Polityk musiał szukać innego noclegu. Tych wakacji J.D. Vance nie będzie wspominać zbyt miło. Wiceprezydent USA wybrał się na zimowe ferie do Vermont, ale zamiast ośnieżonych stoków powitali go demonstranci z flagami Ukrainy i transparentami. Protesty tak bardzo nie spodobały się politykowi, że postanowił on zmienić miejsce pobytu. Tuż po spotkaniu Donalda Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim J.D. Vance wybrał się na rodzinne wakacje do ośrodka Sugarbush Resort w stanie Vermont. Wiceprezydenta USA powitały na miejscu tłumy demonstrantów.Protestujący ustawili się wzdłuż ulic miasteczka Waitsfield, na niemal kilometrowym odcinku trasy przejazdu polityka. Demonstranci nie ukrywali swojego niezadowolenia z tego, co wydarzyło się w Białym Domu. Protestujący trzymali w rękach ukraińskie flagi, nie zabrakło też transparentów. J.D. Vance został nazwany „hańbą kraju”, „zdrajcą”, a nawet „nazistą”. Uczestnicy akcji radzili też republikaninowi, żeby „Jechał na narty do Rosji”.Nieoczekiwana zmiana planówPo drugiej stronie ulicy zebrali się zwolennicy Trumpa i Vance'a, którzy ustawili na trasie samochody z flagami „Make America Great Again”. Takie wsparcie okazało się jednak niewystarczające, żeby przekonać wiceprezydenta. J.D. Vance, jak podaje „New York Post”, zrezygnował z planowanego pobytu w czterogwiazdkowym hotelu niedaleko stoku i przeniósł się do innego, nieustalonego miejsca. Protesty w Vermont to skutek piątkowego spotkania Zełenskiego z Trumpem i Vancem w Waszyngtonie. Rozmowa zakończyła się sporem amerykańskich polityków z prezydentem Ukrainy. Według wielu komentatorów to właśnie Vance doprowadził do wybuchu awantury, kiedy pochwalił prezydenta USA za dążenie do dyplomatycznego rozwiązania konfliktu Rosji i Ukrainy. – O jakiej dyplomacji mówisz, J.D.? – zapytał wtedy Zełenski, co zaogniło sytuację. Ostatecznie Zełenski został wyproszony z Białego Domu.CZYTAJ TEŻ: Norweski odwet na US Navy. „Żadnego paliwa dla Amerykanów”