Rozmowa z dr hab. Grzegorzem Broną. Zostaliśmy w tyle już dawno temu – przyznaje w rozmowie z portalem TVP.Info dr hab. Grzegorz Brona, prezes zarządu Creotech Instruments, pytany o kondycję polskiego sektora kosmicznego. Dodaje jednak, że sytuacja się zmienia, a przed Polską stają nowe szanse w tym obszarze. Zdaniem naukowca i przedsiębiorcy wydarzeniem, które powinno uruchomić spiralę inwestycji, będzie lot Sławosza Uznańskiego. Marcin Krężelok, portal TVP.Info: Można odnieść wrażenie, że w wyścigu kosmicznym Polska zostaje daleko w tyle za wielkimi graczami. Czy rzeczywiście tak jest?Dr hab. Grzegorz Brona: Myślę, że zostaliśmy w tyle już dawno temu – i to głównie z powodu ówczesnej struktury geopolitycznej. Wyścig kosmiczny rozpoczął się w latach 60., a nie kilka lat temu. Przez długi czas, ze względów geopolitycznych nie mieliśmy możliwości, by do niego dołączyć.Oczywiście, takie organizacje jak Centrum Badań Kosmicznych PAN bardzo się starały, aby rozwijać technologie na światowym poziomie. Jednak z perspektywy dostępu do przestrzeni kosmicznej i realizacji dużych programów, rzeczywiście wychodziło na to, że możemy nasze aspiracje pogrzebać na wiele lat.CZYTAJ TAKŻE: W kosmos z Afryką. Polska Agencja Kosmiczna podpisała nowe porozumieniePierwszym takim momentem, kiedy mogliśmy spróbować przekuć nasze aspiracje w rzeczywiste działania, to był rok 2012. Wtedy była duża zgoda polityczna – wszystkie chyba ugrupowania polityczne głosowały wtedy na tak. W tym właśnie roku Polska przystąpiła do Europejskiej Agencji Kosmicznej, co stało się symbolicznym „rokiem zerowym” dla rozwoju sektora kosmicznego w Polsce. Tak naprawdę mieliśmy zaledwie 12 lat, aby zacząć cokolwiek organizować na terenie Polski. Co się zmieniło przez te lata?Te 12 lat pewnie wydaje się dość długim okresem, ale należy wziąć pod uwagę, że finansowanie całego polskiego sektora kosmicznego było rzeczywiście przez ten okres bardzo skromne. Mimo to, biorąc pod uwagę takie ograniczenia, to, co udało się osiągnąć, jest myślę ogromnym krokiem naprzód.Nie jest to oczywiście krok, który nas bardzo mocno przybliżył do tej czołówki światowej, ale przynajmniej nie odstajemy, jeśli chodzi o tempo rozwoju, no i wybraliśmy obszary, w których chcemy się specjalizować. Oczywiście startując ze znacznie niższego poziomu.To, co udało się w zeszłym roku osiągnąć, to jest nie tylko wystrzelenie największego polskiego satelity EagleEye – satelity, który nie odstaje niczym od swoich konkurentów w Ameryce czy Europie Zachodniej, ale też na przykład lot polskiej rakiety kosmicznej. Rakiety, która przekroczyła po raz pierwszy pułap 100 kilometrów i Polska może się tym już poszczycić.Nie zapominajmy też o locie Sławosza Uznańskiego, który jest świetnym wydarzeniem. To wydarzenie powinno być początkiem, który uruchomi spiralę inwestycji i wielu osiągnięć w polskim sektorze kosmicznym. Bo to, że wysyłamy astronautę, to jest super wiadomość, natomiast tak naprawdę siłą sektora kosmicznego jest to, że każda złotówka wydana na ten obszar powinna wracać do gospodarki w postaci siedmiu złotych. ZOBACZ RÓWNIEŻ: Polscy fizycy zmodernizowali system sterowania eksperymentem nad antymateriąM.K. Można zatem stwierdzić – wbrew opiniom niektórych osób – że inwestycja w naukę się zwraca?Oczywiście, natomiast to jest trochę błędna percepcja, że sektor kosmiczny to głównie nauka. To prawda, że mamy fantastyczne misje na Marsa, na Księżyc, badania