Zatruwają łowiska Arktyki. Jednym z najbardziej radioaktywnych regionów morskich byłego Związku Radzieckiego jest Ocean Arktyczny. Pod niektórymi z najbardziej ruchliwych łowisk na świecie, wiele radioaktywnych okrętów podwodnych z czasów sowieckich rozpada się na dnie morskim. Dziesiątki lat później Rosja nadal przygotowuje się do ich podniesienia – informuje BBC. Przez 17 lat Moskwa obiecywała, że ten „podwodny grobowiec”, w którym znajdują się dwa radzieckie atomowe okręty podwodne i cztery moduły reaktorów, zostanie oczyszczony. Jednak dopiero w marcu 2020 r. prezydent Rosji Władimir Putin przygotował dekret federalny wzywający do realizacji projektu podniesienia dwóch łodzi z dna morskiego. Według doniesień miałoby to zmniejszyć ilość materiałów radioaktywnych w Oceanie Arktycznym o 90 procent.Promieniowanie miliona kiurówNiedawny raport BBC szczegółowo opisuje, że te dwa atomowe okręty podwodne zawierają milion kiurów promieniowania, co odpowiada 25 procentom promieniowania uwolnionego w pierwszym miesiącu po japońskiej katastrofie nuklearnej w Fukushimie.Nic dziwnego, że te dwa okręty podwodne nazywane są rosyjskim „Czarnobylem w zwolnionym tempie”, bowiem jest to katastrofa, która trwa od długiego czasu i wciąż się pogłębia. Czytaj także: Korea Północna buduje okręt z napędem atomowym. Dyktator na placu robótTajemnica państwowaZwiązek Sowiecki miał zwyczaj zrzucania odpadów radioaktywnych do morza.Ekolog Aleksiej Jabłokow, gdy był ministrem środowiska w rządzie Borysa Jelcyna, wydał w 1993 r. książkę szczegółowo opisującą liczbę okrętów z napędem jądrowym, które wylądowały na dnie oceanu. Nakreślił szczegółowo zakres problemu, choć przez lata większość informacji zawartych w tej książce uznawana była za tajemnicę państwową.Wojna i koszty nie do pokonania Ogromna liczba okrętów podwodnych o napędzie jądrowym pozostałych po zimnej wojnie, musiała zostać wycofana ze służby. Stany Zjednoczone i Związek Sowiecki zbudowały ponad 400 takich jednostek, które odegrały istotną rolę w systemach obronnych obu krajów.Z czasem jednak stało się jasne, że mimo strategicznego znaczenia, okręty te należy wycofać ze służby. W latach 90. Rosja posiadała już dużą flotę okrętów podwodnych z napędem jądrowym, które należało zutylizować.Jednakże w latach 90. XX wieku Rosja nie potrafiła rozwiązać tego problemu ze względu na trudności gospodarcze. Właściwa likwidacja okrętów napędzanych energią jądrową wymagała znacznych zasobów i czasu, w tym utylizacji reaktorów jądrowych, prętów regulacyjnych i innych elementów. Przez pewien czas Rosja współpracowała z innymi krajami, zwłaszcza z Norwegią, w celu pozbycia się swojego arsenału nuklearnego. Jednak wojna na Ukrainie i sankcje międzynarodowe znacznie spowolniły te wysiłki.Czytaj także: Amerykański okręt podwodny „zmuszony do odwrotu” przez Norwegów? SprawdzamyNorwegia, jeden z pierwszych krajów podejmujących współpracę z Rosją w tej dziedzinie, zakończyła swój udział w maju 2022 r. Wstrzymanie finansowania dwustronnej komisji bezpieczeństwa jądrowego z Rosją było konsekwencją rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Od 2014 roku, po aneksji Krymu, współpraca między oboma państwami stała się coraz bardziej ograniczona.Po katastrofie „Kurska”Ale nawet przedtem Rosja nie była w stanie samodzielnie sfinansować pozbycia się swoich okrętów podwodnych z napędem jądrowym. Po katastrofie „Kurska” w 2001 roku okręt został podniesiony na powierzchnię nie przez Rosjan, lecz przez holenderski okręt ratowniczy.Obecnie, z powodu wojny i międzynarodowej izolacji, kraje takie jak Holandia nie są gotowe udzielić Rosji pomocy w tego typu operacjach. Czytaj także: Efekt pustych pogróżek. USA wydają poradnik nuklearny