Przemawia Wołodymyr Zełenski. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski na konferencji w Monachium powiedział, że jest gotów oddać sojusznikom dostęp do surowców w zamian za pomoc w zakończeniu wojny, a kraje, które najbardziej Ukrainę wsparły, będą traktowane priorytetowo. Przypomniał też wstydliwy fakt z historii Monachium, gdzie podpisano oddanie Czechosłowacji Niemcom. Ukraiński prezydent zapowiedział, że "tego nie powtórzy". – Dostaliśmy propozycje inwestycji w metale rzadkie – przyznał prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podczas panelu z dyskusyjnego na szycie bezpieczeństwa w Monachium. Prezydent USA Donald Trump mówił kilka dni temu, że chciałby odzyskać środki przekazane Ukrainie na wojnę i złoża naturalne są dobrym na to sposobem. Zełenskiemu ten pomysł się podoba.– Złoża mineralne nie mogą trafić w ręce rosyjskie. Nie można ich oddać Rosji czy Chinom. Musimy chronić zasoby naturalne. Cieszę się, że sekretarz skarbu przywiózł dokumenty i były na moim biurku. Była mowa o inwestycjach. Spotkam się też wiceprezydentem Vance’em. Jak powiedział prezydent Trump, że on jest zawsze w Waszyngtonie, ja mogę powiedzieć, że ja tutaj jestem i jestem gotowy, żeby się spotkać – powiedział prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.Zełenski przypomina oddanie CzechosłowacjiZełenski zwrócił uwagę na to, że szczyt bezpieczeństwa odbywa się w Monachium, gdzie w 1938 r. Wielka Brytania i Francja oddały Czechosłowację nazistowskim Niemcom Hitlera. Zobacz też: „Falstart na samym początku”. Surowa ocena propozycji Trumpa– Proszę pamiętać, jakie dokumenty były (kiedyś podpisane w Monachium - red.), ja tego nie powtórzę. Umowa pokojowa może być tylko planem, który przede wszystkim powinien być umówiony i przygotowany między prezydentem Stanów Zjednoczonych i Ukrainy – stwierdził ukraiński prezydent.– My potrzebujemy silnego wsparcia od Stanów Zjednoczonych, żeby Trump był po naszej stronie. To nie dwa kraje walczą ze sobą, tylko Rosja przyniosła wojnę, a my godnie bronimy swojej ziemi – przypomniał Zełenski.Przywódca Ukrainy dał do zrozumienia w innej swojej wypowiedzi, że jeśli do rozmów pokojowych chce doprowadzić Trump, to gwarantem dalszego bezpieczeństwa w Ukrainie musi być przede wszystkim Europa, jeśli chce, aby Putin w przyszłości znowu nie zaatakował państwa ukraińskiego ani żadnego innego państwa. Artykuł aktualizowany...Ukraina w NATO. Nie dziś? OK, zapytamy jutroZełenskiego zapytano, jak brak członkostwa w NATO wpływa na społeczeństwo ukraińskie i żołnierzy.– Kiedy słyszymy niepozytywne wiadomości, to ma wpływ na morale żołnierzy, społeczeństwa. Myślę, że dziś wiara w zaufanie w to, że będzie sprawiedliwy pokój i ta wola, żeby się bronić, to jest coś, co nas trzyma – odparł.Zobacz też: Prawa ręka Trumpa ma złą wiadomość dla UE. „To nie Rosja mnie najbardziej martwi”– Ja już tak wiele razy słyszałem od strony Bidena i teraz Trumpa, wiele razy słyszałem „NATO nie”. A ja mówiłem: zobaczymy. Nigdy nie widzieli nas w NATO, mówili o tym, ale nas nie chcieli w NATO. To prawda. Nie mówię o zwykłych ludziach, senatorach, kongresmenach. Oni może nas popierali, ale liderzy nie. Nigdy nie usłyszałem takiego stwierdzenia. To jest kwestia polityki Białego Domu. To nie oznacza, że nie możemy tego zmienić. W naszym wspólnym interesie - Ukrainy i NATO - jest to, aby nasza armia była częścią paktu. Jeśli dziś odmawia się nam członkostwa w NATO, to zapytamy jutro – zapowiedział Zełenski.Polityk zwrócił też uwagę na liczebność żołnierzy w armii Rosji. Z jego perspektywy, jeśli Ukraina w najbliższym czasie nie wejdzie do NATO, musi zwiększyć dwukrotnie rozmiar armii.– My mamy 110 brygad, a oni mają 220. Oni cały czas mobilizują i szkolą żołnierzy. A dziś w Europie (w NATO - red.) są 82 brygady, to nawet łącznie nie możemy konkurować z armią rosyjską – wyliczył prezydent Ukrainy.