„Sprawa Wiktorii” w TVP VOD. Na policji powiedzieli mi, że mam być cierpliwa. Cztery lata – oni nic nie mają w systemie – mówi Wiktoria.Film ma trzy miliony wyświetleń i tysiące komentarzy, a w sprawę zaangażowała się jedna z najważniejszych organizacji broniących praw kobiet – Feminoteka. Powstała petycja do ministra sprawiedliwości z żądaniem zajęcia się sprawą natychmiast. Podpisały się pod nią setki osób.Śledztwo w programie „Reporterzy”Autorzy programu „Reporterzy” postanowili zbadać sprawę i zapytać przedstawicieli organów ścigania, jak w tym przypadku wyglądało działanie poszczególnych instytucji. Dotarli też do zeznań wszystkich przesłuchanych w tej sprawie.– Wbrew twierdzeniom pokrzywdzonej w toku postępowania przesłuchano wszystkie osoby, które miały mieć jakąkolwiek wiedzę na temat przedmiotowego zdarzenia, także przesłuchano tego pana w charakterze świadka. To jest jeden z przykładów sprawy, gdzie wszyscy naprawdę zadziałali – mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Karolina Stocka-Mycek.Szczegółowa analiza akt rzuca jednak nieco inne światło na to, co mówi Wiktoria w internecie. Policja od razu zaczęła działać, a postępowanie prokuratorskie zostało wszczęte już trzy dni po zgłoszeniu. Kobietę przesłuchano i to dwukrotnie. Przesłuchano też jej siostrę, obydwoje rodziców, wskazanego przez nią sprawcę, a także jego rodziców. Co więcej, w zamieszczonym w internecie filmiku Wiktoria twierdzi, że kobieta, która ją przesłuchiwała w napastliwy sposób zapytała ją czemu „nie przerwała stosunku”, sugerując, że „pewnie jej się podobało”. Zobacz również: „Reporterzy”. Gangsterzy trzęsą WałbrzychemWeryfikacja zeznań WiktoriiAgnieszka Zelek postanowiła to sprawdzić. Na godzinnym nagraniu wideo z przesłuchania Wiktorii w sądzie takie słowa nie padają.– W mojej ocenie prokuratura zrobiła naprawdę kawał dobrej roboty. Trudno sobie wyobrazić, że prokuratura miałaby w tym jakiś interes prawny, żeby sfingować jej zeznania. – wyjaśnia radca prawny Katarzyna Stankiewicz.Wiktoria zapytana o rozbieżności między tym, co mówi, a tym co jest w aktach, nie tylko nie jest w stanie ich wytłumaczyć, ale też dziwi się, że podpisała zeznania. Jak się okazuje, Fundacja Feminoteka przed wystosowaniem petycji, której głównym motorem była sprawa Wiktorii, nie zapoznała się z aktami sprawy. – To jest w gestii pokrzywdzonej … nie jest ich zadaniem prowadzenie śledztw, sprawdzanie, czy ktoś mówi prawdę, czy nie – tłumaczy Katarzyna Nowakowska z Fundacji Feminoteka.Reportaż „Sprawa Wiktorii” do zobaczenia w TVP VOD.Zobacz też: Legia, Rosjanie i e-papierosy. Tak kiwa się prawo na stadionie