Wystarczyło jedno pytanie reportera. Wystarczyło kilka godzin, żeby Donald Trump odebrał przywileje dzieciom swojego poprzednika. Ashley i Hunter Bidenowie nie będą już chronieni przez Secret Service. Agenci mieli czuwać nad bezpieczeństwem dzieci Joe Bidena jeszcze do lipca, ale kiedy obecny prezydent dowiedział się o sprawie, błyskawicznie to zmienił. Wszystko zaczęło się od pytania jednego z reporterów. Dziennikarz próbował dowiedzieć się od przywódcy USA, na jakiej zasadzie Secret Service chroni Huntera Bidena. Trump odpowiedział, że nie ma wiedzy na ten temat, ale obiecał zbadać sprawę.Kilka godzin później prezydent poinformował w serwisie Truth Social, że odbiera dzieciom swojego poprzednika ochronę państwowej agencji.„To niedorzeczne!”„Hunter Biden korzystał z ochrony Secret Service przez wydłużony czas, a za wszystko płacili podatnicy. Przydzielono mu aż 18 osób, co jest niedorzeczne!” – stwierdził Donald Trump. Polityka dodatkowo rozsierdziło to, że syn jego poprzednika pojechał na wakacje do RPA – kraju, w którym przestrzeganie praw człowieka budzi spore wątpliwości. Stany Zjednoczone skreśliły Republikę Południowej Afryki z listy państw otrzymujących pomoc finansową.Jak podkreślił Trump, Hunter Biden traci ochronę Secret Service „natychmiast”. Podobnie wygląda sprawa w przypadku jego siostry. O bezpieczeństwo Ashley Biden dbało 13 agentów.Trump wcześniej zrobił to samoDożywotnia ochrona Secret Service przysługuje w USA byłym prezydentom oraz ich małżonkom. Pozostali bliscy przywódców, jeśli mają co najmniej 16 lat, tracą opiekę agentów po zakończeniu kadencji danego prezydenta. Joe Biden przed opuszczeniem Białego Domu przedłużył jednak ochronę dla swoich dzieci o pół roku. Podobnie zrobił pod koniec swojej pierwszej kadencji Donald Trump. Joe Biden zgodził się, żeby Baron Trump nadal miał opiekę Secret Service, mimo ukończenia 16 lat.CZYTAJ TEŻ: Sprawa zabójstwa Kennedy'ego. Trump ujawni dokumenty