Sylwester Winiarski o trudach misji. Osoba ratownika jest dla Rosjan jednym z najistotniejszych celów na polu walki, a średnia przeżycia takiego fachowca to trzy miesiące – opowiada PAP ratownik medyczny Sylwester Winiarski. – Kiedy pracowałem jako medyk w bazie w Kandaharze w Afganistanie, miałem może kilku pacjentów w tygodniu, chyba że coś wybuchło, wtedy było większe natężenie rannych. Na co dzień były rutynowe patrole. Obecnie w ciągu jednego dnia Ukraińcy zgłaszają 1000-1500 zabitych lub ciężko rannych przeciwników, swoich strat nie podają – mówi pytany o porównanie wojny w Afganistanie z tym, co dzieje się w Ukrainie. – Tego konfliktu zbrojnego nie da się porównać z żadnym innym – dodaje.Jednak jak wskazuje, nie da się porównać również organizacji opieki medycznej w Afganistanie z tą, która jest w Ukrainie. – To jest kompletnie nie do porównania. Tam było wzmożenie, kiedy zdarzał się jakiś zamach, wybuchły jakieś miny. W przypadku Ukrainy mamy do czynienia z ciągłym napływem rannych. To są setki, czasem nawet tysiące osób każdego dnia – podkreśla.CZYTAJ TAKŻE: Ukraina skazana na amerykańską pomoc? „Może się bronić do końca roku”Zabicie ratownika to dla Rosjan „strzał w dziesiątkę”Jak mówi, „wojna w Ukrainie przypomina bardziej II wojnę światową niż inne konflikty zbrojne, które wybuchły po jej zakończeniu. Jest linia frontu, zasięg broni jest większy, niż było to 80 lat temu, ale żołnierz, który zostaje ranny może przede wszystkim liczyć na swoich kolegów, a nie na profesjonalne medyczne wsparcie”.Ratownik wskazuje, że zarówno w Afganistanie, jak i w Ukrainie nikt nie odważył się używać czerwonego krzyża. – W Ukrainie zasadą jest to, że medyk nie może się ujawnić, jest dla ruskich tłustym kąskiem, jednym z najistotniejszych celów na polu walki. Jeśli się zabije ratownika, człowieka, który jest wykształcony do tego, żeby ratować życie innych ludzi, żeby kształcić innych, jak to robić, to dla wroga jest niczym strzał w dziesiątkę – podkreśla, dodając, że średni czas przeżycia ratownika medycznego na wojnie w Ukrainie wynosi trzy miesiące.Jak wskazuje, z tego względu nie pomaga rannym bezpośrednio na froncie, lecz szkoli nowych ratowników i instruktorów.– Wciąż mam w pamięci Ethana Hertwecka, byłego marines, który zgłosił się do międzynarodowego legionu jako ratownik. Z marines musiał odejść, bo cierpiał na ciężką chorobę płuc, a mimo to chciał pomagać innym żołnierzom. Ukończył u nas kurs, potem był szkoleniowcem innych żołnierzy w swojej jednostce. Zginął w okolicach Awdijiwki 8 grudnia 2023 roku, bronił swojego rannego kolegi. Zabrał ze sobą 18 ruskich. Niedawno odnaleziono jego szczątki – wpsomina.