Wspomnień czar. Kojarzy się przede wszystkim z goździkiem i rajstopami, których odbiór należało pokwitować w zakładzie pracy. W niektórych z nich wręcz do tego przymuszano, grożąc obdarowywanym dyscyplinarką. Jak wyglądał Dzień Kobiet czasów PRL? Co usłyszała reporterka Dziennika Telewizyjnego, kiedy pytała o sens tego święta? „Czy specjalnie potrzebny jest pani dzisiejszy dzień po to, żeby mężczyzna dał kwiatek, żeby były uśmiechy?” – pyta w archiwalnym nagraniu Dziennika Telewizyjnego reporterka. „Tak” – odpowiada stanowczym głosem zaczepiona przez nią kobieta. Dzień Kobiet? „Żeby lepiej pracowały” W dalszej części materiału reporterka zadaje jednemu z mężczyzn pytanie: „Dlaczego kobietom potrzebny jest Dzień Kobiet?”. W odpowiedzi słyszy: „Żeby lepiej pracowały”. Choć Dzień Kobiet w czasach PRL świętowała cała Polska, główne obchody odbywały się tak naprawdę w zakładach pracy, burach oraz halach produkcyjnych. To właśnie 8 marca pojawiali się przedstawiciele partyjni, a nawet I sekretarza KC PZPR, który nie tylko składał obywatelkom życzenia z okazji ich święta, ale podkreślał jak ważną rolę pełnią w budowaniu nowej, lepszej Polski. Czytaj też: „Złote Tarasy” czasów PRL. „Sezam” na zawsze znika z mapy WarszawyChoć do dziś Dzień Kobiet kojarzy się z czasami PRL, tak naprawdę nie w tej epoce rozpoczęła się jego historia. W 1909 roku, dokładnie 28 lutego, Socjalistyczna Partia Ameryki postanowiła zorganizować marsz upamiętniający protest szwaczek. To właśnie to wydarzenie uznano za pewnego rodzaju pierwsze obchody Narodowego Dnia Kobiet. Z roku na rok idea tego święta zyskiwała coraz większe uznanie w kolejnych krajach. W 1921 roku Dzień Kobiet stał się międzynarodowym świętem. W Polsce Dzień Kobiet zaczął być obchodzony od 1911, ale zyskał na znaczeniu dopiero po II wojnie światowej, właśnie w epoce PRL. To była idealna okazja, by wykorzystać ten dzień do propagandowych działań i pokazać jak ważne dla kraju są kobiet i jak władza o nie dba. Dzień Kobiet w PRL. Kwiaty i rajstopy pojawiły się dopiero w latach 60. Jak nietrudno się domyślić sposób obchodzenia tego święta przywędrował do Polski z bratniego kraju, czyli ZSRR. Dzień ten obowiązkowo świętowano w zakładach pracy i szkołach. Organizowano uroczyste apele, spotkania, a nawet występy artystyczne. Pracownice mogły liczyć na symboliczne i skromne upominki, bo w czasach, gdy półki sklepowe świeciły pustkami, trudno było zdobyć coś naprawdę „ekstra”. Nie od razu jednak Dzień Kobiet prezentami stał. W latach 50. ważniejsze od rozrywki i upominków było wyrabianie normy. 8 marca był doskonałą okazją do bicia rekordów i rywalizacji. Dopiero po śmierci Stalina, dokładnie w latach 60. kobiety zaczęły otrzymywać drobne prezenty. Zazwyczaj były to rajstopy oraz goździk a w późniejszych latach tulipany. Jeśli organizatorom Dnia Kobiet w danym zakładzie udało się dostać odpowiednią ilość danego produktu, panie otrzymywały też czekoladki, kawę, a także mydło Lotos albo Zefir lub ścierki kuchenne. Pani Anna Birek w latach 70. pracowała w jednym z zakładów na warszawskiej Ochocie. W pamięci ma jeden, szczególny Dzień Kobiet. – Wiedziałyśmy, że czymś na pewno nas obdarują i byłyśmy przekonane, że to będzie jak zawsze przywiędły goździk i rajstopy. Tymczasem podczas odbierania prezentów poczułyśmy się, jak byśmy wygrały los na loterii. Każda z nas otrzymała perfumy i to nie byle jakie, bo to była „Pani Walewska”. Chyba nie było koleżanki, która się z tego nie ucieszyła – wspomina pani Anna. Lampka wina odmierzana miarką Oprócz kwiatów i upominków był to w zakładach pracy czas, kiedy można było wypić symboliczną lampkę alkoholu. W materiale Polskiej Kroniki Filmowej dokumentującej 8 marca 1969 roku zatytułowanym „Odfajkowane” widać, jak organizatorzy skrupulatnie odmierzają ilość alkoholu w każdym kieliszku. „Mistella i Lacrima – kobiece wina dyżurne. Przy ich pomocy, dodając po goździku na łebka, odfajkowano w niektórych instytucjach Dzień Kobiet” – mówi w materiale lektor. Dodaje, że w przygotowaniach czujnie uczestniczył główny księgowy a pieniądze na powyższe „dobra luksusowe”, czyli wino oraz kwiatek dla każdej z pań, wynosiły po 5 zł na kobietę. Czytaj też: 120 lat od