Skandal w Czelabińsku. Władze wojskowe w obwodzie czelabińskim fałszowały podpisy poborowych na kontraktach z rosyjskim Ministerstwem Obrony, aby wysłać ich prosto na front. Sprawa wyszła na jaw dopiero po skargach rodzin żołnierzy, którzy przebywali już w Ukrainie. Co do zasady rosyjscy poborowi, których dziesiątki tysięcy kolejnymi dekretami Władimira Putina dorzucanych jest do rosyjskiej armii, nie mogą stacjonować poza granicami Federacji Rosyjskiej. Oznacza to, że legalnie nie mogą być zmuszeni do wyjazdu na front w Ukrainie. Oszustwo „na poborowego”Tyle teorii, bo praktyka pokazuje co innego. Dowódcy wojskowych okręgów, by zrealizować z góry narzucone „plany” rekrutacyjne dotyczące liczby żołnierzy wysyłanych na wojnę, zdecydowali się oszukiwać młodych wojskowych adeptów. Poborowym przekazywano więc złudne informacje o warunkach kontraktu – obiecywano im możliwość wykonywania służby wyłącznie w wybranych przez nich regionach Rosji oraz zapewniano, że nigdy nie zostaną wysłani na wojnę na terenie Ukrainy. O tym, że jadą na Ukrainę, dowiadywali się dopiero na miejscu lub gdy otrzymywali „zbyt hojne” przelewy z ministerstwa obrony. W obu przypadkach było jednak za późno, by móc coś z tym zrobić. Czytaj więcej: Niechciane ruble na kontach Rosjan. „Odmawiam przyjęcia pieniędzy”Pomimo ujawnienia oszustwa, prokuratura nie uznała tego za naruszenie praw żołnierzy, a jedynie za „działanie podważające autorytet armii”. Prawnik organizacji zajmującej się ochroną praw poborowych podkreślił, że jakakolwiek reakcja władz wynikła głównie z nacisku opinii publicznej i medialnego rozgłosu.Skargi odrzuconoPo kontroli prokuratura nakazała anulowanie 13 bezprawnie zawartych kontraktów, jednak dowództwo odmówiło ich unieważnienia. W odpowiedzi stwierdzono, że formalnie nie było przeszkód do podpisania kontraktów, a skargi rodzin wynikają jedynie z ich niezadowolenia z decyzji poborowych. Żołnierze, którzy nieświadomie zostali objęci umową, już trafili na front.Sprawa nabrała dodatkowego wymiaru, gdy niektórzy żołnierze służby zasadniczej niespodziewanie otrzymali wypłaty związane z rzekomym podpisaniem kontraktu. Twierdzili oni, że nigdy nie składali żadnych podpisów i nawet nie planowali udziału w wojnie.Zobacz też: To oni zadecydują o przyszłości. Rosja wystawiła twardych negocjatorów