„Na ulicach jeszcze nigdy nie było tyle osób”. Służby zaczęły rzucać gaz w kierunku protestujących. Na ulicach jeszcze nigdy nie było tyle osób, co w tej chwili – relacjonuje w rozmowie z portalem TVP.Info Dorota Kuczmarska, Polka, która na co dzień mieszka w Atenach. Grecy stracili zaufanie do rządu. Zamieszki mogą jeszcze przybrać na sile. Sytuacja w Atenach wymknęła się spod kontroli. Protesty na ulicach stolicy są coraz większe.Zamieszki w Atenach coraz większe– Byłam w miejscu, gdzie działy się zamieszki od godziny 10:00. Przy Placu Syntagma (w samym centrum greckiej stolicy – red.) służby zaczęły rzucać gaz w kierunku protestujących. Musieliśmy zacząć schodzić w kierunku Omonii (dzielnica Aten – red.). Grecy podkreślają, że na ulicach jeszcze nigdy nie było tyle osób co w tej chwili. Wszystko wskazuje na to, że został pobity „rekord frekwencji” – mówi Dorota Kuczmarska, uczestniczka wiecu w Atenach, w rozmowie z portalem TVP.Info.Na początku wiec był nastawiony pokojowo. Z minuty na minutę napięcie rosło. W kierunku funkcjonariuszy poleciały koktajle Mołotowa. Są ranni.„Taksówki na protest są za darmo”– Wszystkie ulice są poblokowane. Grecy wyszli z transparentami. Zamknięte są wszystkie sklepy, w tym piekarnie. Jest ogólny strajk. Dzieje się i to dużo. Grecja „stanęła” na jeden dzień. Nic nie działa. Ludzie mają dość. Zbuntowali się. Zakupy można zrobić jedynie w małych arabskich sklepikach. Nie wygląda to dobrze. Co ciekawe, taksówkarze dowożą ludzi za darmo do miejsc strajku. Nikt nie zamierza pobierać za to opłat. W polskiej dzielnicy są awantury o miejsca parkingowe. Coraz więcej osób chce się pojawić w miejscu głównych wydarzeń. Przyjeżdżają też osoby spoza Aten – dodaje Polka mieszkająca w stolicy Grecji. Jak mogą wyglądać kolejne godziny?– Sytuacja jest bardzo napięta. Ludzie wymieniają się na „wartach”. Zamieszki mogą potrwać do wieczora. Nikt nie wyklucza, że może być jeszcze gorzej. Najpierw były rodziny z dziećmi, a teraz pojawiają się już „łobuzi” w zorganizowanych grupach. Chcą jeszcze większych zamieszek – mówi nasza rozmówczyni.Grecy domagają się prawdy, rząd umywa ręceGrecy domagają się wyciągnięcia odpowiedzialności wobec winnych najtragiczniejszej katastrofy kolejowej w historii kraju, w drugą rocznicę wypadku, w którym zginęło 57 osób.– Stracili zaufanie do rządu i partii rządzącej. Oni zakamuflowali najtragiczniejszą w skutkach katastrofę kolejową w historii tego kraju. Zginęły tam dziesiątki osób. Wszystko zostało zatuszowane. Zatarli ślady, przeszli do porządku dziennego. Nadal nikt nic nie wie. Rząd umywa ręce. Mówią tylko, iż zrobili to, co mogli. Nie zmienia to jednak faktu, że dla Greków to była idealna okazja, by wyjść na ulice. Obywatele chcą prawdy. Być może to wszystko skończy się nowymi wyborami – zakończyła Kuczmarska.Czytaj też: Tajemnicza epidemia w Kongu. Naukowcy wytypowali chorobę