rewolucji 1905 r. To od niej zaczęła się polaryzacja w PolsceCzęsto po zwiędniętego goździka, który w latach 70. został zastąpiony tulipanem, trzeba było ustawić się w kolejce a często też pokwitować odbiór. „Odbiór goździka przymusowy pod groźbą sankcji dyscyplinarnych” – mówi lektor w materiale Polskiej Kroniki Filmowej. Niby był to żart, ale w czasach PRL rzeczywiście można było znaleźć zakłady pracy, w których panie były ostrzegane zamieszczanymi na tablicach ogłoszeń konsekwencjami nieodebrania tego, co im się należało. Lepiej, więc było odstać swoje i nie protestować. Panowie, którzy składali życzenia i wręczali upominki, zazwyczaj nie odmawiali sobie całowania rąk koleżanek a czasem także siarczystych buziaków w policzki czy usta. „Kwiatek dla Ewy” suto zakrapiany alkoholem Dzień Kobiet w czasach PRL zyskał miano święta z „Kwiatkiem dla Ewy”. Telewizja, radio i prasa tego dnia poświęcały paniom bardzo dużo miejsca. Pokazywano uśmiechnięte pracownice fabryk, przodowniczki pracy, działaczki społeczne. Życzenia w telewizyjnych materiałach składali kobietom nie tylko prezenterzy, ale chociażby rosyjscy kosmonauci. W reportażach podkreślano, że 80 proc. pracowników handlu to kobiety.„Praca jest ciężka, a klienci w pierwszym odruchu złość wylewają właśnie na te panie” – mówi prezenter Dziennika Telewizyjnego z 8 marca 1984 roku. Dodaje też, że zawodem typowo kobiecym jest praca w centrali telefonicznej. „Tutaj mężczyzna może być tylko przełożonym telefonistki. No bo jak określić ten zawód w męskim wykonaniu? Telefonista? Słowo w języku polskim nieznane” – stwierdza. Czytaj też: 27 lat temu ostatni Żuk opuścił fabrykę w Lublinie. Był eksportowym hitemW materiale pojawia się również wzmianka o tym, że kobiety zakładają organizacje np. Ligę Kobiet lub organizują ważne sympozja naukowe. „Dzisiaj kobieta na kierowniczym stanowisku nie jest już nowością. Mieliśmy już nawet kobietę ministra” – mówi prezenter. Na koniec materiału dodaje, że bez kobiet „nie istniałoby życie”.Kiedy kończyła się oficjalna część obchodów, zaczynała się ta „po godzinach” niekoniecznie w towarzystwie pań, ale suto zakrapiana alkoholem. – Podczas oficjalnej, z przemówieniami, kobietom wręczano kwiaty. Podczas nieformalnej alkohol lał się strumieniami i dochodziło do różnych ekscesów, jak byśmy dzisiaj powiedzieli – wspominała w 2014 r. w rozmowie z Polskim Radiem pisarka Krystyna Kofta. Nieoficjalny hymn Dnia Kobiet czasów PRL Nieoficjalnym hymnem 8 marca w czasach PRL była, ale poniekąd do dziś jest, piosenka Edwarda Hulewicza „Za zdrowie pań”. Piosenkarz wymyślił w aucie, bo – jak wyznał w jednym z wywiadów – najlepiej tworzyło mu się w trakcie jazdy w ciszy i spokoju. „Za zdrowie Pań, za zdrowie/ Szampana pijmy aż do dna, Panowie!/ Za zdrowie Pań, za zdrowie/ Jedyny toast, który niechaj wiecznie trwa/ Dziewczyny treścią są naszych snów/ Dziewczyny dobre, dziewczyny złe/ Chociaż dziewczyna, marny to puch/ Bez dziewczyn nie ma życia, życia nie ma, nie!” – śpiewał Hulewicz. Jak wspomina pani Anna, bywało, że tego dnia nie tylko panowie, ale też panie świętowali procentami ten dzień. – Czasem niektóre koleżanki szły w miasto i następnego dnia nie stawiały się w pracy na czas. Kierownictwo przymykało na to oko i nie wyciągało konsekwencji – wspomina. Choć tak naprawdę Dzień Kobiet był świętem sztucznym i nieco naciąganym, do dziś wiele osób wspomina je z sentymentem i kultywuje zwyczaj składania życzeń lub wręczania kwiatów. Uroczyste apele lub kieliszek alkoholu został zastąpiony przez zaproszenia na pokazy filmowe albo warsztaty z rozwoju osobistego. Ciekawostką jest, że we wspomnianym wcześniej Dzienniku Telewizyjnym z 8 marca 1984 roku pojawia się również informacja o tym, że przed Sądem Okręgowym w Nowym Targu zakończył się proces przeciwko Jerzemu Julianowi Kalibabce, który odpowiadał za 103 przestępstwa i uchodził za przestępcę-uwodziciela. Losy Kalibabki stały się motywem popularnego serialu „Tulipan”. Komunikat o skazaniu go na 15 lat więzienia można odczytać jako pewnego rodzaju ostrzeżenie dla pań przed tego typu oszustami matrymonialnymi. To już jednak zupełnie inna historia… Czytaj też: Wiejska 9. Tu nie obowiązuje zakaz aborcji