Układu Słonecznego i Wszechświata. Jednak to tylko niewielka część większej układanki, która składa się na ten sektor.W rzeczywistości sektor kosmiczny jest wart obecnie kilkaset miliardów dolarów w wymiarze globalnym. Z tego pewnie tylko 1-3 proc. można przypisać bezpośrednio nauce. CZYTAJ RÓWNIEŻ: Spektakularna klęska, mały sukces. Nagranie rozpadającej się rakiety MuskaA gdzie reszta?Reszta to usługi komercyjne związane z kosmosem. To, że mamy mapy satelitarne, że rano otwieramy telefon komórkowy, sprawdzamy pogodę, czy lokalizację, do której się udajemy – wszystko to pochodzi z sektora kosmicznego, związanego chociażby z obserwacjami Ziemi. To, że możemy sprawdzić, gdzie jesteśmy i jak dotrzeć do konkretnego miejsca, to połączenie tych obserwacji Ziemi z nawigacją, która również pochodzi z satelitów – drugi strumień usług płynących z sektora kosmicznego.Trzecim głównym strumieniem jest telekomunikacja. Dzięki niej mamy dostęp do łączności na morzu, w samolotach, czy przekazujemy informacje między kontynentami – wszystko to możliwe jest dzięki satelitom. To olbrzymie strumienie usług, które wracają na Ziemię i napędzają gospodarkę.Jak już wcześniej wspomniałem, kluczem jest to, że każda złotówka zainwestowana w rozwój technologii kosmicznych przynosi zwrot – nie z nauki, ale z tych trzech strumieni usług: obserwacji Ziemi, nawigacji i telekomunikacji. Oczywiście, obszar naukowy jest również istotny. Choć nie przyczynia się bezpośrednio do wzrostu budżetu państwa, to odpowiada na podstawowe pytania: gdzie jesteśmy, skąd pochodzimy i dokąd zmierzamy. To może być równie istotne jak bezpośredni wpływ na ekonomię. Natomiast jeśli chodzi o gospodarkę, sektor kosmiczny odgrywa olbrzymią rolę, która będzie rosła wraz z podbojem i wykorzystaniem przestrzeni kosmicznej, w tym Księżyca, potencjalnym wydobyciem surowców z kosmosu oraz rozwojem turystyki kosmicznej, która rozwija się na naszych oczach. To kolejne ogromne obszary, które otwierają się przed biznesem, który to nie tylko sięga chmur, ale powoli dotyka gwiazd.CZYTAJ RÓWNIEŻ: Ambitne plany Muska. Znów chodzi o MarsaM.K. Sztuczna inteligencja rewolucjonizuje świat. Czy AI wkracza także do sektora kosmicznego?W obszarze kosmicznym ona jest dość specyficzna, bo oczywiście jest szereg różnych zastosowań algorytmów sztucznej inteligencji, zarówno w samym kosmosie, jak i przy analizie danych pochodzących z przestrzeni kosmicznej. W samym kosmosie to są na przykład operacje, operacje systemów bezzałogowych, ponieważ jedne satelity są systemami bezzałogowymi, są one dość odległe od stacji nadawczej i często muszą pozostawać całkowicie autonomiczne. W tej chwili duży dział w sektorze kosmicznym zajmuje się algorytmami sztucznej inteligencji na komputerach pokładowych sond kosmicznych, przyszłych sond w daleki kosmos, czy robotów kosmicznych. To jest oczywiście jeden obszar związany ze sztuczną inteligencją.A drugi?Drugi to analiza danych. Tak, jak powiedziałem, sektor kosmiczny to są głównie dane, to są informacje zbierane z orbity, to strumienie informacji przesyłane z orbity na Ziemię i tych danych robi się coraz więcej.Produkujemy coraz więcej satelitów, mamy zatem coraz więcej danych do przetworzenia, przeanalizowania i bez oczywiście dobrych algorytmów, w tym algorytmów sztucznej inteligencji, to z wyciągnięciem z tych danych rzeczywistej wiedzy mielibyśmy duży problem. Być może nie stosujemy szeroko ChataGPT w sektorze