Influencerzy wpłynęli na wynik wyborów Manipulacje wyborcze z Rumunii mogą zostać powielone w Niemczech i Polsce – ostrzegli eksperci w PE. Algorytmy i influencerzy stają się narzędziem dezinformacji na szeroką skalę. Eurodeputowani rozmawiali w Brukseli o unieważnionych wyborach prezydenckich w Rumunii i wpływie jakie manipulacje przedwyborcze, do których dochodzi zwłaszcza za pośrednictwem platform internetowych, mogą wpłynąć na nadchodzące wybory m.in. w Niemczech czy majowe wybory prezydenckie w Polsce.Raport w sprawie manipulacji podczas wyborów w RumuniiW dyskusji wziął udział m.in. Marc-Antoine Brillant z francuskiej rządowej agencji VIGINUM, odpowiedzialnej za „ochronę przed obcą ingerencją cyfrową”, szef rumuńskiego think tanku Expert Forum (EFOR) Sorin Ionita i Klaus Mueller, szef niemieckiej federalnej agencji ds. sieci.Brillant przedstawił wyniki przygotowanego przez VIGINUM raportu w sprawie manipulacji algorytmami i wykorzystania influencerów podczas wyborów w Rumunii. Chodzi o sytuację, kiedy podczas listopadowych wyborów prezydenckich w Rumunii TikTok umożliwił preferencyjne traktowanie prorosyjskiego kandydata radykalnej prawicy, Calina Georgescu. W rezultacie niemal nieznany polityk zyskał nagłą popularność, zajmując w pierwszej turze wyborów pierwsze miejsce i niemal 23 proc. głosów. Rumuńskie władze oskarżyły platformę o manipulacje, śledztwo wszczęła też Komisja Europejska. W grudniu, na dwa dni przed drugą turą, rumuński Sąd Konstytucyjny unieważnił wybory.„W Rumunii zastosowano dwie metody: manipulację algorytmami rekomendacji, przez co użytkownicy byli spamowani przekazami dotyczącymi jednego z kandydatów. Wykorzystano tu także fałszywe konta - niektóre z nich zdobyły miliony śledzących - oraz manipulowano komentarzami. Drugą metodą była instrumentalizacja influenserów. Zauważyliśmy nową strategię polegającą na wykorzystaniu tzw. nano- czy mikroinfluenserów, którzy mają mniejszą publiczność, ale dzięki temu trudniej wykryć ich wpływy” – mówił Brillant.Jak dodał, osoby te są też mniej wybredne, jeśli chodzi o zlecenia dotyczące promowania treści, często też nie weryfikują źródeł treści, które są potem promowane na ich profilach. „Tacy internauci mogą promować naprawdę mnóstwo tematów, więc są chętnie wykorzystywani, zwłaszcza w kampaniach wyborczych” – tłumaczył ekspert.Czytaj także: Jak najwięcej i jak najszybciej. UE szykuje się na ogromne zakupyBrillant ostrzegł, że metody te można łatwo zastosować w innych krajach, chociaż – jak zauważył – przypadek Rumunii jest specyficzny, bo na 19 mln mieszkańców, aż 9 mln korzysta z TikToka, co oznacza, że prawie co drugi obywatel kraju posiada konto na tej platformie. „Druga specyficzna cecha jest taka, że większość Rumunów czerpie informacje z sieci, zwłaszcza z platform społecznościowych, a nie z tradycyjnych mediów. To wszystko złożyło się na jeszcze większe możliwości wywierania wpływu” – tłumaczył Francuz. Jak dodał, „wyjściem jest uświadamianie opinii publicznej oraz zapewnienie większej przejrzystości procedur”.„Manipulacja online nie byłaby możliwa bez zasobów offline”Z kolei Sorin Ionita z EFOR zauważył, że manipulacja online nie byłaby możliwa bez zasobów offline, w tym środków rosyjskich, które zostały prawdopodobnie zmobilizowane, by wpływać na wyborców. „Podobnie może być podczas wyborów w Niemczech i w Polsce. Trzeba będzie patrzeć na synergię” – mówił.Klaus Mueller z niemieckiej agencji ds. sieci, który odpowiedzialny był m.in. za zorganizowanie okrągłego stołu z udziałem największych platform internetowych oraz stres testu, czyli symulacji oceniającej, czy platformy są w stanie poradzić sobie z ryzykiem, w tym dezinformacją przed wyborami w Niemczech, zapewnił, że władze w RFN są dobrze przygotowane do walki z ewentualnymi manipulacjami w trakcie wyborów. Podkreślił jednak konieczność lepszego egzekwowania unijnych przepisów o usługach cyfrowych (DSA), nakładających na duże platformy surowsze metody w zakresie moderacji treści i oznaczania materiałów i reklam politycznych.Na potrzebę wzmocnienia DSA wskazała także część deputowanych, zauważając, że unijne przepisy atakowane są już nie tylko „przez Wschód”, ale także „Zachód”, w tym przez Elona Muska i nową administrację amerykańską.Czytaj również: Nawrocki w Inowrocławiu. „Bruksela i Kijów nie wybiorą prezydenta”