Kościół też się zmienił – mówi w wywiadzie dla portalu TVP.Info. Adwokat kardynała Stanisława Dziwisza nie tylko odrzucił medialne oskarżenia o to, że hierarcha miał brać udział w krzywdzeniu dziecka, ale też zaatakował skarżącego. – To bardzo złe oświadczenie. Ono jest również niedobre dlatego, że może podważać wiarygodność osób skrzywdzonych i zniechęcać je do informowania o tym, co się stało – powiedział w rozmowie z portalem TVP.Info dr Tomasz Terlikowski, publicysta i działacz katolicki. Dr Tomasz Terlikowski od pięciu lat szeroko komentuje przykłady tuszowania przez biskupów przestępstw seksualnych w polskim Kościele katolickim.***Beata Czuma: Onet doniósł, że kardynał Stanisław Dziwisz ma stanąć przed komisją ds. pedofilii w związku z zarzutami, które dotyczą wydarzeń z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Mężczyzna, który zgłosił sprawę, twierdzi, że został wykorzystany seksualnie przez kilku duchownych archidiecezji krakowskiej, w tym księdza Dziwisza. To poważne oskarżenie?Tomasz Terlikowski: Nie znam szczegółów, nie badałem tej sprawy. Prawdopodobnie kardynał ma stanąć przed komisją w charakterze świadka, wskazanego jako sprawca. Komisja tego nie potwierdza, ale też nie zaprzecza. Nie jestem w stanie o tej sprawie mówić, ponieważ nie znam osoby, która wskazała księdza kardynała jako sprawcę ani tej historii.Pełnomocnik kardynała Dziwisza, Michał Skwarzyński, wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że oskarżenia są wymierzone w Kościół i podważają autorytet Jana Pawła II. Czy zgadza się pan z tym stwierdzeniem?Pełnomocnik kardynała, a i sam kardynał, zawsze tak mówią, to nic nowego. Na razie nie wiemy, jakie są oskarżenia, więc nie jesteśmy w stanie ich ocenić. Jeżeli ta sprawa została zgłoszona, to obowiązkiem komisji jest jej zbadanie. Nie mam pojęcia, jaka będzie decyzja komisji, ponieważ nie znam dokumentów. Nie mam żadnych podstaw, żeby sądzić, że zgłoszenie tej sprawy komisji i jej decyzja będzie miała cokolwiek wspólnego z Janem Pawłem II. Muszą to zbadać, a z perspektywy księdza kardynała jedynym możliwym zachowaniem jest stawienie się przed komisją i udzielenie odpowiedzi na pytania. Zarówno pełnomocnik kardynała Dziwisza, jak i on sam, broniąc się w mediach przed oskarżeniami, dyskredytowali osobę, która zgłosiła go do komisji. Te wypowiedzi wzbudzają niesmak...Oświadczenia prawnika są bardzo słabe od strony komunikacyjnej. Nie wiem, jaką wiedzę ksiądz kardynał i jego prawnik mają na temat osoby skarżącej. Niektóre media miały dostęp do tych informacji i uznały je za mało wiarygodne, na przykład TVN. Z całą pewnością, z perspektywy komunikacyjnej dotyczącej przestępstw seksualnych na nieletnich, Kościół na Zachodzie wykształcił dużo lepszy model w tych sprawach niż ten, który zaproponował prawnik księdza kardynała.Notabene to człowiek, który reprezentował też biskupa Janiaka (biskup Edward Janiak był oskarżany o tuszowanie pedofilii podległych mu księży – red.) i kilku innych biskupów. Zawsze w ten sam sposób: atak na media, stwierdzenie, że to jest uderzenie w Jana Pawła II i nagonka na potencjalne ofiary.A jak jest na Zachodzie?W zachodnim Kościele to wygląda zupełnie inaczej. Nawet jeśli kardynał, arcybiskup czy biskup mówi, że jest niewinny, bo zdarzały się też nieprawdziwe oskarżenia, to – po pierwsze – oddaje się do dyspozycji Stolicy Apostolskiej. W tym przypadku nie ma o tym mowy, bo ksiądz kardynał jest emerytem, ale mógłby powiedzieć, że do momentu wyjaśnienia sprawy zawiesza swoje działania duszpasterskie. I tak nieliczne, bo rzadko pojawia się gdziekolwiek.Po drugie, mówi: „w tej sprawie uważam się za niewinnego, ale czekam na decyzję niezależnych struktur”. Trzeci element to podkreślenie szacunku dla osób skrzywdzonych i tego, że Kościół wychodzi im naprzeciw. Tu tego zabrakło, więc z perspektywy komunikacyjnej, jest to bardzo złe oświadczenie. Ono jest również niedobre dlatego, że może podważać wiarygodność osób skrzywdzonych i zniechęcać je do informowania o tym, co się stało. Będą się obawiać tego, że zostaną potraktowane jako osoby mówiące nieprawdę, chociaż wiedzą, co się stało. Czy nie ma pan wrażenia, że komisja ds. pedofilii straciła ostatnio impet?Z tego co wiem, jeśli chodzi o rozpoczęcie badań i wysłuchania w kolejnych