Źródłem choroby więźniowie gułagów. Gruźlica szaleje w szeregach rosyjskiej armii. Żołnierze nie są puszczani na leczenie, bo dowódcy potrzebują ich na linii frontu. To dodatkowo sprzyja szybkiemu rozprzestrzenianiu się epidemii. Winni są więźniowie, których wojsko chętnie przygarnia, oferując wolność, w zamian za zgodę na bycie „mięsem armatnim”. O problemie poinformował m.in. niezależny rosyjski serwis Toczka. Dziennikarze opisują funkcjonowanie szpitala Burdenki w miejscowości Puszkino, w obwodzie moskiewskim. Placówka pęka w szwach, a jej pacjentami są wojskowi chorzy na gruźlicę. Jeden z nich twierdzi, że leczy się tam ponad tysiąc żołnierzy.Kto się nie leczy, idzie na frontRosyjski serwis przedstawia przykład 38-letniego Jewgienija, który został zmobilizowany w październiku 2022 roku. Żołnierz miał nawrót wyleczonej wcześniej gruźlicy, ale jego dowódcy początkowo nie chcieli w ogóle słyszeć o jego leczeniu.– Dowództwo nie odpowiadało na skargi. Tłumaczyli: jesteś tchórzem, po prostu nie chcesz iść na misję – zdradza w serwisie Toczka, rosyjski rekrut.Żołnierz przez trzy miesiące starał się o możliwość przebadania, w końcu wstawił się za nim dowódca plutonu medycznego. Po przeprowadzeniu tomografii komputerowej i jednoznacznej diagnozie został wysłany na cztery miesiące do szpitala Burdenki. Panował tam już ogromny tłok, bo nikt nie ma kontroli nad epidemią i zatacza ona coraz szersze kręgi w armii.Zobacz także: Rosyjscy żołnierze zdradzają na potęgę. „Wszystko przez cholerną wojnę”– Było przeludnienie, wprowadzili więc ścisły reżim. Tych, którzy zaczęli pić alkohol, po prostu wyrzucono. Jeśli ktoś naruszył zasady, to oznaczało, że nie chce być leczony i odsyłano go automatycznie na front – przyznaje Jewgienij. Grupa Wagnera brała każdego rekrutaRosyjski wojak zdradził, że takich przypadków było dziennie po kilka. Pozbywano się nawet tych, którzy nie byli do końca wyleczeni. Według jego obserwacji, rozprzestrzeniania się tego typu chorób – oprócz gruźlicy, także np. HIV czy zapalenia wątroby – znacznie wzrosło od czasu, kiedy doszło do zmiany przepisów i do armii zaczęli trafiać więźniowie gułagów i wszelkich innych ośrodków odosobnienia. W koloniach karnych gruźlica jest bardzo powszechną chorobą – zapada na nią co trzeci osadzony. Więźniowie trafiali przede wszystkim do tzw. Grupy Wagnera, a tam, przy naborze nie było żadnych badań na obecność gruźlicy. Oficjalnie rosyjskie ministerstwo obrony w pewnym momencie zakazało wagnerowcom rekrutacji z więźniów. Formalnie nie ma też zgody na rekrutację pacjentów z gruźlicą, ale w praktyce przymyka się na to oko. Ogromne braki na froncie wymuszają wręcz nabory na wszelkie możliwe sposoby, także osób z różnymi chorobami. Zobacz także: „Przyprowadź przyjaciela”, czyli Rosja desperacko szuka rekrutówPierwsze efekty tej „polityki” są już widoczne także w szerszym kontekście. W całej Rosji nastąpił gwałtowny wzrost zachorowań na gruźlicę. Jest to tłumaczone zwalnianiem żołnierzy z wojska. W 2023 roku w Europie odnotowano 225 000 przypadków gruźlicy, ale aż za 55 000 przypadków odpowiadała Rosja, czyli jedną czwartą.