Propagandystka Kremla broni dezerterów. Coraz więcej przypadków dezercji w rosyjskiej armii z powodu bestialstwa ze strony dowódców. Żołnierze są bici, tracą pieniądze i telefony oraz wysyłani do ataków „za karę”, jako mięso armatnie. Część „dezerteruje” uciekając do innych oddziałów, byleby tylko uwolnić się od przełożonych-sadystów. Problem opisała szeroko na Telegramie Anastazja Kaszewarowa – rosyjska dziennikarka, prezenterka i propagandystka Kremla. Zjawisko jest znane od dawna, ale jego skala była znacznie mniejsza, dlatego nie było ono specjalne nagłaśniane.„Nie bronię tych, którzy piją, biorą narkotyki i rabują”Obecnie coraz częściej dochodzi do sytuacji, że na dezercję decydują się żołnierze, którzy świadomie trafili na front. Nie boją się walki z wrogiem, ale nieoczekiwanie ich najgroźniejszym przeciwnikiem okazują się zwyrodniali dowódcy.„Nie bronię tych, którzy piją, biorą narkotyki, rabują i zdradzają swoich towarzyszy broni. Bronię tych, którzy poszli walczyć za Ojczyznę i mają chęć bronić interesów kraju bezpośrednio na froncie, ale zapał ten jest studzony butem wojskowym, w dosłownym znaczeniu” – pisze na Telegramie Anastazja Kaszewarowa, która też jest znana z występowania w obronie praw żołnierzy.Zobacz także: Zapłakany żołnierz przepraszał. Rosja ściga niebezpiecznego dezerteraDowódcom-sadystom można podpaść byle czym. Często żołnierze muszą się „opłacać” za możliwość kontaktu z rodziną, czy zgodę na wizytę u lekarza w razie choroby lub kontuzji na polu walki itp. Za najdrobniejsze wykroczenia mogą być „zesłani” do tzw. dołu – jamy w ziemi przykrytej kratą, w której są przetrzymywani po 2-3 dni, bez pełnego wyżywienia. Standardową karą jest też posyłanie żołnierzy do walki na ciężkich odcinkach frontu, bez odpowiedniego wsparcia.Grupy poszukiwawcze wyłapują dezerterówWielu rekrutów ucieka i zgłasza się do prokuratury wojskowej, składając doniesienie o łamaniu prawa przez dowódców. Niewiele spraw jednak jest doprowadzanych do końca, a winni ponoszą karę. Na prośbę dowódców utworzono specjalne grupy poszukiwawcze w jednostkach wojskowych, które wyłapują uciekinierów i odsyłają na front.Wojskowe wydziały śledcze i prokuratura nie mogą nic zrobić, gdy dowódca złoży wniosek o powrót na front żołnierza, który opuścił jednostkę be zezwolenia. Śledztwo zostaje zawieszone. Nie ma żadnych postępowań.„W Krasnodarze śledczy stali jak żywe tarcze, aby zapobiec pojmaniu i wywiezieniu żołnierzy, których zeznania były w trakcie weryfikacji. Nasza prawniczka wyciągnęła w ostatniej chwili jednego z nich z autobusu i udało jej się to właśnie dzięki śledczemu” – opisuje na Telegramie jedną z sytuacji Kaszewarowa.Zobacz także: Pierwszy taki proces w Rosji. Więzienie za niewolęPropagandystka Kremla przedstawia też rozwiązanie tej sytuacji. Uważa, że żołnierz nie powinien być przekazywany z powrotem do jednostki w trakcie śledztwa, powołując się na konkretne paragrafy prawa oraz należy przekierowywać takich „dezerterów” pod komendę innych dowódców.