Rosja już osiąga swoje cele. Politykę Joego Bidena można już podsumować, mówiąc: „Miałeś chamie złoty róg”. Donald Trump dopiero zaczyna, ale od falstartu na samym początku negocjacji z Rosją – komentuje w rozmowie z portalem TVP.Info prof. Walenty Baluk, dyrektor Centrum Europy Wschodniej UMCS. – Swego czasu Chamberlain powiedział: „Przywiozłem wam pokój”. Okazało się, że to nie był pokój, tylko preludium do kolejnej wojny – przestrzega nasz rozmówca i wskazuje, że Polska ma swoją rolę do odegrania. • W debacie publicznej po rozmowie telefonicznej Donalda Trumpa z Władimirem Putinem dominują obawy, że decyzja w sprawie zakończenia wojny podjęta zostanie bez udziału Ukrainy. • Deklaracje nowej amerykańskiej administracji są powodem do optymizmu dla Kremla. Państwowe i prorządowe dzienniki rosyjskie przekonują, że światowa prasa uznała rozmowę za „triumf Putina”. O tym, co amerykańsko-rosyjskie ustalenia oznaczają dla najbardziej zainteresowanych tym Ukraińców, ale także Polski, rozmawiamy z prof. Walentym Balukiem, dyrektorem Centrum Europy Wschodniej Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. ***Jak Chamberlain nie „dowiózł” pokojuPortal TVP.Info: Perspektywa zakończenia wojny to dla Polski dobra czy zła wiadomość? Pan nie jest ekonomistą, więc pytam trochę z przekorą, bo dzisiaj – nie znając jeszcze nawet zarysu tych negocjacji pokojowych – polski złoty notuje najlepsze wyniki od lat. Prof. Walenty Baluk: Parafrazując, swego czasu (premier Wielkiej Brytanii w latach 1937-1940, Neville – red.) Chamberlain powiedział: „Przywiozłem wam pokój”. Okazało się, że to nie był pokój, tylko preludium do kolejnej wojny. Wszystko zależy od tego, czy pokój, który ma być skutkiem porozumienia, będzie trwały, jakie będą warunki tego pokoju i jak długo to porozumienie będzie przestrzegane przez Rosję. Czy warunki będą sprawiedliwe dla Ukrainy, dla Europy, kiedy właśnie przy stole negocjacyjnym nie będzie ani Ukrainy, ani Europy, tylko będą rozmawiać Stany Zjednoczone i Federacja Rosyjska.Natomiast tak: Polska, rzecz jasna Ukraina, a także Europa potrzebują pokoju i bezpiecznego rozwoju. Tymczasem to notowania rosyjskich spółek poszybowały w górę. Wczoraj Radosław Sikorski powiedział, że nie może być tak, iż rozmowy na temat Ukrainy odbywają się bez Ukrainy. Gorzka pigułka do przełknięciaSłysząc samego Donalda Trumpa, jak i jego sekretarzy, można wnioskować, że USA nie chcą się bawić w coś takiego jak „porozumienia mińskie 3.0”. Wiemy, jak skończyły się poprzednie. Na razie padają deklaracje administracji amerykańskiej, że z jednej strony Stany Zjednoczone nie chcą, żeby umowa, które zostanie zawarta, przypominała wcześniejsze porozumienia mińskie. I już sam fakt, że format rozmów ma obejmować Stany Zjednoczone i Rosja, jest tu znaczący. Warto przypomnieć, mówiąc o porozumieniach mińskich, że były możliwe dzięki formatowi normandzkiemu, w którym nie było Stanów Zjednoczonych, bo USA nie nalegały na to, żeby konflikt wówczas był rozwiązywany w ramach formatu genewskiego, gdzie Stany Zjednoczone były obecne. Można się spodziewać, że te warunki pokojowe będą raczej gorzką pigułką dla Ukrainy. Szef Pentagonu otwarcie przyznaje, że nie wierzy w odzyskanie przez Ukrainę granic sprzed 2014 roku. Powiedział właściwie coś, czego chyba jesteśmy świadomi. Pytanie jest bardziej o to, czy jeszcze