Awans i tak mają pewny. Reprezentacja Polski koszykarzy przegrała w Katowicach z Litwą 48:82 (18:15, 14:22, 10:25, 6:20) w 5., przedostatniej kolejce kwalifikacji ME 2025. W Wilnie przed blisko rokiem rywale wygrali 83:64. Polska jako współgospodarz Eurobasketu jest pewna udziału w tym turnieju. W poniedziałek w Skopje Polska zmierzy się z Macedonią Północną, która już nie ma szans na awans po wysokiej porażce z Estonią.Biało-czerwoni nie przełamali złej passy meczów z Litwinami, przegrali po raz 10., doznając najwyższej porażki w historii. To jednocześnie najmniejsza zdobycz punktowa biało-czerwonych w powojennej rywalizacji z koszykarzami tego nadbałtyckiego kraju, w którym koszykówka jest przez większość traktowana niemal jak religia.W Katowicach Litwini wystąpili w mocno rezerwowym składzie, bez gwiazd NBA (Domantas Sabonis i Jonas Valanciunas), bez zawodników euroligowego Żalgirisu Kowno oraz bez pięciu najskuteczniejszych graczy z meczu rozegranego w eliminacjach przed blisko rokiem w Wilnie.Eksperymentalna piątkaPolacy pod nieobecność środkowego Aleksandra Balcerowskiego oraz kapitana Mateusza Ponitki, który siedział na ławce w dresie jako rekonwalescent po styczniowej operacji kolana, rozpoczęli eksperymentalną piątką w składzie: Łukasz Kolenda, Andrzej Pluta, Amerykanin z polskim paszportem Luke Petrasek, Michał Sokołowski oraz Aleksander Dziewa.Spotkanie rozpoczęło się od straty biało-czerwonych i zaraz ten sam błąd popełnili rywale, ale to Polacy szybciej opanowali nerwy i uspokoili grę. Pierwsze punkty, co miało wymiar symboliczny, zdobył nowy, tymczasowy kapitan Michał Sokołowski. Zawodnik klubu z Sardynii podczas ostatniego, listopadowego „okienka” kwalifikacyjnego doznał urazu stopy i rehabilitował ją przez ponad dwa miesiące, wracając na parkiety dopiero na początku lutego. To były jedyne jego punkty kapitana, który walcząc ambitnie popełniał jednak sporo błędów.Zobacz także: Mundial w Arabii Saudyjskiej bez alkoholu. „Nie będziemy się zmieniać”Polacy po odważnych wejściach Kolendy, który ma bardzo udany sezon i jest najlepszym strzelcem Orlen Basket Ligi (średnio 20,6 pkt), oraz rzutach za trzy punkty Pluty prowadzili 13:8, a nawet 16:9. Litwini z każda minutą zyskiwali jednak przewagę fizyczną, szczególnie pod koszami i zmniejszali dystans. Na początku drugiej kwarty podopieczni trenerów Rimasa Kurtinaitisa, trzykrotnego medalisty olimpijskiego (złoto z ZSRR w 1988 roku oraz brązowe medale z Litwą w 1992 i 1996) oraz Tomasa Pacesasa, 10-krotnego złotego medalisty MP, uzyskali prowadzenie 19:18.Przez kilka minut trwała wyrównana walka. Biało-czerwoni prowadzili nawet minimalnie po rzucie Pluty zza linii 6,75 m 29:28, ale rywale powoli zyskiwali przewagę. W 18. minucie prowadzili już 35:29, ale rzut Michała Michalaka za trzy punkty zmniejszył nieco straty (32:35). Po 20 minutach rywale mieli 18 zbiórek, a Polacy tylko 11. Ten niekorzystny trend utrzymał się także w drugiej połowie, Litwini zakończyli spotkanie z 41 zbiórkami, podopieczni Milicica z 25. Szkoleniowiec często dokonywał zmian, dając dużo szans dotychczasowym rezerwowym. Spośród nich najlepiej zaprezentował się Kolenda.Bezradni PolacyDruga połowa to całkowita dominacja Litwinów i prawdziwa bezradność biało-czerwonych. Polacy zupełnie nie potrafili upilnować 34-letniego Eimantasa Bendziusa, kolegi Sokołowskiego z Dinamo Banco Sassari di Sardegna. Trafiał z dystansu jak maszynka – rzucił sześć z dziewięciu zza linii 6,75 m. Litwini, szósta drużyna MŚ 2023, grali zespołowo – mieli aż 20 asyst, co przy dziewięciu takich podaniach biało-czerwonych pokazuje różnice w organizacji gry i defensywie.Już 23. minucie rywale uzyskali ponad 10 pkt przewagi – po rzucie za trzy Bendziusa wygrywali 45:34. Polakom wspieranym przez katowicką publiczność udało się jeszcze zmniejszyć przewagę zespołu trenera Kurtinaitisa do pięciu punktów – 40:45, ale to było wszystko. na co w Spodku, miejscu rozgrywania sierpniowego Eurobasketu, pozwolili Litwini Polakom.Trzecią kwartę zespół trenera Milicica przegrał 10:25, a czwartą aż 6:20, nie potrafiąc zdobyć punktu przez ponad pięć ostatnich minut tej części.Zobacz także: Związki chcą dymisji prezesa PKOl. Piesiewicz tropi „nadużycia”