kosmicznym, ale rzeczywiście algorytmy badające dane w sposób w miarę inteligentny, np. na sieciach neuronowych, czy na innych algorytmach sztucznej inteligencji, jak najbardziej tak.Jakie systemy AI są rozwijane w sektorze kosmicznym?W szczególności systemy sztucznej inteligencji wprowadzające na pokład statków kosmicznych autonomię są w tej chwili rozwijane pod kątem misji księżycowych, gdyż Księżyc i Ziemia są na tyle odległe, że sygnały pomiędzy nimi przesyłane są z opóźnieniem rzędu sekund. W związku z tym muszą być podejmowane na pokładzie takich sond księżycowych pewne decyzje autonomiczne. Z drugiej strony jesteśmy w epoce boomu na liczbę satelitów w przestrzeni kosmicznej, a stąd również boomu na ilość danych, które zbieramy z poziomu kosmicznego. Więc tu połączenie tego ze sztuczną inteligencją, jest jak najbardziej na miejscu. Wspomniał Pan o finansowaniu sektora kosmicznego w Polsce...To jest też niesamowicie ciekawy temat. Po tym jak Polska przystąpiła do Europejskiej Agencji Kosmicznej okazało się, że możemy dostarczać systemy, czy aplikacje budowane w Polsce, właśnie na rynek europejski, w szczególności do Europejskiej Agencji Kosmicznej. Przez wiele lat dostawa tych systemów była bardzo mocno ograniczona finansowaniem, które mogło pochodzić z ESA (międzynarodowej organizacji, na której budżet składają się poszczególne kraje i potem proporcjonalnie do wkładu te pieniądze wracają do konkretnych państw, w postaci zamówień w ramach misji, systemów kosmicznych, i tym podobne.Przez wiele lat, do 2023 roku włącznie, to finansowanie pochodzące z Polski, które pozwalało na finansowanie zwrotne polskich podmiotów wynosiło ok. kilkunastu milionów euro rocznie. W porównaniu z budżetem NASA, który wynosi kilkadziesiąt miliardów dolarów rocznie, to jest budżet wystarczający na dostawę jakichś małych podsystemów. Na pewno nie na realizację dużo większych zadań. Coś się zmieniło?Tak, to się zmieniło mniej więcej rok temu, kiedy Polska zwiększyła swój budżet do Europejskiej Agencji Kosmicznej i w tej chwili do Polski może wrócić mniej więcej ok. 100 milionów euro rocznie w postaci zamówień. To oczywiście wiąże się teraz z tym, że Europejska Agencja Kosmiczna poszukuje obecnie coraz częściej dużych rozwiązań z Polski, w tym satelitów, systemów związanych z wynoszeniem na orbitę, a także dużych systemów teleinformatycznych. Z drugiej strony oczywiście sytuacja w Ukrainie pokazała, że musi powstać polski, niezależny sektor kosmiczny, w szczególności związany z obserwacjami z poziomu satelitarnego. I pojawiły się pierwsze, większe polskie pieniądze na naszym rynku, przeznaczone na zakup polskich systemów i polskich rozwiązań.Stąd kontrakt Creotechu z MON? Spółka Creotech Instruments podpisała pod koniec 2024 roku kontrakt – największy w historii polskiego sektora kosmicznego – z Ministerstwem Obrony Narodowej na dostawę systemu satelitarnego złożonego z kilku satelitów, które się znajdą w przestrzeni kosmicznej mniej więcej za 2 lata.Umowa ta opiewa na kwotę rzędu 100 milionów euro. Aby realizować bez problemu takie duże kontrakty na poziomie europejskim czy polskim, spółki kosmiczne, wciąż młode w naszym kraju, muszą dokonać szeregu inwestycji w infrastrukturę oraz zabezpieczyć się, jeśli chodzi o kapitał obrotowy, w znacznej mierze także kapitał prywatny.Dlatego podjęliśmy decyzję o kolejnej rundzie finansowania na Giełdzie Papierów Wartościowych, poszukując pieniędzy pod