O stacjonarnej przychodni aborcyjnej ABOTAK pisze Anna J. Dudek. Mówi się, że najważniejsze decyzje w Polsce zapadają na Wiejskiej, bo tu jest Sejm. No więc my sobie kawałek tej Wiejskiej bierzemy i będziemy tu robić aborcje. Na Wiejskiej 9 w Warszawie – tak aktywistki Aborcyjnego Dream Teamu i organizacji Women Help Women ogłosiły powstanie ABOTAK, czyli stacjonarnej przychodni aborcyjnej. Miejsce – Wiejska 9 – jest nieprzypadkowe. W pobliżu jest nie tylko Sejm, ale też Kancelaria Prezydenta i Biuro Krajowe Platformy Obywatelskiej. Centrum dowodzenia. I, jak podkreślają aktywistki, centrum siostrzeństwa, wsparcia i pomocy. Bo, jak mówią, politycy wciąż blokują zmianę prawa aborcyjnego.SprawdzamDlatego Aborcyjny Dream Team mówi: dość czekania. I stawia kolejny krok: otwiera pierwszą w Polsce stacjonarną przychodnię aborcyjną. Jak wyjaśniają działaczki, będzie to miejsce (czynne już od 8 marca od godz. 12:00), w którym każda osoba znajdzie zrozumienie i profesjonalne wsparcie, bez oceniania i mnożenia barier.– To miejsce, gdzie nie tylko żądamy dostępu do aborcji, ale będziemy go faktycznie zapewniać – mówią działaczki, podkreślając, że charakter przychodni odzwierciedla po prostu rzeczywistość aborcyjną w Polsce. A jak ona wygląda? Aborcyjny Dream Team tylko w ubiegłym roku pomógł prawie 50 tys. kobietom w dostępie do aborcji farmakologicznej. Bo dziś ogromna większość aborcji odbywa się właśnie przy pomocy tabletek. – Tu się będą odbywały aborcje grupowe, będziemy zapraszać kilka osób na aborcję. Będziemy robić to razem, żeby pozbyć się stygmy wstydu – mówiła Justyna Wydrzyńska z Aborcyjnego Dream Teamu podczas konferencji prasowej przed otwarciem.– Będzie można u nas zrobić darmowy test ciążowy i przegadać, jakie są opcje – dodała Natalia Broniarczyk z ADT.Kontynuowała: – Dlaczego tutaj? Bo chcemy pokazać politykom i polityczkom, że my nie mamy więcej czasu na to, żeby czekać, aż oni się dogadają co do jakichś kolejnych kompromisów. Będziemy to robić same. Mówimy „sprawdzam”, to jest test na sojusznictwo, ponieważ Donald Tusk obiecał, że osoby, które będą pomagać w dostępie do aborcji, nie będą ścigane. Nie interesuje nas prawo z 1993 roku, które i tak nie jest przestrzegane. W tym miejscu nie obowiązuje zakaz aborcji. Otwieramy 8 marca i to jest prezent dla nas.Przyjdź, zrób test, pogadajWcześniej w rozmowie z TVP.info mówiła: – Kiedy rok temu w marcu Szymon Hołownia wstrzymywał czytanie ustawy o dekryminalizacji aborcji, stwierdziłyśmy, że nadszedł najlepszy moment.Od początku wiedziałyśmy, że nie chcemy klasycznej kliniki, miejsca zarobku dla lekarzy, którzy wcale nie są na bieżąco z aborcją, a my robimy ich 130 dziennie i same je miałyśmy, wiemy więc, jak wesprzeć osobę w trakcie tego procesu. Chciałyśmy miejsca, które będzie odzwierciedlać to, jak wygląda dziś większość aborcji, czyli miejsca wyglądającego jak dom, bez lekarzy, bo wcale w tych pierwszych 12 tygodniach nie są potrzebni. – U nas będzie można zrobić darmowy test ciążowy, pogadać, zdobyć informacje i zrobić aborcję z nami, ale też przejść przez poronienie samoistne. Chcemy pokazać, że ta opieka może wyglądać inaczej, być bardziej