Prezydent wyciągnął cyfry z rękawa. Donald Trump przekroczył kolejną granicę. Zasadniczo obwinił Ukrainę, że wywołała wojnę odmawiając bycia pacynką Rosji. Powiedział też, że Zełensky ma 4 proc. poparcia społecznego, co jest już wierutną bzdurą. To najdalej idąca krytyka Ukrainy, na jaką zdobył się jak dotąd Trump. Jego wypowiedź to klasyczne trumpowskie pomieszanie z poplątaniem. Ziarno prawdy podlane obficie sosem z kłamstw, półprawd i resentymentów, podane z sałatką z ironii – w końcu człowiek, który nie uznał demokratycznych wyborów i nakręcił zwolenników do szturmu na Kapitol, powołuje się na wartości demokratyczne i brak wyborów w Ukrainie. Ale po kolei.Co powiedział Trump o Zełenskim? To była najostrzejsza wypowiedź na temat Ukrainy jak dotąd. Nawet na wiecach, choć uderzał w te same nuty, tak daleko się nie posunął. Zasadniczo Trump obwinił ofiarę o zbrodnię. „Powinieneś to skończyć 3 lata temu, nie powinieneś w ogóle tego zaczynać, mogłeś iść na układ” – mówił Trump. Jedyny układ, na jaki mogła iść Ukraina, to zostanie zdemilitaryzowaną strefą buforową między Rosją a Europą z wyznaczonymi przez Kreml marionetkami u władzy.Zobacz też: Prezydent rozmawiał z gen. Kelloggiem. „Chcę uspokoić rodaków”Trump powiedział też coś, co odbiło się szerokim echem na świecie. „Nie chcę tego mówić, ale Zełensky ma ok. 4 proc. poparcia”. Już kilka dni temu w rundzie pytań dziennikarzy Trump wspominał o rzekomo niskim poparciu Zełenskiego, tym razem uciekł się do konkretnej cyfry niewiadomego pochodzenia. Amerykański prezydent ma długą tradycję wyciągania liczb z rękawa bez specjalnego pokrycia. Ale owszem, tu przechodzimy do ziarna prawdy. Poparcie ZełenskiegoBo poparcie Zełenskiego zmalało i to fakt. Nie tak, jak twierdzi Trump, bo tak niskich poziomów nie notował nawet poprzedni prezydent Petro Poroszenko, a po Janukowyczu ludzie naprawdę wiele sobie obiecywali po nowym rozdziale i nowej głowie państwa. Nawet Poroszenko nie spadł w sondażach niżej niż 9 proc. u schyłku swojej władzy.Przeczytaj także: „Europa powinna uniezależnić się od USA”. Alarmująca analizaZelenski bezapelacyjnie wygrał wybory w 2019 r. Twierdził, że będzie urzędował tylko jedną kadencję. Kolejne wybory powinny odbyć się wiosną 2024 r., jednak stan wojenny daje prawo do ich odsunięcia w czasie. Mimo to, jeśli spojrzeć na sprawy szerszym kontekstem, Zełenski po 3 latach wyniszczającej wojny wciąż ma wyższe poparcie niż poprzednik w czasie pokoju w swoim najlepszym momencie.Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii prowadzi regularnie badania opinii publicznej. Wynika z nich, że do końca ubiegłego roku zaufanie do prezydenta Zełenskiego spadło do najniższych poziomów – 52 proc. Spadek – jak zauważono – nie wynikał jednak ze wzrostu grupy nieufających prezydentowi, a tych niezdecydowanych. 39 proc. zaufania do prezydenta nie ma. „Nie trzeba tłumaczyć, jakie katastrofy mogą się wydarzyć w przypadku delegitymizacji i załamania kontroli” – napisał w komentarzu do wyników badań Anton Hruszecki, dyrektor wykonawczy Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii. Kijowski instytut reaguje na słowa TrumpaKilka godzin po kontrowersyjnej wypowiedzi Donalda Trumpa ta sama kijowska organizacja opublikowała wyniki najnowszego badania, przeprowadzonego na początku lutego 2025 roku. Wskazują one na wzrost zaufania do ukraińskiego prezydenta. „W pierwszej połowie lutego 57 proc Ukraińców ufa prezydentowi Wołodymyrowi Zełenskiemu, 37 proc. mu nie ufa” – przekazał Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii.Tak kształtowało się poparcie Zełenskiego w ostatnich latach. Wyniki ostatniej tury badań prezentuje kolumna z prawej.