Została zapytana o ewentualny atak na Polskę i kraje bałtyckie. „Putinversteher”, czyli „ktoś, kto rozumie Putina” lub „znawca Putina” to popularne na świecie niemieckie słowo, będące dziś w zasadzie obelgą, obarczone jest bowiem krytyką polityki Niemiec w stosunku do Rosji. Angela Merkel kategorycznie zaprzecza, że do takich osób należy. Była szefowa niemieckiego rządu w obszernym, weekendowym wywiadzie dla „Berliner Zeitung” poruszyła szereg tematów zawartych także w swojej biografii, o której pisaliśmy w portalu TVP.Info.Angela Merkel zapytana o potencjalny atak Rosji na Polskę i kraje bałtyckieZapytano ją, czy Putin zaatakuje kraje bałtyckie lub Polskę i Niemcy. Odpowiedziała, że osłabianie innych krajów jest częścią doktryny wojskowej Rosji i robi to „za pomocą środków, którymi obecnie dysponuje”. Jej zdaniem nie ma absolutnie żadnego usprawiedliwienia dla ataku Rosji na inny kraj.Co ciekawe, odniosła się do bieżącej polityki i stosunków międzynarodowych. Szczególnie ciekawa była odpowiedź na pytanie, czy uważa się za osobę „rozumiejącą Putina”. Ten neologizm to dziś więcej niż tylko określenie kogoś, kto próbuje zrozumieć perspektywę Rosji, to słowo ocierające się o obelgę, krytyka pobłażliwej polityki w stosunku do Kremla, uzależnienia Niemiec od współpracy z Rosją, za którą dziś pokutują, niedostrzeżenia, jaka Rosja jest naprawdę. Sztandarowym przykładem takiej osoby jest niegdysiejszy niemiecki kanclerz Gerhard Schroeder. „Putinversteher” to ktoś, kto oficjalnie nie aprobuje ataku na Ukrainę, ale sprzeciwia się np. rozszerzeniu NATO na wschód, by nie antagonizować Kremla i powiela wygodną dla Rosji narrację.Co to znaczy „Putinversteher”?Angela Merkel w rozmowie z „Berliner Zeitung” kategorycznie zaprzeczyła, że jest „putinversteherem”. „Proponuję postawić się na moim miejscu w tamtym czasie. A także dziś, gdy pojawiła się inna perspektywa, nie mówić od razu, że podjęto złe decyzje. Z pewnością nie akceptuję tego w odniesieniu do mnie” – mówiła. Zapewniła, że nie miała złudzeń co do Putina, że zaatakował Ukrainę jeszcze zanim połączona inwestycja Niemiec i Rosji, czyli Nord Stream 2, zaczął działać.Zobacz też: Nerwowe godziny. Wysłannik Trumpa czeka na decyzję PutinaOna sama, jak powiedziała, nie lubi tego określenia. Podkreśliła jednakże, że „rozumienie, co robi Putin, poprzez postawienie się na jego miejscu, nie jest złe”. Jej zdaniem pozwala to przygotować się na następne ruchy dyplomatyczne. „Musi być dyskusja na ten temat. Trzeba myśleć z wyprzedzeniem o inicjatywach dyplomatycznych, aby były dostępne we właściwym momencie” – dodała Merkel. Zastrzegła jednak, że „prezydent Zełenski nie może sam zdecydować, kiedy nadszedł czas na dyplomację. Ukraina może to zrobić tylko razem ze swoimi zwolennikami”.Zapytano ją o słynną już kłótnię Zełenskiego z Trumpem i Vance’em podczas wizyty w Białym Domu. Opisała ją jako przygnębiającą. „Wolałabym tego nie widzieć, zwłaszcza że cała Rosja je widziała, w tym prezydent Putin”.Angela Merkel powiedziała w rozmowie, że Putinowi bardzo zależy na uznaniu, „zwłaszcza ze strony Ameryki”. Oceniła, że ten sposób myślenia rosyjskich przywódców sięga czasów zimnej wojny. Zdaniem Merkel to nie Niemcy czy Unia, ale właśnie USA są istotnym graczem dla Kremla, bo są największą potęgą. „To USA są jego [Putina – red.] punktem odniesienia”. Odniosła się też do niedawnego głosowania w ONZ. „Fakt, że USA wraz z Rosją przyjęły rezolucję przeciwko integralności Ukrainy zaledwie kilka dni przed spotkaniem w Gabinecie Owalnym, jest zdumiewający, niezwykły” – mówiła Angela Merkel.