczny, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego w rozmowie w TVP Info wskazuje na istotne różnice między pamięcią zbiorową o obu wydarzeniach.– Pamięć o zbrodni katyńskiej ma trochę klasowy charakter. W czasach komunistycznych, w latach 60-tych, 70-tych spotkałem bardzo wiele osób, które nigdy o niej nie słyszały. Informacja była przekazywana głównie kanałami rodzinnymi, domowymi, a nie w szkole czy w mediach. W środowiskach, które nie były rodzinnie reprezentowane w Katyniu, np. w środowiskach wiejskich, pamięć o tym była daleka. To się zmieniło w latach 90-tych – odkąd wiedza ta jest przekazywana w szkole i pojawił się film Andrzej Wajdy – wskazuje prof. Mach.Natomiast katastrofa smoleńska została wykorzystana przez prawicę, szczególnie przez PiS i Jarosława Kaczyńskiego jako mit założycielski ich orientacji politycznej i partii.– Do tego dochodziła cała działalność Antoniego Macierewicza z zadaniem, które jak sądzę, otrzymał, żeby po pierwsze udowodnić, że to był zamach. To mu się nie udało. Nie mogło się udać, bo nie było żadnych poszlak o zamachu. Natomiast mit musi nie tylko mówić o tragedii, ale i o ofierze. To jest ważne, żeby w quasi religijnym micie była ofiara, szczególnie jeżeli jest ona wprost związana z poprzednią ofiarą krwi – wyjaśnia antropolog.Tam była zbrodnia i tu też jest zbrodnia– W tym przypadku mamy dwa razy ofiarę krwi. Jest ofiara krwi pierwszych bohaterów Katynia. Na to nakłada się opowieść, że „leciała delegacja, która miała złożyć hołd i doszło do tragedii”. Jest druga ofiara krwi. Oczywiście z punktu widzenia partii politycznej, która chciała na tym oprzeć swoją mitologię, najlepiej by było, żeby była też zbrodnia. Tam była zbrodnia i tu też jest zbrodnia. Winni są ci sami – wrogowie Rosjanie – tłumaczy profesor.Czytaj też: Fatalna współpraca z Rosją w sprawie Smoleńska. „Materiał dziurawy jak sito”Mamy więc pamięć o zamordowanych przodkach, która jest pielęgnowana. Druga ofiara ją dodatkowo potwierdza i uwspółcześnia.– Mamy też potwierdzony mit. Jest bohaterstwo, ofiara krwi i zbrodnia. Najlepiej, żeby była też kara. Ale kary nie było wtedy, kary nie ma też teraz, a dlaczego? Ponieważ w Polsce są ci, którzy tej kary nie chcą wymierzyć – zdrajcy narodu. To podsyca konflikt i polaryzację. W ostrej walce ze strony PiS jest to bardzo użyteczne narzędzie. Chodzi o to, żeby było ostre i mogło być używane. Dlatego wbrew temu, że nie ma żadnych dowodów na zamach, ta opowieść jest obsesyjnie powtarzana. Adresatem tego komunikatu jest twardy elektorat PiS–u, nikt inny tego nie kupuje – podkreśla ekspert.W jego ocenie ten mit założycielski partii politycznej nie działa dobrze na społeczeństwo w Polsce. Wykoślawia, trywializuje pamięć o katastrofie, wywołuje wzruszenie ramion. Jeżeli jest skonstruowany na użytek politycznego interesu, to nie wszystkim to odpowiada. Szczególnie tym, którzy woleliby mniejszy stopień skonfliktowania.– Szkoda, że tak jest, bo ludziom, którzy zginęli w jednej i drugiej tragedii, należy się godne upamiętnianie – konkluduje profesor.Pytany o definicję pamięci zbiorowej wyjaśnia, że nie jest to suma pamięci indywidualnych.– Pamięć indywidualna istnieje w naszych umysłach. Pamięć zbiorowa istnieje jako zbiór, system tekstów symbolicznych. Oczywiście tworzy się te teksty – są to np. literatura, film, rytuał, obchody publiczne itd. Chodzi o teksty symboliczne, które zawierają to, co zbiorowość, wspólnota ma pamiętać. Nie tylko wtedy, jeżeli ludzie uczestniczyli w tym osobiście, bo przecież nikt z nas nie uczestniczył w obu tragediach. Natomiast mamy się z nimi utożsamić przez symboliczny przekaz, który jest naszą wspólną własnością, dziedzictwem, dobrem. Różni nas od innych, którzy mają inną pamięć zbiorową – wyjaśnia. Państwo zmarnowało swoją szansęDr Ewelina Nowakowska, politolożka z Uniwersytetu SWPS i IFiS PAN również podkreśla, że zbrodnia katyńska i katastrofa smoleńska mają różne zabarwienie emocjonalne. Pierwsza jest wydarzeniem historycznym, wciąż obecnym w pamięci Polaków, które tworzy poczucie tożsamości zbiorowej. Natomiast pamięć o katastrofie smoleńskiej funkcjonuje inaczej. Od tragedii minęło 15 lat. – W tym czasie nastąpił demontaż emocji, przekształcenie mitu smoleńskiego w przedmiot nawalanki politycznej. To, co wypełniało emocjonalną wspólnotę społeczną, zostało przechwycone przez polityków, którzy dostrzegli w tym tragicznym wydarzeniu potencjał na wojenkę establishmentową. Katastrofa smoleńska podzieliła polskie społeczeństwo, wzmocniła duopol PO–PiS, dzieląc Polaków na tych, którzy wierzą w zamach i na tych, którzy nie wierzą – zauważa ekspertka.Przyczyny i skutki tego wydarzenia obserwujemy na gruncie społeczno–narodowym.Czytaj też: Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Będą zarzuty dla Rosjan– W