sprawach, to komisja działa dość dynamicznie. Badania trwają, pierwszy wpis do rejestrów przestępców seksualnych został dokonany, to zakonnik. Tych spraw jest więcej, są rozpatrywane. Trzeba pamiętać, że każda z nich kończy się decyzją, która w ciągu miesiąca może być zaskarżona. Jeśli tak się stanie, rozpoczyna się normalna procedura prawna, więc wielu z tych działań nie widzimy. Nie widzimy także dlatego, że one się dokonują w poufności, tak żeby w trakcie postępowania dane potencjalnych przestępców nie były ujawniane. Jak ocenia pan pracę Błażeja Kmieciaka, pierwszego przewodniczącego komisji ds. pedofilii, który zrezygnował z tej funkcji dwa lata temu?W dużej mierze dzięki jego wytrwałości komisja została stworzona i rozpoczęła działania. Nawet jeśli intencja polityczna była taka, żeby stworzyć organ, który nie będzie działać, to on, wraz z ze współpracownikami, doprowadził do tego, że komisja nie tylko działała, ale też stawiała trudne pytania, jasno deklarowała potrzebę prawdy, przygotowywała kolejne raporty. Zmieniło się prawo, komisja dostała nowe zadania, czyli postępowania quasi-sądowe, wpisywanie osób na listę sprawców. Kmieciak uznał, że jest niekompetentny do kontynuowania jej prac i zrezygnował z szefowania. Jego zasług nie sposób przecenić, chociaż na działanie nakładał się również wewnętrzny konflikt w komisji, o którym wiemy, że udało się go rozwiązać dopiero jego następczyni (nowa przewodnicząca Karolina Bućko złożyła w kwietniu 2024 roku wniosek o odwołanie dwóch członków oskarżanych przez pracowników o mobbing – red.).Kuria diecezjalna w Kielcach niedawno doniosła do prokuratury na proboszcza parafii w gminie Daleszyce, który miał wykorzystać seksualnie dziecko. Czy to oznacza, że coś się w polskim Kościele zmieniło?To jest oczywiste działanie każdej instytucji kościelnej, tego wymaga polskie prawo, które się zmieniło. Jeśli ktokolwiek dowiaduje się o przestępstwie popełnionym wobec osoby małoletniej albo o podejrzeniu takiego czynu, ma obowiązek poinformować o tym organy ścigania – prokuraturę albo policję. Osoba, która tego nie zrobi, podlega karze, bo to jest przestępstwo.A w samym Kościele coś się zmieniło?Kościół też się zmienił, w każdej diecezji i zakonie jest delegat, do którego mogą się zgłaszać osoby skrzywdzone. Ma obowiązek podjęcia działania, zgłoszenia spraw nie tylko do wyższych instytucji kościelnych, ale również do organów ścigania. W większości diecezji i w bardzo wielu zakonach są osoby powołane do bycia duszpasterzami osób skrzywdzonych, czyli przekazywania pomocy. Mamy Fundację Świętego Józefa, na której powinny się wzorować instytucje świeckie. Jeśli ktoś został skrzywdzony w Kościele, to od tej fundacji otrzymuje środki finansowe konieczne do terapii. Osoby skrzywdzone w szkole, związku harcerskim czy klubach sportowych, muszą terapię opłacać sobie same. Ogromna większość spraw jest zgłaszana również do Watykanu i mamy już kilkunastu biskupów odwołanych ze stanowiska albo przeniesionych na emeryturę za to, że nie zgłosili tam sprawy. Tutaj zmiana prawna jest bardzo głęboka.A jednocześnie niedawno okazało się, że ksiądz Dariusz L., który ma zarzuty molestowania dziewięciorga dzieci, chodził z kolędą po domach parafian w Jaworznie. Poprosił go o to miejscowy proboszcz.To niczego nie dowodzi, bo w dniu, kiedy dowiedział się o tym biskup, nałożył kolejne kary i ograniczenia na księdza, który jest podejrzany, a nie skazany. Proboszcz, który księdza o to poprosił, dostał naganę. Jak na standardy kościelne, biskup zadziałał błyskawicznie. Nawet na standardy świeckie byłaby to bardzo szybka reakcja. Diecezja sosnowiecka jest bardzo głęboko dotknięta problemami i dopiero zaczęła być uzdrawiana z nich, w dużej mierze przez biskupa Artura Ważnego i rozmaite komisje. To prawda, że w tej diecezji, tak jak w innych, są księża, którzy nie rozumieją znaczenia przestępstw seksualnych i prewencji, ale w tej sprawie przełożeni zareagowali bardzo poprawnie. Część księży, tak jak ogromna większość polskiego społeczeństwa, nie rozumie, czym jest przemoc seksualna. Takie same przestępstwa dokonują się w szkole, wśród lekarzy, trenerów, wychowawców harcerskich. To nie jest tylko problem Kościoła. A najwięcej przestępstw seksualnych jest w rodzinie lub wśród najbliższych przyjaciół.