przed rozpoczęciem właściwych negocjacji taka deklaracja powinna paść od tak wysokiego przedstawiciela rządu USA? Trzeba pamiętać, że Rosja rozumie tylko politykę siły. Natomiast podejście administracji amerykańskiej na czele z Donaldem Trumpem świadczy w mojej ocenie, że popełnia się pewne błędy na samym początku negocjacji. Administracja Donalda Trumpa pozwala na dzielenie Zachodu. Nie ma mowy o NATO, nie ma mowy o Unii Europejskiej. Państwa europejskie nawet nie będą uczestniczyć w negocjacjach pokojowych, przynajmniej na tym pierwszym etapie. „Amerykańska retoryka sprzyja pozycji negocjacyjnej Putina”W doktrynach rosyjskich strategów od wielu, wielu lat Kreml mówi o koncercie mocarstw. Stanowisko amerykańskiej administracji, już sam fakt, że właśnie w ten sposób Trump podejmuje rozmowę z Putinem, pozwala Rosji cieszyć się z sukcesu, że udało się podzielić Zachód i rozmawiać z USA jak równy z równym.Natomiast wracając do negocjacji, to oczywiście jeżeli na wstępie słyszymy ze strony amerykańskich urzędników, że Ukraina nie ma szans na powrót do granic z 1991 roku, czyli sprzed napaści w 2014 roku, że Ukraina nie ma szans na członkostwo w Sojuszu Północnoatlantyckim, że wojsk amerykańskich nie będzie w Ukrainie jako gwarantów pokoju, tylko ewentualnie będą wojska państw europejskich i spoza. Powyższe określenie przez USA ram dla Ukrainy bez symetrycznego podejścia do Rosji ewidentnie sprzyja negocjacyjnej pozycji Putina. Czytaj więcej: Szef Pentagonu odrzuca oskarżenia. „Nie zdradziliśmy Ukrainy”Słyszymy też, że jeśli powstaną siły pokojowe, nie będą objęte gwarancjami artykułu 5. NATO. Trump oczywiście oświadczył, iż będzie wspierał Ukrainę. Jednak „łaska pańska nad pstrym koniu jeździ” – widzimy jak w ciągu wojny rosyjsko-ukraińskiej w latach 2014-2025 zmieniła się pozycja Amerykanów w kontekście pomocy dla Ukrainy. Pytanie, czy w ciągu kolejnych 10 lat zmiany nie będą jeszcze większe.Ale przecież Putin zapewnia, że chce osiągnąć pokój. Kremlowska propaganda stara się sprzedać rozmowę z Trumpem jako pierwszy „sukces”. Rosja złamała niejeden traktat międzynarodowy. To jest kolejny błąd. Prof. Baluk o błędach USA w negocjacjach z RosjąTutaj na wstępie widzimy właśnie błędy amerykańskiej administracji, które – w mojej ocenie, obym się mylił – niekorzystnie odbiją się na pozycji negocjacyjnej Stanów Zjednoczonych, a konsekwencją tego będą niekorzystne warunki wpływające na bezpieczeństwo nie tylko Ukrainy, ale także Polski i całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Zbigniew Brzeziński, mówiąc o bezpieczeństwie Ukrainy, podkreślał, że ona jest sworzniem geopolitycznym dla europejskiego bezpieczeństwa. Mówiąc o Ukrainie Trump wydaje się być najbardziej zainteresowany złożami metali ziem rzadkich. Jeśli tak ma wyglądać ten „deal”, to Zełenski mówi „tak”. Czy Rosja będzie wypłacała reparacje, jeżeli zostanie zawarte jakieś porozumienie? Mamy ustępstwa ze strony Stanów Zjednoczonych i Zachodu, już wywiera się presję na Kijów. Natomiast jakie ustępstwa na wstępie poczyniła Rosja? Otóż nie widać na razie żadnych. To falstart na początku negocjacji amerykańsko-rosyjskich. Ale powiedzmy też to otwarcie, że powrót Ukrainy do granic z 1991 roku, amerykańskie wojska na Ukrainie czy gwarancje NATO dla misji pokojowej – to wszystko nie wydarzyłoby się raczej także, jeśli