Czterokrotnie ratował się spadochronem. John „Paddy” Hemingway, ostatni żyjący pilot z ekipy „Nielicznych” i uczestnik słynnej bitwy o Anglii podczas II wojny światowej, odszedł w spokoju w poniedziałek w wieku 105 lat – poinformowały Królewskie Siły Powietrzne (RAF). – Nigdy nie uważał się za bohatera i często mówił o sobie jako o „fartownym Irlandczyku”, człowieku, który po prostu wykonuje swoją pracę, jak wielu innych z jego pokolenia. Pomimo poświęcenia, opowiadał o radosnych wspomnieniach i chwilach, które dzielił ze swoimi rówieśnikami, z których wielu nigdy nie wróciło do domu – powiedział premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer.Walczył nad Francją, Anglią i WłochamiJohn „Paddy” Hemingway urodził się w 1919 r. w Dublinie. W wieku 19 lat wstąpił w szeregi RAF-u. Jego pierwsze misje bojowe zapewniały osłonę myśliwców dla Brytyjskich Sił Ekspedycyjnych i innych wojsk aliancki, które wycofywały się na plaże Dunkierki, co później określono jako bitwa o Francję.Czytaj także: Papież wraca do zdrowia. Watykan opublikował zdjęcie FranciszkaHemingway odegrał kluczową rolę w skutecznej obronie Wielkiej Brytanii w czasie nieustających nalotów niemieckiego Luftwaffe od lipca do września 1940 r. po upadku Francji. 85. Dywizjon irlandzkiego pilota zestrzelił 90 samolotów wroga w ciągu 11 dni w maju tamtego roku.„Paddy” w czasie słuzby ocierał się o śmierć praktycznie codziennie. W sierpniu 1940 r. jego samolot został dwukrotnie trafiony w zaciekłych walkach, co zmusiło pilota do awaryjnego opuszczenia Hurricane’a i lądowania w morzu u wybrzeży Essex, a za drugim razem na bagnach. Później były jeszcze dwa takie przypadki, w których Hemingway dwukrotnie ratował się skokiem na spadochronie.Koniec pewnej eryPo raz czwarty „Paddy” wyskakiwał ze swojej maszyny w kwietniu 1945 r., gdy służył w Mediterranean Allied Air Forces. Podczas ataku na siły wroga w pobliżu Rawenny jego Spitfire został wielokrotnie trafiony ogniem przeciwlotniczym. Wylądował na spadochronie na terytorium wroga, ale udało mu się nawiązać kontakt z włoskimi partyzantami, którzy pomogli mu wrócić do jego dywizjonu.Czytaj także: Na froncie idzie atak za atakiem. Żołnierze walczą o atuty dla polityków– To było pokolenie, które rozumiało znaczenie służby i braterstwa. Pokolenie, które wierzyło, że ciężką pracą, jasnością celu i determinacją do osiągnięcia sukcesu, porażka nie wchodziła w grę – powiedział szef Sztabu Sił Powietrznych Sir Rich Knighton.„'Paddy' zawsze miał błysk w oczach, wspominając zabawne chwile z kolegami we Francji i Londynie. Ten cichy, opanowany, zamyślony i psotny osobnik może nie chciał być ostatnim z „Nielicznych”, ale uosabiał ducha wszystkich tych, którzy wykonywali loty bojowe nad tą zieloną i przyjemną krainą. Jego odejście oznacza koniec pewnej ery i wzruszające przypomnienie poświęceń poniesionych przez tych, którzy walczyli o wolność podczas II wojny światowej” – napisano na stronie internetowej RAF-u.