„Bez precedensu”. Trzeba sobie zdać pytanie, kogo Zjednoczenie Narodowe może wystawić, jeśli wyrok dla Marine Le Pen utrzyma się do wyborów prezydenckich. Najbardziej prawdopodobnym kandydatem jest 29-letni lider partii, Jordan Bardella – mówi prof. Amanda Dziubińska, analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM) i ekspertka od polityki francuskiej w rozmowie z portalem tvp.info. Liderka skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego, Marine le Pen usłyszała wyrok w sprawie defraudacji unijnych funduszy. Zgodnie z wyrokiem nie będzie mogła kandydować na urząd prezydenta przez następne pięć lat, nie weźmie zatem udziału w wyborach 2027 roku. Otwiera to jednak drogę dla bliskiego współpracownika oskarżonej polityczki. Sąd w Paryżu orzekł karę czterech lat pozbawienia wolności, w tym dwóch w zawieszeniu, dla Marine Le Pen. Trybunał karny orzekł, że jest winna defraudacji środków publicznych.Orzekł również pięcioletni zakaz ubiegania się przez nią o stanowiska publiczne, który będzie egzekwowany natychmiast. To oznacza, że prawdopodobnie nie weźmie udziału w następnych wyborach prezydenckich w 2027 roku. Od wyroku przysługuje odwołanie.Czy Marine le Pen wybroni się w sądzie?Według prof. Amandy Dziubińskiej, „Marine le Pen na pewno będzie się odwoływać od wyroku”, podkreśla jednak, że „zakaz o kandydowaniu wchodzi ze skutkiem natychmiastowym”. – Dużo zależy od tego jaką dynamikę będzie mieć proces apelacyjny. Gdyby sąd orzekł na niekorzyść Marine le Pen w apelacji, to partia musiałby wystawić innego kandydata – stwierdził Dziubińska.Kto mógłby wejść w buty Marine le Pen? Analityczka nie ma wątpliwości, że najbardziej prawdopodobnym kandydatem na chwilę obecną jest „29-letni lider Zjednoczenia Narodowego, Jordan Bardella”.– Ta kandydatura miałaby jednak bardzo wiele niewiadomych, to bardzo młoda osoba. Nie wiadomo też kto będzie kandydatem z prawicy republikańskiej, ale na pewno będzie to doświadczony polityk odwołujący się do tych samych postulatów, do których odwołuje się Zjednoczenie Narodowe, więc będą rywalizowali o ten sam elektorat.– Pytanie czy niedoświadczony i niewyrobiony politycznie Jordan Bardella będzie wiarygodny dla wyborców, którzy mogą oddać głos na kandydata prawicy republikańskiej – stwierdziła naukowczyni.Zobacz również: Francja też chce zmienić prawo imigracyjne. Raptem po roku od uchwaleniaReakcje na wyrokCzy wyrok oznacza polityczną śmierć dla skrajnej prawicy we Francji? Rządowi politycy podchodzą do tego z dystansem. W obozie politycznym prezydenta Emmanuela Macrona dyskutowano o możliwych reperkusjach, w tym dotyczących wyborów w 2027 roku. Wielu członków koalicji rządzącej obawiało się, że w razie wyroku skazującego i ostrej krytyki wymiaru sprawiedliwości nastąpi „trumpizacja” elektoratu skrajnej prawicy.Według gazety „Le Figaro” prywatnie premier Francois Bayrou jest podobnego zdania. Premier miał powiedzieć, że „jeśli Marine Le Pen nie będzie mogła kandydować, istnieje ryzyko szoku dla opinii (publicznej)”. Bayrou uznał za „niepokojącą” możliwą karę dla Le Pen obejmującą zakaz udziału w wyborach.W listopadzie 2024 roku były szef MSW, a obecnie minister sprawiedliwości Gerald Darmanin mówił, że scenariusz przewidujący zakaz ubiegania się o funkcje publiczne dla Le Pen byłby „szokujący” i że taka decyzja groziłaby „dalszym pogłębieniem różnic między „elitami” i większością współobywateli”.Zobacz także: Pakt przeciw Le Pen. Kandydaci masowo wycofują się z drugiej tury wyborówSzansa dla francuskiej prawicyCzy dalsza polaryzacja francuskiej polityki jest nieunikniona? Patrząc na wypowiedzi prawicowych polityków jest prawdopodobna. Polityk skrajnej prawicy, szef partii Rekonkwista Eric Zemmour oznajmił po wyroku, że „to nie sędziowie mogą decydować, na kogo głosują ludzie”.Eric Ciotti, polityk konserwatywnej prawicy, który jako pierwszy podjął w wyborach parlamentarnych współpracę ze Zjednoczeniem Narodowym, nazwał wyrok „spiskiem sądowym” i zadał pytanie, czy „Francja jest jeszcze demokracją”.Zdaniem profesor Dziubińskiej, Zjednoczenie Narodowe „na pewno będzie podważać demokratyczność tego wyroku i twierdzić, że 13 milionów wyborców zostało pozbawionych swojego kandydata”.– Przed wyrokiem sądy było wielu polityków prawicowych – niekoniecznie związanych ze skrajną prawicą – przekonywała, że Francuzi powinni mieć pozostawiony wybór na kogo chcą głosować – stwierdziła ekspertka.Sam przewodniczący Jordna Bardella bronił Marine le Pen po wyroku sądu. Oświadczył, że polityczka została skazana niesprawiedliwie oraz że jest to „kaźń” francuskiej demokracji.Czytaj więcej: Francuzi wykupują jajka. Zaniepokoiły ich puste półki w USAPopuliści murem za Marine le PenProfesor Dziubińska zwraca też uwagę, że Marine le Pen usłyszała też słowa wsparcia od skrajnej prawicy w innych krajach Europy.– Przykładem jest Matteo Salvini we Włoszech, czy Wiktor Orban na Węgrzech. Tego typu wyroki są wodą na młyn dla populistów. Wyrok niesie za sobą dalekosiężne konsekwencje. Zobaczymy czy elektorat pozostanie przywiązany do Zjednoczenia Narodowego. Wyborcy mogą też organizować wiecie i marsze poparcia dla Marine le Pen, które mogą rozwinąć się w różnym kierunku – stwierdziła.– Oddziaływanie tego wyroku na francuską opinię publiczną jest naprawdę dalekosiężne. Wyrok jest bez precedensu – podsumowała profesor.Zobacz też: Prokuratura wnosi o zakaz startu w wyborach dla Marine Le Pen