realizację dużych, podpisanych już kontraktów, czy to dla polskiego Wojska, czy dla Europejskiej Agencji Kosmicznej. I dzięki temu, że te kontrakty rzeczywiście są już przez nas podpisane, rynek w nas uwierzył. Kilka dni temu zakończyliśmy proces budowy przyspieszonej księgi popytu na akcje Creotech Instruments. Inwestorom ma zostać zaoferowane 475 tys. akcji serii K po cenie160 złotych za jedną, co składa się na kwotę 76 mln zł brutto od inwestorów.ZOBACZ TEŻ: Trump i Musk mieszają się w pracę NASA. „Mogą opóźnić lot Polaka”Brzmi poważnie.To największe takie finansowanie prywatne na rynku polskim, które ma miejsce w polskim sektorze kosmicznym. I chyba zapewniło nam na najbliższe lata spokojny rozwój pod duże kontrakty narodowe i międzynarodowe.Można powiedzieć, że sektor kosmiczny, który obserwujemy w tej chwili zmienia się na naszych oczach. Do tego przyczyniły się trzy globalne zawirowania na rynkach światowych. Po pierwsze: w 2020 roku była pandemia, w związku z tym pojawiły się problemy z dostępem do różnych strategicznych surowców i technologii, pochodzących z rynku międzynarodowego. To po raz pierwszy otworzyło Europie oczy, że trzeba mieć własne rozwiązania. W 2022 roku po agresji Rosji na Ukrainę, w Polsce pojawiła się tendencja do tego, że należy budować własne, niezależne zdolności strategiczne, w tym w obszarze obronnym, a w szczególności na polu związanym z rozpoznaniem satelitarnym.No i trzeci aspekt, Donald Trump w Ameryce też otworzył wielu osobom oczy i pokazał, że jednak warto i trzeba inwestować we własne zdolności, przynajmniej w kilku obszarach strategicznych, związanych z bezpieczeństwem, obronnością i z wysokimi technologiami.Jak układa się współpraca z Europejską Agencją Kosmiczną?Współpraca z Europejską Agencją Kosmiczną w tej chwili bardzo się rozszerzyła. Jesienią tego roku ponownie spotka się tak zwane ciało międzyministerialne, które będzie decydować o udziale poszczególnych państw w torcie międzynarodowym, europejskim, w obszarze kosmicznym w latach 2026-2029.Jesteśmy na to przygotowani?My bardzo liczymy w Polsce na to, że nasze władze pochylą się nad problemem, i jeszcze bardziej zwiększą nasz udział. Mamy nadzieję, że nie zostanie on zmniejszony w kolejnych latach. Druga kwestia dotyczy tego, że owszem, uczestniczymy w programie międzynarodowym, ale mimo upływu kilku lat od rozpoczęcia prac nad Krajowym Programem Kosmicznym w 2016 roku, program ten wciąż nie powstał. To stanowi poważny problem dla polskiego sektora kosmicznego, ponieważ brakuje sprecyzowanych kierunków rozwoju, które nasze władze chciałyby wyznaczyć, a także nie ma zabezpieczonego finansowania ze strony polskiej na rozbudowę sektora. To jest też duży problem, który w tej chwili branża kosmiczna bardzo mocno podkreśla i pokazuje, że podejmujemy dobre, międzynarodowe działania, ale nie ma generalnie w Polsce stworzonego wieloletniego programu strategicznego rozwoju sektora kosmicznego. Jest to szczególnie przykre, chociażby w perspektywie lotu polskiego astronauty na Międzynarodową Stację Kosmiczną, który odbędzie się już za 3 miesiące. Bez Krajowego Programu Kosmicznego, który w sposób jasny nakreśli kolejne kroki rozwoju branży kosmicznej w Polsce, taki lot zamiast początkiem wielkiego rozwoju polskiego sektora kosmicznego, może stać się jedynie interesującym wydarzeniem, podobnie jak to było na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych z lotem Hermaszewskiego.