„Rozmowy niesymetryczne” o godz. 21.15 w TVP Info – Ten płaszczyk uratował mi życie. W momencie, kiedy trzeba było się ukrywać, dzięki temu, że miałam go na sobie i on się komuś spodobał, udało się uratować jedną noc, potem jeszcze jedną. I tak udało się w końcu uratować życie – mówi Roma Ligocka w programie „Rozmowy niesymetryczne” Doroty Wysockiej-Schnepf. Na program zapraszamy w niedzielę o godz. 21.15. do TVP Info. Roma Ligocka, która urodziła się jako Roma Liebling, oglądając przed laty „Listę Schindlera” Stevena Spielberga, rozpoznała siebie w postaci dziewczynki w czerwonym płaszczyku. Film opowiada o ratowaniu Żydów od zagłady w czasie drugiej wojny światowej. W filmie rozpoznała też swojego wujka, który był księgowym u Oskara Schindlera oraz innych członków rodziny.– Taka dziewczynka, która przeżyła to, co ja przeżyłam, ma potworny lęk w sobie do mówienia o tym, do ogłaszania kim jest. (…) Ja tak wypierałam i wypierałam, żyjąc w show-biznesie, aż zobaczyłam film Spielberga i dziewczynkę w czerwonym płaszczyku. Nagle zrozumiałam, że to jestem ja, że to moja historia. Wiem o tym na pewno, ponieważ ten płaszczyk uratował mi życie – powiedziała Roma Ligocka.Dodała, że płaszczyk komuś się spodobał i dzięki temu mogła się ukrywać.– Zobaczyłam to w filmie i nagle mi się zamknęło wszystko: moje lęki, cały niepokój, nieprzystosowanie do świata, do życia, wszystkie porażki życiowe. Nagle zrozumiałam, z czego one wynikają, skąd one się biorą. Teraz już napisano wiele książek na ten temat. Wtedy, kiedy dojrzewałam, nie było żadnej, słowo „trauma” nie było znane, słowo „zespół stresu pourazowego” nie był znany – opowiada.Jak dodaje, dzieci wówczas nie chodziły do psychiatry.– Miałam siedem lat. Musiałaś chodzić do szkoły, wojna się skończyła, zachowuj się tak jakby nic się nie stało. Ci ludzie musieli walczyć z wieczną depresją, wiecznymi lękami, z nieświadomością, co się z człowiekiem dzieje – wspomina.Ligocka była na premierze „Listy Schindlera” w Krakowie.– Widzę ten film i mówię przyjaciołom, że odnalazłam siebie w nim. Przyjaciel mówi: „Napij się wódki. Nie zawracaj głowy” – opowiada.„Spielberg wziął mnie w objęcia”Kiedy była w Niemczech, akurat przyjechał tam Spielberg, który miał dostać od prezydenta Niemiec order za zasługi.– Ja jestem w Monachium, on w Berlinie. Rano idzie na cmentarz żydowski się pomodlić i mówię: „Ja go muszę zobaczyć, opowiedzieć mu tę historię”. Dzwonię do szefa protokołu prezydenta Niemiec i mówię, kim jestem i że chcę się spotkać ze Spielbergiem. A on: „Niech mi pani da pół godziny”. Po półgodzinie dzwoni i mówi: „Będzie na Panią czekał samolot, samochód i siedzi pani koło Spielberga”.Ligocka wspomina, że spotkanie z reżyserem było wzruszające.– Spielberg rzuca się na mnie, bierze mnie w objęcia, prasa całego świata robi zdjęcia. Nagle znalazłam się, biedna mała Żydówka z Krakowa, na okładkach wszystkich pism i we wszystkich telewizjach. Poczułam, że dobrze się dzieje. Potem zaczęłam pisać książki i tak się to zaczęło – podsumowuje.Czytaj także: „Od śmierci Adamowicza nie rozmawialiśmy”. Jarosław Kurski szczerze o bracie