Problemy byłego szefa RCL. Krzysztof Szczucki usłyszał w prokuraturze zarzut związany ze stworzeniem w Rządowym Centrum Legislacji (RCL) wydziału, który miał służyć do promocji jego osoby jako kandydata w wyborach. Poseł PiS uważa, że wnioski prokuratury są „bezpodstawne”. Szczucki był szefem RCL-u od sierpnia 2020 do listopada 2023 r. Gdy PiS przegrało wybory parlamentarne, Mateusz Morawiecki powołał posła na stanowisko ministra edukacji i nauki w dwutygodniowym rządzie. Szczucki, uzyskując mandat poselski, nie mógł bowiem dalej kierować rządowym centrum. Czytaj także: Chwalenie samego siebie pod pseudonimem, to „sytuacja naturalna”Kiedy powołano do życia nowy rząd Koalicji Obywatelskiej w RCL przeprowadzono audyt, w wyniku którego stwierdzono, że Szczucki powołał w instytucji wydział edukacji i komunikacji, do którego zatrudniono osoby mające zajmować się kampanią wyborczą polityka.„Wzór dla innych instytucji”– W praktyce nowi pracownicy zajmowali się wyłącznie promocją swojego pracodawcy w nadchodzących wyborach – mówił Jan Grabiec, szef KPRM, który zlecał audyt w Rządowym Centrum Legislacji.Czytaj także: Fikcyjna tożsamość Nawrockiego. Poseł PiS: Batyr? Nie znam sprawyGrabiec przekonywał, że nie wykonywali oni obowiązków w KPRM, albo logowali się do systemu dziesięć razy w roku. Według szefa KPRM na wynagrodzenia i delegacje zespołu wydano co najmniej 900 tys. zł z publicznych pieniędzy.– Złożyłem wniosek o udostępnienie mi akt. Te akta za kilka tygodni, wedle deklaracji prokuratora, zostaną udostępnione i wtedy, kiedy wspólnie ze swoimi pełnomocnikami zapoznam się z tymi aktami, oczywiście do wszystkiego się ustosunkuję – stwierdził we wtorek Szczucki przed siedzibą stołecznej prokuratury.– Tak, jak mówiłem wcześniej, te zarzuty, ten zarzut jeden tak naprawdę formułowany jest bezpodstawny. Rządowe Centrum Legislacji funkcjonowało pod moim kierownictwem w sposób prawidłowy, rzetelny i było wzorem dla innych instytucji. Myślę, że w tym postępowaniu to znajdzie swoje odzwierciedlenie.