Śledztwo „Raportu specjalnego” TVP. Produkty z obłożonej sankcjami Rosji nie mogą być sprzedawane w Polsce ani krajach UE. Okazuje się jednak, że to tylko teoria. Według informatorów „Raportu specjalnego” TVP nasz kraj stał się w ostatnich latach głównym odbiorcą i punktem przerzutowym w handlu rosyjską sklejką brzozową. Ze sklejki produkuje się meble, zabawki, podłogi, które kupić może każdy z nas. Dziennikarze „Raportu specjalnego” TVP poszli tym tropem. Przeprowadzona przez nich prowokacja nie pozostawia złudzeń. 15 lat temu Rosja postanowiła, że drewno stanie się dla niej kolejnym surowcem strategicznym, równie ważnym co ropa i gaz. Kraj zainwestował miliardy rubli w produkcję brzozowej sklejki, niedługo potem zalał europejski rynek. Zyski z drzewnego biznesu przeznaczane były między innymi na zbrojenia. Perspektywa ogromnych dochodów – Polityka rosyjska zmierzała do tego, żeby uzależnić Unię Europejską od surowców. Jednym z takich surowców jest drewno – przyznał w programie Bartosz Bezubik, prezes firmy Biaform. – Sklejka jest bardzo charakterystycznym produktem, dlatego że jest najdroższa. Drewno kłodowane można było sprzedać w cenie 50 euro za m sześć., a sklejka miała swoją regularną cenę przed rozpoczęciem wojny w Ukrainie, na poziomie 1 tys. euro za m sześć, więc cena jest 20- krotnie wyższa – tłumaczył Jarosław Michniuk, prezes firmy Paged. CZYTAJ TEŻ: „Kolejna wojna” czy „zgniły pokój”. Nie wierzą ani Trumpowi, ani PutinowiMichniuk i Bezubik to prezesi polskich firm produkujących sklejkę brzozową. Obaj angażują się w zwalczanie importu nielegalnej sklejki do Europy. „Wtedy jeszcze nie zdawaliśmy sobie sprawy”– Jeżeli cena regularna była powiedzmy 1 tys. euro za m sześć., to Rosjanie oferowali 758 euro przed wybuchem wojny w Ukrainie. W sumie 60 proc. rynku europejskiego sklejki brzozowej było obsługiwane przez dostawy z Rosji i Białorusi. Zaczęło dochodzić do zamykania firm producentów europejskich – powiedział Michniuk. Pozostałe firmy ograniczały swoją produkcję, ponieważ nie były w stanie konkurować z producentami rosyjskimi. Wtedy jeszcze nikt nie zdawał sobie sprawy, że to świadoma strategia Rosjan. Co prawda Unia Europejska wprowadziła cła antydumpingowe, później dołączyły do nich sankcje po rosyjskiej agresji na Ukrainę, ale to nie powstrzymało handlu. Jak się okazuje, najwyżej zmodyfikowało jego formę. CZYTAJ TEŻ: Toksyczny klejnot rosyjskiej gospodarki. Nie chcą już go kupowaćPrzez kilka miesięcy dziennikarze „Raportu specjalnego” śledzili polskich importerów sklejki brzozowej. W jaki sposób ściągali oni towar wyprodukowany w Rosji? Jak tłumaczą się przedsiębiorcy? „Możemy o tym pomyśleć”Reporterzy skontaktowali się między innymi z rosyjskimi producentami sklejki. Niejaki Vladimir nie owijał w bawełnę: – Ujmijmy to w ten sposób. Jeśli chcesz bezpośredni ładunek z Rosji, możemy o tym pomyśleć. Okazało się, że wystarczy mail do rosyjskiego producenta, żeby dostać ofertę z Kazachstanu. Przez lata w taki właśnie sposób działały polskie firmy. Transporty drewna mogły docierać do kupców lub handlowców dzięki temu, że po drodze zamieniano dokumenty. Rosyjskie drewno było opisane jako produkt z Kazachstanu. Dziennikarze wytypowali firmy, które ich zdaniem mogą brać udział w procederze. Postanowili udawać klientów i kupić sklejkę od tych, którzy importują najwięcej, a sprzedają detalicznie. W jednym z takich magazynów znaleźli rzekomo ostatnie arkusze sklejki z Kazachstanu. W innym natomiast zaskoczyły ich oznaczenia chińskiego producenta. To potwierdza, że na mapie przemytu pojawiły się też nowe kierunki. Kolejny dystrybutor wprost przestawiał swoje produkty jako chińskie, chociaż na rynku z tego konkretnego sposobu pakowania słynie jedna firma – rosyjska. Specjaliści przyznali jednak w rozmowie z reporterami, że jeśli z rynku wypadnie jeden kraj, natychmiast zastępuje go inny, więc proceder może trwać latami. Wyniki badań nie pozostawiają wątpliwości Ekipa „Raportu specjalnego” odwiedziła niemiecki instytut Agroisolab, żeby sprawdzić geograficzne pochodzenie kupionych towarów. Badania wykazały, że dwie próbki pochodzą na pewno z Rosji, dwie nie pochodzą z krajów wskazanych w dokumentacji. Co istotne, już samo fałszowanie dokumentacji sugeruje, że sklejka mogła pochodzić z Rosji. – Niemożliwe. Mamy wszystkie świadectwa pochodzenia, gwarancję producenta. Byliśmy w tej fabryce osobiście, widzieliśmy ją, ośmielę się kwestionować te badania – powiedział skonfrontowany z wynikami szef jednej z firm. CZYTAJ TEŻ: Odwilż trwa. Amerykanie chcą złagodzić sankcje wobec Rosji