przyjazna, siostrzeńska. Osoba przerywająca własną ciążę nie ponosi odpowiedzialności karnej, ale te osoby, które pomagają.Jednak pamiętajmy, że Donald Tusk w sierpniu zeszłego roku powiedział, że wygląda na to, że nie da się zmienić prawa w tej kadencji, ale on może obiecać, że nie będą ścigane te osoby, które pomagają kobietom w aborcjach. Zatem czas powiedzieć „sprawdzam”.A jest co sprawdzać, bo choć w zapowiadanych przed wyborami 15 października „100 konkretach” znalazły się także te dotyczące aborcji, póki co żadne „konkrety” się nie wydarzyły.Wszyscy wiedzieli, że szanse na wprowadzenie liberalizacji prawa aborcyjnego są znikome – prezydent Andrzej Duda wielokrotnie zapowiadał, że taką ustawę, nawet jeśli przejdzie przez Sejm, i tak zawetuje – ale projektem minimum była dekryminalizacja aborcji.W obecnej sytuacji prawnej przeprowadzenie własnej aborcji nie jest karane, ale już pomocnictwo w niej – czyli na przykład, jak w przypadku Justyny Wydrzyńskiej, zapewnienie osobie będącej w niechcianej ciąży tabletek do przeprowadzenia aborcji farmakologicznej – jest zagrożone karą pozbawienia wolności. To się wciąż nie zmieniło, a ustawa wywołuje efekt mrożący w środowisku lekarskim. Część – niemała – lekarzy po prostu boi się odpowiedzialności karnej za przeprowadzenie aborcji nawet w przypadku, kiedy spełnione są przesłanki. ABOTAKA jakie to przesłanki?Zawarty w 1993 roku tzw. „kompromis aborcyjny” gwarantował, że aborcja będzie legalna w trzech przypadkach: jeśli jest następstwem czynu zabronionego, czyli gwałtu lub kazirodztwa, stanowi zagrożenie dla zdrowia i/lub życia kobiety lub jeśli u płodu występują śmiertelne i/lub nieuleczalne wady. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku wyeliminował tę ostatnią przesłankę – nazywaną embriopatologiczną – co sprawiło, że de facto aborcja w Polsce – ta legalna – stała się nieosiągalna, bo fakt, że tzw. „pomoc w aborcji”, czyli na przykład przeprowadzenie jej u pacjentki, która jej potrzebuje, jest penalizowany, wywarł paraliżujący efekt na części środowiska lekarskiego.Czytaj też: Pacjent usiłował zastrzelić swojego psychoterapeutęZgodnie z orzeczeniem TK sprzed 5 lat, obecnie aborcji w Polsce można dokonać wyłącznie w sytuacji, w której jest ona wynikiem gwałtu lub kazirodztwa, oraz kiedy stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia kobiety.To właśnie ta ostatnia przesłanka nastręcza, jak pokazują statystyki, trudności interpretacyjnych – część lekarzy nie wierzy, że pozostawanie w niechcianej ciąży i/lub w sytuacji, w której płód skazany jest, jeśli się urodzi, na cierpienie i śmierć, stanowi realne zagrożenia dla zdrowia psychicznego kobiety.Ministerstwo Zdrowia chwaliło się, że dzięki nowym obostrzeniom liczba aborcji spadła. W rządowych statystykach – owszem. Ale tylko dlatego, że funkcję państwa w zapewnianiu kobietom dostępu do pełni praw reprodukcyjnych, w tym bezpiecznej aborcji, przejęły organizacje pozarządowe. A ten ma najpierw tysiąc, a potem nieco ponad sto aborcji wykonanych w Polsce „na legalu” mówią: – Było ponad 100 tysięcy. Teraz te kobiety mogą przyjść do ABOTAK.Czytaj też: Nadużycia seksualne w Kościele. „Powstanie komisji jest priorytetem”