Usłyszeli zarzuty i zostali aresztowani. Dwóch mężczyzn podejrzanych o wytwarzanie materiałów wybuchowych oraz posługiwanie się nimi zatrzymała policja w Świdnicy. Usłyszeli zarzuty i zostali aresztowani na okres trzech miesięcy. Zatrzymanym mężczyznom za czyn, którego się dopuścili grozi do 8 lat pozbawienia wolności. Eksplozja na przystanku autobusowym7 sierpnia 2024 roku na terenie jednej z wsi pod Żarowem doszło do eksplozji ładunku wybuchowego na przystanku autobusowym. W pobliżu przystanku znajdowały się zabudowania, jednak nikt nie odniósł obrażeń. Straty na jakie wyceniono zniszczony przystanek to około 16 tys. zł.Na miejscu policja zabezpieczyła liczne ślady, a funkcjonariusze Wydziału Kryminalnego rozpoczęli pracę nad ustaleniem sprawców tego zdarzenia.Czytaj także: Największa taka akcja od 40 lat. Ponad 180 mafiosów aresztowano na SycyliiPrzełom w poszukiwaniach sprawcówW lutym br. nastąpił przełom w sprawie. Funkcjonariusze Wydziału Kryminalnego zatrzymali dwóch mężczyzn w wieku 34 oraz 40 lat. Są to mieszkańcy powiatu świdnickiego.W toku przeszukania, w którym wraz z policjantami wzięli udział biegli z zakresu urządzeń i materiałów wybuchowych, w pomieszczeniach mieszkalnych oraz miejscu pracy zatrzymanego, zabezpieczone zostały substancje wykorzystywane do produkcji materiałów wybuchowych. W poszukiwaniach wykorzystano także psa tropiącego.Mężczyźni trafili do policyjnego aresztu, a następnie w Prokuraturze Rejonowej w Świdnicy usłyszeli zarzuty dotyczące m.in. współdziałania i wyrabiania materiałów wybuchowych, które następnie detonowali.Śledczy w sprawie skierowali do Sądu Rejonowego w Świdnicy wniosek o tymczasowe aresztowanie i w niedzielę 23 lutego br. w godzinach popołudniowych sąd przychylił się do wniosku wydając decyzję o aresztowaniu obu mężczyzn na trzy miesiące.W sprawie prowadzone jest śledztwo i wykonywane dalsze czynności mające na celu ustalenie, czy są to jedyne osoby, które brały udział w tym procederze. Sprawa ma charakter rozwojowy.Czytaj także: Eksponaty na wystawie z granatami w środku. Sprawę bada prokuratura