„Nie wiem, co to by było.” Dziwne przeczucie i przytomność umysłu sprawiły, że listonosz z Pruszcza koło Bydgoszczy nie ruszył w dalszą drogę, ale wrócił do mieszkania, gdzie chwilę wcześniej nikt nie otworzył mu drzwi. Dzięki tej decyzji uratował starszą kobietę. Pani Genowefa może mówić o dużym szczęściu i dziękować losowi, że listonoszem w jej okolicy jest pan Łukasz. Pewnego dnia mężczyzna jak co dzień zapukał do drzwi, ale nikt nie otwierał. Wrócił do samochodu, żeby wypisać awizo, ale w tym momencie zapaliła mu się czerwona lampka, że dotychczas w tym domu zawsze ktoś był. Wrócił, pociągnął za klamkę i wszedł do mieszkania. – Coś mnie tknęło, żebym poszedł tam jeszcze raz sprawdzić – mówi Łukasz Mik. – Gdy wróciłem, pani Genowefa ostatkiem sił otworzyła mi drzwi. Zobaczyłem ją w dziwnej pozycji, widać było, że jest słaba i bardzo źle się czuje – dodaje listonosz z Pruszcza. Wezwane przed niego pogotowie zabrało kobietę do szpitala. Jak się okazało, miała silne zapalenie płuc i była bliska zasłabnięcia. Dzięki listonoszowi otrzymała pomoc na czas.– Jestem bardzo wdzięczna – mówi mieszkanka Pruszcza. – Nie wiem, co to by było. Leżałabym, mąż nawet nic by nie wiedział. Chwilę wcześniej jeszcze wstawiłam wodę na kawę – podkreśla, co mogło się wydarzyć, gdyby nie przytomność umysłu pana Łukasza.Czytaj więcej: Ciężkie paczki im niestraszne. Coraz więcej kobiet w firmach kurierskich