Bierze go pod włos. Władimir Putin próbuje ratować rodzimy rynek aluminium, biorąc pod włos amerykańskiego prezydenta w nieprzypadkowym wywiadzie. Składa też mgliste oferty na atrakcyjne dla USA koncesje na metale ziem rzadkich. Rozwiązuje swoje problemy, a Trumpowi pozwala myśleć, że to jego sukces. Gdy kraje w ONZ debatowały, czy Rosja jest agresorem czy nie, Władimir Putin udzielił wystudiowanego, nieprzypadkowego wywiadu propagandowemu kanałowi Rossija-24. Rosyjski dyktator w sprytny sposób próbuje wykorzystać sytuację geopolityczną, by zapewnić stabilność własnemu, dochodowemu rynkowi, a do tego zakpić z unijnych sankcji.Putin ceruje gospodarkęMówił bowiem o aluminium. Amerykanie wdali się w celne przepychanki ze swoimi dwoma największymi dostawcami aluminium – Kanadą i Meksykiem. Potem obłożył 25-proc. cłami na ten metal inne kraje.Zobacz też: Putin negocjuje z… USA? Złożył propozycję nie do odrzuceniaTymczasem w Rosji rynek ten jest istotnym źródłem przychodów. W 2023 r. administracja Bidena nałożyła w ramach sankcji na Rosję zaporowe cła w wysokości 200 proc. Sankcje wprowadziła też Wielka Brytania, która oszacowała, że Rosję może to kosztować 40 mld dol. straty rocznie.Europa zmniejszała zależność od tego surowca, aż zakazała importu rosyjskiego aluminium całkowicie w ramach 16. pakietu sankcji. Jeszcze przed wojną Rosja zaspokajała prawie 20 proc. europejskich potrzeb, w 2024 r. już zaledwie parę procent. Choć wciąż – 130 tys. ton aluminium wyeksportowanych do Europy między styczniem a październikiem 2024 r. nie jest wcale małym wolumenem.Myślenie do przodu - Rosja może dużo zyskaćPutin jednak myśli z większym rozmachem. W rozmowie z Rossija-24 sugeruje, że gdyby Amerykanie otworzyli rynek na rosyjski surowiec, eksport aluminium mógłby wynieść nawet 2 mln ton rocznie. To ogromna ilość – połowa całej produkcji Rusalu – a to globalny numer dwa na rynku aluminium, ustępujący jedynie spółce chińskiej. Jego wartość rynkowa konsekwentnie malała od wybuchu wojny, kurs zaczął odrabiać straty w połowie lutego, wraz z przyjacielskim podejściem Trumpa do Kremla.Ogólnie byłby to bardzo lukratywny kontrakt dla Rosji, rozwiązujący wiele jej problemów. Bo Kreml – choć ma ogromne moce produkcyjne – nie ma monopolu na aluminium, a jego dotychczasowy duży udział w tym rynku wynikał z niższych cen, a nie braku konkurencyjnych dostawców.Putin tymczasem poszedł dalej i zasugerował, że USA i Rosja mogłyby pomyśleć nie tylko o handlu, ale szerszej współpracy w ramach ogromnej inwestycji dla amerykańskich firm. Tu rozwiązuje kolejny problem podziurawionej wydatkami wojennymi gospodarki – spadającej dynamice PKB i inwestycjom zagranicznym. I nęci Trumpa tym, na co prezydent USA jest bardzo wrażliwy. – Jest o czym myśleć, także o współpracy w zakresie metali ziem rzadkich i w innych obszarach, np. energetyce – mówił Putin.Zobacz też: To tylko „błędy i pominięcia”. Z Rosji zagadkowo wyparowały rekordowe pieniądze– Bylibyśmy gotowi zaoferować współpracę naszym amerykańskim partnerom, nie tylko strukturom rządowym, ale i firmom, jeśli wykażą zainteresowanie – dodał, podkreślając, że Rosja dysponuje obfitymi złożami, zachęcając pośrednio do inwestycji.Sam Trump w poniedziałek powiedział, że toczą się z Rosjanami rozmowy w zakresie współpracy gospodarczej. Równolegle amerykański prezydent zaostrzył retorykę pod adresem Ukrainy, obwiniając ofiarę o wybuch wojny i nazywając Zełenskiego „dyktatorem”. Domaga się także podpisania przez Kijów umowy w zakresie dostępu do nieoficjalnie nawet połowy ukraińskich złóż metali ziem rzadkich.W ten sposób upiekłby dwie pieczenie na jednym ogniu. Kijów jest gotów podpisać taki układ, ale tylko w zamian za zapis w umowie o amerykańskich gwarancjach bezpieczeństwa. Trumpowi tymczasem to nie w smak, bo generowałoby koszty i wymagałoby twardszego stanowiska wobec Rosji.Woli przerzucić ten obowiązek na Europę, powiedział w rozmowie z dziennikarzami, że poruszył ten temat z Putinem i rosyjski dyktator „nie miałby problemu” z obecnością europejskich korpusów na ternie Ukrainy po podpisaniu pokoju jako gwarantów stabilności.Czym są metale ziem rzadkich?Metalami ziem rzadkich nazywamy 17 pierwiastków, które są krytyczne w produkcji np. stopów używanych w przemyśle kosmicznym czy samolotowych, pręty sterujące reaktorów, samochodów elektrycznych, telefonów komórkowych, turbinach wiatrowych czy systemach rakietowych. Do metali ziem rzadkich zalicza się: skand, lit, lantan, cer, prazeodym, neodym, promet, samar, europ, gadolin, terb, dysproz, holm erb, tul, iterb, lulet.Zobacz też: Zełenski przypomina wstydliwy dokument z Monachium. "Ja tego nie powtórzę"Kto ma największe złoża? To bolesne zestawienie dla Amerykanów, bo nie da się być mocarstwem bez dostępu do tych złóż, dlatego muszą być zależni od innych. Nie pomaga im też fakt, że największe zasoby kontroluje ich najzacieklejszy konkurent – Chiny. Rosja ma wielokrotnie większe zasoby niż Amerykanie.Jak oszacowano w United States Geological Survey, największymi złożami dysponują (stan na 2023 r.):– Chiny – ok. 44 mln ton,– Wietnam – 22 mln ton,– Brazylia – 21 mln ton,– Rosja – 10 mln ton,– Indie – 6,9 mln ton,– Australia – 5,7 mln ton,– USA – 1,8 mln ton,– Grenlandia – 1,5 mln ton,– Tanzania – 0,9 mln ton,– Kanada – 0,8 mln ton. Dla Trumpa współpraca gospodarcza z Rosją i podpisanie pokoju byłoby to zwycięstwem na wielu płaszczyznach, zwłaszcza wizerunkowej. Ogłosiłby, że sam zakończył wojnę, czego nie udało się osiągnąć Bidenowi przez trzy lata. Koncesje dla firm sprzedałby opinii publicznej jako odzyskany rachunek za koszty pomocy udzielanej Ukrainie przez Bidena, której wartość – zdaniem strony ukraińskiej – amerykański prezydent ogromnie zawyża.Putin z kolei nie potrzebuje popularności obywateli, tylko liczb, które są gwarantem jego władzy. Układy z Amerykanami pozwolą relatywnie szybko odbudować duszoną przez wojnę i sankcję gospodarkę i powrót do wizerunku światowego mocarstwa, mocno nadszarpniętego po tym, jak w założeniu błyskawiczna wojna ze słabszą ofiarą ciągnie się przez trzy lata.