Źródło: kiis.com.ua Nie ma na świecie bardziej prestiżowej firmy badającej nastroje niż Gallup. W listopadzie informował, że poparcie dla Zełenskiego wynosiło blisko 60 proc. Dużo mniej niż w szczycie po ataku Rosjan (80 proc.). Podobne wskazania, choć z nieco innymi cyframi, publikuje Statista. W szczycie poparcie dla Zełenskiego (zgadzam się i raczej się zgadzam) deklarowało łącznie prawie 94 proc., w październiku ubiegłego roku – 69 proc.Jednocześnie to materia bardzo złożona. Już choćby jeśli chodzi o trudności w badaniu w kraju ogarniętym wojną – Gallup musiał wykluczyć mieszkańców okupowanych terytoriów, bo nie miał formy kontaktu z nimi.Wreszcie, czas wojny to coś więcej niż poparcie lub jego brak dla jednostki – dane pokazują, że przy zaufaniu do prezydenta Ukraińcy nie za bardzo ufają rządowi, a wreszcie – są potwornie zmęczeni wojną. Ponad połowa chce, by to się wreszcie skończyło i jest gotowa na ustępstwa przy stole negocjacyjnym. Generał na prezydentaChoć silne przywództwo Zełenskiego, który jako aktor bez doświadczenia miał w założeniach szybko poddać kraj, alternatywa dla niego niespecjalnie podobałaby się Rosjanom. Choć Zełensky ma poparcie, wcale nie oznacza to, że wygrałby wybory. Instytut Studiów Strategicznych w Ukrainie opublikował w listopadzie sondaż, w którym badani odpowiadali, na kogo zagłosowaliby, gdyby wybory prezydenckie odbyły się w niedzielę 24 listopada.Sprawdź też: „To za mało”. Oto co wiemy po rozmowach USA–Rosja w RijadzieNa Zełenskiego zagłosowałoby 16 proc., na Poroszenkę 7 proc., na szefa wywiadu Kiryła Budanova – 6 proc. Najwyższy wynik (27 proc.) zgarnął Walerij Załużny, były głównodowodzący ukraińskiej armii, obecnie ambasador w Wielkiej Brytanii. Nigdy dotąd nie wyraził chęci kandydowania, więc sondaż miał charakter czysto hipotetyczny. Zełenski i Załużny rozwinęli skomplikowaną relację. Początkowo układała się dobrze, gdy Zełenski dał wojskowym wolną rękę na polach bitwy, a sam zajął się dyplomacją. Potem jednak zaczęli się ścierać w różnych kwestiach. Zełenski bardzo chciał odbić Wyspę Węży, co ma oczywisty walor dyplomatyczny i wizerunkowy, Załużny uważał, że z militarnego punktu widzenia taki ruch jest bezsensowny i nieopłacalny.Ostatecznie Zełenski postawił na swoim. Gdy Ukraińcy planowali kontrofensywę przy wsparciu Zachodu, Załużny naciskał na ambitny plan poprowadzenia jej na południu, w kierunku Krymu, by odciąć Rosjanom linie zaopatrzenia. Zełensky poszedł jednak za radą uderzenia na Charków, gdzie – jak pokazywały zdjęcia satelitarne, linie wroga były najsłabsze.O tym, kto miał rację, rozstrzygną historycy. Faktem jest jednak, że gdy współpraca nie była już możliwa, Zełensky i Załużny rozstali się – przynajmniej oficjalnie – w pokoju, z uśmiechem i uściśnięciem ręki.Skąd Trump wziął te 4 proc.? Wojna czy nie, polityka pozostaje polityką. Tam, gdzie władza, tam istnieje opozycja. Jak pisze „The New York Times”, przedstawicieli administracji Trumpa odwiedzili oponenci Zełenskiego. Petro Poroszenko spotkał się w grudniu z Michaelem Waltzem, doradcą Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego. Była premier Julia Tymoszenko pojawiła się na inauguracji republikańskiego prezydenta.Nie można wykluczyć, że ich stanowiska w ten czy inny sposób dotarły do uszu Trumpa. Być może doszło to do niego ze strony rosyjskiej, bo pierwsze rozmowy w sprawie Ukrainy już się odbyły. A może prezydent powtarza narrację Kremla, który - samemu będąc wzorem antytezy demokracji - często powołuje się niedemokratyczny mandat Zełenskiego. Faktem jest, że ton rosyjskich mediów propagandowych znacznie złagodniał i im cieplej Trump mówi o Putinie, tym pochlebniej piszą o Amerykanach.