Należy spodziewać się wysokiej frekwencji. Dziś wybory u naszych zachodnich sąsiadów. Ze względu na skomplikowaną sytuację na arenie międzynarodowej i wzrost poparcia skrajnej prawicy, budzą one zainteresowanie nie tylko niemieckich obserwatorów. Utworzenie rządu – ktokolwiek zostanie zwycięzcą – będzie sprawą trudną. Po pierwsze apetyt na władzę ma nadzwyczaj duża ilość ugrupowań politycznych.Po drugie w sondażach nie widać wyraźnego lidera. Po trzecie – niektóre niemieckie ugrupowania nie posiadają zdolności koalicyjnej ze względu na zbyt radykalny program. Niewykluczone, że powtórzy się scenariusz austriacki. Do głosowania uprawnionych jest 59,2 mln mieszkańców Niemiec. Dość ciekawe, że połowa z nich mieszka w trzech landach – Westfakii, Bawarii i Badenii-Wirtembergii.Kraj podzielony jest na 299 okręgów. By dostać się do parlamentu partie – podobnie, jak w Polsce – muszą przekroczyć 5-procentowy próg wyborczy. Należy spodziewać się dość wysokiej frekwencji. W ostatnich wyborach w 2021 roku wyniosła ona 76,4 proc.W Bundestagu na posłów nowej kadencji czeka 735 miejsc. Należy spodziewać się dość wysokiej frekwencji. W ostatnich wyborach w 2021 roku wyniosła ona 76,4 proc.Warto zauważyć, że ponad milion osób pochodzących z Polski posiada prawo do głosowania w RFN.CZYTAJ TAKŻE: Kampania w Niemczech. Takie postulaty o Polsce wygłaszają kandydaciProtesty w BerlinieNa dzień przed wyborami parlamentarnymi w Niemczech, w sobotę na ulicach Berlina i na przedmieściach stolicy RFN odbywały się demonstracje. Nie były to zorganizowane akty poparcia dla konkretnych partii, ale zgromadzenia ludzi chcących wykrzyczeć swoje żale i postulaty do przyszłych rządzących.