Są po prostu nielogiczne. Ostatnia lista żądań wysunięta przez Rosję za pokój w Ukrainie jest co najmniej dziwna, by nie rzec – nielogiczna. Części z nich Amerykanie zwyczajnie nie mogą spełnić, nawet gdyby bardzo chcieli. Inne dotyczą zniesienia sankcji z kategorii produktów, która… nie jest nimi objęta. To brak spójnego planu na negocjacje, albo plan, by uniemożliwić ich dokończenie. Jak pisaliśmy w portalu TVP.Info, po ostatniej rundzie rozmów pokojowych w Rijadzie Rosja i Ukrainy zgodziły się wznowić żeglugę po Morzu Czarnym, obiecując sobie wzajemnie, że nie będą strzelać do żadnego celu na wodzie, cywilnego czy wojskowego.Lista żądań RosjiNiedługo później Rosja wysunęła kolejne żądania i uzależniła od nich przestrzeganie umowy na Morzu Czarnym. I tu zaczyna się wkradać brak logiki. Bo jednym jest oczekiwanie, że Amerykanie „każą” Zełenskiemu podpisać określony dokument. Czym innym listing oczekiwań, których ci nie mogą spełnić, nawet gdyby chcieli.Jak zwraca uwagę niezależny rosyjski serwis The Bell, to wynik albo niekompetencji, albo próby gry na czas i odwlekania. Kreml domagał się bowiem zniesienia sankcji z państwowego Rosyjskiego Banku Rolnego i innych instytucji finansowych związanych z handlem żywnością. Przede wszystkim Rosja chce ponownego podłączenia ich do międzynarodowego systemu płatności SWIFT. Usunięcie jej firm z tego systemu rozliczeń jest jedną z najdotkliwszych sankcji wprowadzonych od początku wojny, a próby stworzenia własnego zamiennika nie wypaliły.Sprawdź też: Dziennikarz tropi rosyjskie wpływy w Polsce. „Dotknęły mnie groźby”Dalej Kreml chce ściągnięcia z listy sankcji firm eksportujących żywność i nawozy, a także firm, które ubezpieczają transporty tych towarów. Chcą także zniesienia sankcji z rosyjskich statków handlowych przewożących żywność i przywrócenia dostaw zachodniego sprzętu rolniczego do Rosji.Sankcje, których nie maZ pozoru Rosja chce odblokować jedną z kluczowych gałęzi przemysłu, która zablokowana tak naprawdę nie jest. Amerykanie, nawet gdyby chcieli, nie są w stanie tych żądań w pełni spełnić. Mogą ułatwić Rosjanom życie, przywracając Rosyjski Bank Rolny do rozliczeń w dolarach i zmniejszyć ryzyko w całym łańcuchu pośredników. Ale siedziba główna operatora systemu SWIFT jest w Belgii i Amerykanie nie mają tu nic do gadania.Domaganie się zniesienia sankcji na żywność i nawozy jest co najmniej osobliwe, bo obie kategorie wyłączone są z sankcji. Zachód mógł znieść jeden szok cenowy – energetyczny, dwóch już nie. Rosja jest jednym z największych na świecie producentów nawozów azotowych i w obawie przed radykalnym wzrostem cen żywności, dla tych towarów uczyniono wyjątek w sankcjach.Przeczytaj także: Rachunek za pomoc USA do poprawki. Amerykanie żądają wszystkiego i odsetekTylko w zeszłym roku, jak podliczył Reuters, eksport rosyjskich nawozów do Europy wzrósł o 33 proc. To 6,2 mln ton nawozu wartych 2,2 mld euro. Największym kupcem jest… Polska. To nie jest dwulicowość kraju, bo Polska jest wśród największych orędowników wciągnięcia tych kategorii na listę sankcji. UE wielokrotnie próbowała w tej czy innej formie je wprowadzić, to się jednak nigdy nie udało.W liście warunków pojawił się też rosyjski przemysł rybny, który sankcjami Amerykanie objęli w 2022 r., jeszcze w czasach Bidena, ale „rosyjskość” definiuje miejsce ich przetwarzania. Zatem do USA trafiają rosyjskie ryby, tylko że przez Chiny.Taktyka na niepowodzenie?Wszystkie te warunki wydają się dalekie od istotnych dla obecnej sytuacji Rosji. Dla Kremla niewiele by zmieniły, bo zasadniczo to zaangażowani w cały łańcuch dostaw gracze muszą ponoszą większe koszty działalności, trudniej im znaleźć partnerów czy ubezpieczycieli, ale biznes, choć utrudniony, działa. Te warunki istotniejsze są dla rosyjskich oligarchów, którzy kontrolują największe firmy z tych sektorów. Oni są objęci sankcjami, oficjalnie przenieśli swoje udziały na pośredników, przynajmniej do czasu, aż sytuacja się wyprostuje. Jak zauważył „Bloomberg”, powołując się na źródła w Kremlu, wskazując akurat takie warunki i ten konkretny państwowy bank, Rosja po prostu bada, na co może sobie pozwolić, na ile Amerykanie będą tym zainteresowani i czy będzie mogła rękoma Trumpa wywrzeć nacisk na Europie.Zobacz też: Najpierw chwalił Trumpa. Teraz boi się ceł i żąda odwetu na USAZresztą, Rosjanie specjalnie się z tym nie kryją. Jeden z negocjatorów rosyjskiej ekipy, senator Grigorij Karasin powiedział w weekend w rosyjskiej telewizji państwowej, że rozmowy są trudne i „naiwnością byłoby oczekiwanie przełomów”. Dodał, że jego zdaniem rozmowy potrwają co najmniej do końca roku, a nawet przeciągną się na 2026. Stoi to w oczywistej kontrze do zapewnień Amerykanów, że negocjacje postępują bardzo sprawnie, a wojnę da się zakończyć wkrótce.Sprawa z eksportem rosyjskiej żywności stanowi kolejny przykład nietypowych żądań i gry na czas. Jak pisaliśmy w portalu TVP.Info, Putin postawił też żądanie ustanowienia w Kijowie rządu tymczasowego, w praktyce marionetek Rosji, do czasu przeprowadzenia wyborów. Równolegle Rosja zatwierdziła reorganizację armii, zwiększając jej liczebność, co nie do końca wygląda na przygotowania do długotrwałego pokoju. Amerykanie ten pomysł z miejsca odrzucili.