„Przetrwamy to, ziomeczki” – zapewniał poseł. Prok. Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Krajowej, potwierdził, że w kwietniu ubiegłego roku utworzono na jednym z komunikatorów „grupę wejście” i należał do niej między innymi poseł Dariusz Matecki. Grupa miała służyć do ostrzegania jej członków przed działaniami organów ścigania w sprawie Funduszu Sprawiedliwości. Rzecznik PK podczas czwartkowego briefingu przekazał, że z materiału dowodowego wynika, że grupa ta została utworzona na kilka dni po tym, jak zostało dokonane pierwsze zatrzymanie w śledztwie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości – w tym ks. Michała Olszewskiego, prezesa Fundacji Profeto.Nowak potwierdził, że w tej grupie aktywny był również poseł PiS Dariusz Matecki, obecnie podejrzany w sprawie Funduszu Sprawiedliwości, który decyzją sądu został aresztowany na dwa miesiące. O areszt wnioskowała prokuratura, która zarzuciła posłowi popełnienie sześciu przestępstw.Czytaj także: Szczucki wezwany do prokuratury. W tle poważne zarzuty„Gazeta Wyborcza” ujawniła, że poseł Matecki od 1 kwietnia 2024 roku na jednym z komunikatorów prowadził szyfrowaną korespondencję na „grupie wejście" z „kolegami ze stowarzyszeń Fidei Defensor, Liderzy Obrońców Wiary i Stowarzyszenie Przyjaciół Zdrowia”. Według gazety nazwa grupy wzięła się z tego, że poseł PiS wraz z Mateuszem W. i Adamem S. byli pewni, że w najbliższych dniach dojdzie do zatrzymań. Jej celem miało być ostrzeganie się nawzajem przed ewentualnymi działaniami organów ścigania.Ustalono, że korespondencja z grupy na Signalu miała się nie zachować, ale sprawę zaniedbał Adam S. „Gdy został zatrzymany, na jego smartfonie ABW znalazła nieskasowane wpisy z okresu od 1 do 8 kwietnia 2024 roku. Dziś są jednym z dowodów, że Matecki zacierał ślady i utrudniał śledztwo” – podała gazeta.„Mamy jeszcze kogoś zaufanego w mieście?”1 kwietnia ubiegłego roku Matecki napisał: „codziennie o poranku w dni robocze wrzucamy tu status z informacją, czy coś się dzieje”. Apelował też o dzielenie się dokumentami, jakie służby przedstawiają podczas wejścia do domu.„Jeśli wejdą do nas w jednym czasie, to nie mamy zbyt wiele szans. Czy mamy kogoś zaufanego w mieście jeszcze? L.?” – martwiła się Patrycja Sz., kierowniczka biura Mateckiego. Ten odpowiedział: „L. nie będzie chciał się angażować. Zdziwię się, jak będzie nas teraz rozpoznawał na ulicy”.Poseł PiS, który w związku ze śledztwem prokuratury przebywa obecnie w areszcie w Radomiu, wyraził „nadzieję, że na dyskach” w biurze Fidei Defensor, „nie ma jakichś pozostałości po G. Przypał będzie, jak znajdą jakieś gejowskie porno”. Zapewniał też „ziomeczków”, że to „przetrwają”. „Trzeba czekać na powrót PiS do władzy” – sugerował.Czytaj także: 700 milionów na Instytut Pileckiego. Wiceminister wylicza, na co je wydano