„Osłabiona Rosja nie traci kłów”. „Gdyby Rosjanie przekroczyli naszą granicę, to z całym impetem powinniśmy uderzyć na głębokość do 300 kilometrów. Przenieść działania bojowe na terytorium agresora. Na dziś już posiadamy takie zdolności do rażenia – powiedział „Rzeczpospolitej” gen. broni rez. dr Jarosław Gromadziński. 24 lutego mijają trzy lata od rozpoczęcia przez Rosję pełnowymiarowej inwazji na Ukrainę. Gen. broni rez. dr Jarosław Gromadziński, były dowódca Eurokorpusu oraz 18. Dywizji Zmechanizowanej „Żelaznej”, zapytany, czy Polska może czuć się bezpiecznie, odpowiedział, że „trudno tak się czuć, jeżeli trzy lata temu Rosja odważyła się rozpocząć pełnoskalową wojnę”. – To pokazało, że jest nieprzewidywalna. To prawda, w czasie wojny w Ukrainie utraciła na tyle swoje zdolności, że dzisiaj można mówić, iż jest osłabiona, ale nie jest przegrana. Wciąż ma kły, ale już nie takie ostre jak przed 2022 r. – powiedział generał. Rosja i Białoruś przeprowadzą w połowie września wspólne manewry wojskowe Zapad 2025. Gen. Gromadziński został zapytany, czy Polska, posiadając wiedzę, że te dwa kraje przygotowują się do ataku, powinna prewencyjnie uderzyć na takie zgrupowanie. „Jestem zwolennikiem taktyki ofensywnej. Trzeba byłoby jednak określić, jakie symptomy świadczą o przygotowywanym ataku. Jeżeli naprzeciwko Brześcia zostałaby postawiona jedynie 18. Dywizja Zmechanizowana, która powinna docelowo liczyć 16 batalionów, co jest odpowiednikiem 32 batalionów rosyjskich, to, aby móc zaatakować nasze siły po drugiej stronie Bugu, musi być zgromadzonych około 150 batalionów rosyjskich. Więc gdy pierwszy rosyjski wóz przekroczyłby granicę, z całym impetem powinniśmy uderzyć na głębokość do 300 kilometrów. To pozwoli na obezwładnienie zgrupowań uderzeniowych oraz pozbawi przeciwnika możliwości potęgowania natarcia. Nie bez znaczenia będzie fakt przeniesienia działań bojowych na terytorium agresora. Na dziś już posiadamy takie zdolności do rażenia” – wyjaśnił gen. Gromadziński.Zobacz także: Kulisy przygotowań do wojny. „To była nasza słabość, którą wykorzystał Putin”„Musimy być szybsi” „W przypadku wybuchu wojny powinniśmy dążyć do przeniesienia działań na terytorium przeciwnika, a nie przyjmować go na naszym terytorium. Jeżeli wszedłby pomiędzy Bug a Wisłę, musimy oddziaływać na obszar znajdujący się na wschód od Bugu, aby odciąć jego odwody, zaopatrzenie, linie komunikacyjne i zmusić go do wycofania. Patrząc na Ukrainę, warto zwrócić uwagę, że tam, gdzie Rosjanie weszli, natychmiast się okopywali i już się nie wycofują. Dlatego jestem przeciwnikiem obrony na linii Wisły. Musimy być szybsi, bardziej manewrowi i wychodzić spod ognia artylerii, dlatego tak ważne jest posiadanie nowego bojowego wozu piechoty Borsuk, który ma zdolność do pokonywania przeszkody wodnej z marszu” – dodał generał.Według niego Polska powinna kupować odpowiednie moduły bojowe i systemy walki. „Na przykład dziesięć batalionów czołgów czy dziesięć batalionów zmechanizowanych – kompletnych, a nie np. 183 czołgi. Jeżeli kupujemy artylerię, to z systemem rozpoznania i kierowania ogniem, a nie pojedynczą haubicę. Chodzi o to, abyśmy mieli konkretne zdolności, a nie dokonywali zakupów według zasady: jak wojska lądowe chcą, to kupujemy czołgi, jak marynarze – to okręt podwodny, a siły powietrzne – to samoloty F-35. Chociaż wydajemy duże pieniądze i pokazujemy, że mamy nowoczesny sprzęt, to nie uzyskujemy efektu synergii, współdziałania, bo nie wdrażamy zdolności bojowych, a pojedyncze platformy” – powiedział gen. Gromadziński.Zobacz także: Von der Leyen w Kijowie. 3,5 mld euro transzy dla Ukrainy od Unii