Nie działał dla pieniędzy. Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymali pod Warszawą ok. 50-letniego Siergieja P. z Ukrainy, który miał szpiegować na rzecz rosyjskich służb specjalnych – dowiedział się portal TVP.Info. Mężczyzna zbierał informacje o obiektach wojskowych, infrastrukturze krytycznej i transportach kolejowych. Do zatrzymania Siergieja P. doszło w środę 19 marca w jednej z podwarszawskich miejscowości. Agenci ABW rozpracowywali mężczyznę już od jakiegoś czasu. Z ich ustaleń wynikało, że Ukrainiec zajmował się obserwacją, filmowaniem i fotografowaniem obiektów wojskowych, infrastruktury krytycznej oraz transportami. Głównie w Warszawie i okolicach. Z ustaleń portalu TVP.Info wynika, że Siergiej P. jest Ukraińcem rosyjskiego pochodzenia. Jego ojciec miał służyć w armii ZSRR w różnych krajach Układu Warszawskiego oraz na Ukrainie. Domniemany szpieg został zwerbowany za pomocą komunikatora Telegram (obecnie najpopularniejszego narzędzia rosyjskich specsłużb do wyszukiwania agentów i sabotażystów). Co ciekawe, miał zgodzić się na współpracę z Rosją nie dla pieniędzy, ale z powodów ideowych. Czytaj także: Elektronika obciąża szpiega Kremla. Działał prężnie w Polsce i nie tylko – W Polsce pracował w budowlance, choć z wykształcenia jest szlifierzem kamieni szlachetnych. Wielokrotnie przyjeżdżał do naszego kraju na kilkutygodniowe pobyty. Podróżował także po Europie, co każe nam sprawdzić, czy i tam nie realizował zadań wywiadowczych – mówi portalowi TVP.Info jeden z funkcjonariuszy kontrwywiadu. W Mazowieckim Wydziale Zamiejscowym Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie Ukrainiec usłyszał zarzuty udziału w szpiegostwie na rzecz obcego państwa. Na wniosek śledczych sąd aresztował podejrzanego na trzy miesiące. W mazowieckich „pezetach”, od lat, działa specjalna komórka zajmująca się sprawami o szpiegostwo oraz sabotaże. Prokuratorzy tej jednostki prowadzą śledztwa m.in. w sprawie podpalenia hali Marywilska 44, wysyłaniu firmami kurierskimi paczek z bombami zapalającymi czy byłego sędziego Tomasza Szmydta. Czytaj także: Nad Wisłą werbowali do Grupy Wagnera. Jest wyrok dla rosyjskich szpiegów