Moskwa coraz śmielsza. Rosyjskie media państwowe nie kryją radości z triumfu filmu „Anora” na tegorocznych Oscarach. To pierwszy raz od inwazji na Ukrainę, gdy ceremonia znalazła się w centrum rosyjskich wiadomości. Dla propagandystów to dowód na to, że „Rosji nie da się odwołać”, a Zachód – nawet jeśli niechętnie – musi się z nią pogodzić. Zdominowanie Oscarów przez film Seana Bakera – historię tancerki erotycznej, która wiąże się z synem rosyjskiego oligarchy – to nie tylko artystyczne zwycięstwo. W Rosji odbierane jest jako przejaw normalizacji, moment, w którym kultura kraju ponownie wkracza na światowe salony, pomimo trwającej wojny i sankcji. Fakt, że główną rolę męską w filmie gra Jurij Borisow, gwiazda rosyjskiego kina z przeszłością w produkcjach wpisujących się w patriotyczną narrację Kremla, budzi szczególne emocje. Aktor zdobył globalne uznanie, a jego kreację publicznie pochwalił sam Robert Downey Jr.Nie wszyscy jednak podchodzą do sukcesu Anory z entuzjazmem. Krytycy wskazują, że w trzecim roku pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę triumf filmu całkowicie ignorującego temat wojny może budzić niesmak. Ukraiński producent filmowy Aleksander Rodniański zwrócił uwagę, że „Anora” rozgrywa się w rzeczywistości sprzed pandemii – w świecie, w którym rosyjska agresja nie istnieje. W podobnym tonie wypowiedział się pisarz Michael Idov, wskazując, że podczas gdy Borisow odbierał owacje w Hollywood, w Moskwie aresztowano znaną krytyczkę filmową Jekatierinę Barabasz, oskarżoną o rozpowszechnianie „fałszywych informacji” – czyli o sprzeciw wobec wojny.Czytaj też: Oscary 2025. Kto otrzymał statuetki?Borisow i jego ekranowy partner Mark Ejdelstein nigdy publicznie nie wsparli inwazji, ale i nie zabrali głosu przeciw niej. To strategiczna neutralność, która pozwala im swobodnie poruszać się między Rosją a Zachodem. Ich milczenie kontrastuje z losem tysięcy rosyjskich artystów, którzy musieli emigrować lub ponieśli surowe konsekwencje za krytykę Kremla.Dla rosyjskich propagandystów ten rozdźwięk nie ma jednak znaczenia. W ich narracji Anora to dowód, że Rosji nie da się „odwołać”, a jej kultura pozostaje niezniszczalna. „Zachód prędzej czy później będzie musiał się z nią pogodzić” – napisał kremlowski komentator Siergiej Markow. W kontekście politycznego ochłodzenia między Waszyngtonem a Kijowem, nagrodzenie filmu o rosyjskich bohaterach przez amerykańskie Hollywood wydaje się dla Moskwy idealnym propagandowym paliwem.