kwietniu 2010 r. towarzyszył nam szok i niedowierzanie, że coś takiego mogło się zdarzyć, ale też potrzeba konsolidacji społecznej, solidaryzmu społecznego. Polacy się jednoczyli, potrzebowali być w tym razem, dochodząc do wniosku, że trzeba naprawić tę sytuację, aby nigdy więcej coś takiego się nie wydarzyło. Uważali, że należy zawiesić spory polityczne. W tym czasie obserwowaliśmy wielki odruch solidarnościowy. W Polakach uruchomiono pewną emocją społeczną, która – jak każda emocja – ma swoje społeczne skutki. I jak każda emocja, w tym ta społeczna, po jakimś czasie mija – wyjaśnia ekspertka.W przypadku katastrofy smoleńskiej elity polityczne szybko doszły do wniosku, że to wydarzenie jest dobrym materiałem na walkę polityczną. – Najpierw obserwowaliśmy ogromną falę emocji opartych na wspólnocie i solidarności, te emocje niosły ludzi. Energia ta została jednak roztrwoniona. Nie zrobiono z tym nic na rzecz państwa. W pewnym momencie nikogo już nie interesowało, co się wydarzyło. Każda ze stron okopała się na swoich pozycjach i czekała na ruch wroga – ocenia. Jest już za późnoJak podkreśla, niewątpliwie Smoleńsk był okazją do zmiany politycznej i społecznej – wspólnego działania, próby konsensusu społeczno-politycznego, uroczystości, które łączyłyby wszystkie środowiska. Tego zaniechano. Każda z rocznic jest dziś rocznicą partykularną. Państwo przegapiło szansę, aby z katastrofy smoleńskiej stworzyć coś na miarę wydarzenia wspólnotowego.– Jest już za późno, żeby hasło „Smoleńsk” kojarzyło się jednoznacznie, czyli z ogromną narodową tragedią, która powinna budzić refleksje. Z wydarzeniem wspólnotowym, które corocznie przypominałoby nam o tym, że coś takiego nigdy nie powinno się zdarzyć. Aby był to dzień, kiedy się nie kłócimy, nie deprecjonujemy wzajemnie, tylko wspominamy to wydarzenie i wyciągamy wnioski. Niestety jest za późno, aby wprowadzić dzień bez wojny politycznej. Takim dniem jest, chociażby 1 sierpnia, kiedy Polacy wspólnie oddają hołd powstańcom i wspólnie celebrują te wydarzenia – mówi politolożka.Podkreśla też, że „Smoleńsk powinien być wykładany na wszystkich uczelniach jako pewien przykład społecznych zachowań, jak można zmarnować szansę na pojednanie. Jest to pewien uniwersalny model pokazujący, jak elity naszego państwa – polityczne i religijne – nie stanęły na wysokości zadania, nie zdały tego egzaminu. To też świadczy o tym, że nikomu tak naprawdę nie zależało”. – Katastrofa smoleńska jest obecna w świadomości Polaków, ale to wydarzenie jest tak silnie uwikłane w polaryzację, budzi określone konotacje, że nie jesteśmy w stanie wyjść z tego klinczu – reasumuje ekspertka.Spór nie traci na temperaturzeProf. Antoni Dudek, historyk, politolog z UKSW również wskazuje na ewidentne różnice w postrzeganiu obu tragedii.Jak podkreśla, „zbrodnia katyńska ma już wyłącznie wymiar historyczny, nie ma w ogóle żadnego kontekstu politycznego. Nie ma sporu co do tego, co się stało w 1940 r.”.Czytaj też: Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Jest możliwy termin zamknięcia– Natomiast katastrofa smoleńska jest ciągle przedmiotem bardzo ostrego sporu politycznego. Wśród Polaków jest pełna zgoda, że było to wyjątkowo tragiczne wydarzenie. Niektórzy uważają, że najtragiczniejsze w powojennych dziejach Polski. Na tym zgodność się kończy. Zaczyna się zasadniczy, fundamentalny spór, który dzisiaj symbolizują dwie główne formacje polityczne dominujące w polskiej polityce – mówi.Jego zdaniem, „na razie nie widać, żeby spór miał stracić na temperaturze i raczej nie straci, dopóki dwaj główni adwersarze, czyli prezes Kaczyński i premier Tusk nie odejdą na polityczną emeryturę”. – Zdziwiłbym się, gdyby prezes Kaczyński w związku z 15. rocznicą nie skorzystał z okazji, żeby oskarżyć po raz kolejny Tuska, że jest współwinnym tego zamachu – konkluduje prof. Dudek.Pamięć fleszowa przypomina obraz fotograficznyNieprzypadkowy jest fakt, że ogromna część Polaków dokładnie pamięta, gdzie była i co robiła w dniu katastrofy smoleńskiej. Stoi za tym jeszcze inna, wyodrębniona przez naukowców klasa pamięci – tzw. pamięć fleszowa. Włącza się w momentach, które mają istotne znaczenie zarówno dla jednostki, jak i dla świata. Mózg pod wpływem silnych emocji dokładnie zapisuje obraz danej chwili. Termin ten określa wyraźne i bardzo szczegółowe wspomnienia, przypominające obraz fotograficzny. Ten rodzaj pamięci uruchamiał się też przy okazji np. wprowadzeniu stanu wojennego czy śmierci papieża Jana Pawła II.Na szczęście każdy rodzaj pamięci ma to do siebie, że ewoluuje w czasie. Być może wraz ze zmianą pokoleniową w polskiej polityce i społeczeństwie zajdą też zmiany w postrzeganiu tych dwóch, jakże tragicznych i symbolicznych wydarzeń. Czytaj też: Nocna akcja Macierewicza. Polityk zignorował policję