rządziłby dalej Joe Biden, prawda?Oczywiście. Problemem USA w okresie rządów Joego Bidena było to, że łatwo ulegała rosyjskiej presji i szantażowi, między innymi straszakowi w postaci broni atomowej. Ukraina była hamowana, gdy w 2023 roku chciała zaatakować Rosjan na ich terenie w obwodzie kurskim czy w obwodzie biełogorodzkim. Wtedy sytuacja na polu walki byłaby inna. „Miałeś chamie złoty róg”Administracja Bidena pomagała Ukrainie. Ta pomoc o wartości 75 miliardów dolarów jest imponująca, ale brakowało przysłowiowej „kropki nad i”. W 2022 roku można było dostarczyć 20 HIMARS-ów więcej i Ukraina miałaby już kontrolę nad swoim wybrzeżem Morza Azowskiego. Tego nie uczyniono w obawie, że można było zamknąć Rosjan w kotle w Chersoniu i wpłynąć na losy wojny. Donald Trump rozpoczyna dopiero swoją kadencję, więc trudno porównać działania obu prezydentów, natomiast politykę Joego Bidena można już podsumować, wskazując na plusy i minusy. I ja bym powiedział: „Miałeś chamie złoty róg”. Można było pokonać Rosję w Ukrainie na przełomie 2022-2023 r. Biden tego właśnie nie zrobił. Wracając trochę do naszego podwórka i tego, co obecna sytuacja oznacza dla Polski: lepiej być niepoprawnym optymistą i oburzać się na to, co słyszymy z Waszyngtonu lub co robi Donald Trump, czy lepiej, żebyśmy zaakceptowali te reguły gry, które bądź co bądź USA narzucają w tych negocjacjach? I jednak próbować mieć coś do powiedzenia? Rzeczywiście, trzeba wypośrodkować nasze nastawienie. Nie możemy być tylko i wyłącznie niepoprawnymi optymistami i pomijać trzeźwą ocenę bieżącej sytuacji. Ona jest niezbędna i konieczna. Natomiast pytanie czy mamy ulegać tej rzeczywistości? Polska i Ukraina nie zrobiły wszystkiego, co było możliwe, żeby w okresie wojny 2014-2024, a szczególnie w okresie pełnoskalowej inwazji, rozwinąć na przykład szlaki komunikacyjne, wybudować wspólną fabrykę amunicji – te przykłady można mnożyć. Jednak partnerstwo strategiczne Polski i Ukrainy zdało egzamin. Ważny jest także konsensus polskiej klasy politycznej wokół polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. „Rosja rozpoczyna kolejną wojnę o Europę Wschodnią”A same rozmowy pokojowe? Słyszymy, że Chiny zgłaszają gotowość zorganizowania szczytu pokojowego, od dawna marzy o tym Erdogan w Turcji. Polska powinna brać w nich udział? Pytanie, czy będzie taka możliwość. Jeśli tak – jak najbardziej, dlatego że ważą się losy nie tylko Ukrainy, ale także naszej części kontynentu. Rosja rozpoczyna kolejną wojnę o Europę Wschodnią, co do tego nie mam żadnej wątpliwości. Dlatego w mojej ocenie nie wróży to stabilnego pokoju, a raczej trzeba się przygotować na trudne czasy, bo Rosja dąży do rozbicia jedności Zachodu, do zmniejszenia znaczenia tych struktur, które gwarantują nam bezpieczeństwo polityczno-militarne i ekonomiczne. Skoro Stany Zjednoczone wykluczają wysłanie swoich wojsk na Ukrainę, kontyngent pokojowy może być chyba tylko europejskim projektem. Emmanuel Macron wspominał o tym od miesięcy. Ale może Polska powinna przejąć tę inicjatywę? Mamy przecież okres naszej prezydencji w Radzie UE. Widzimy pasywne podejście państw europejskich do wojny w Ukrainie, na początkach etapu negocjacyjnego. I to nie jest dobry prognostyk. Co do misji pokojowej, to pytanie ilu żołnierzy może zostać rozmieszczonych. Prezydent Zełenski mówił o tym, że Rosjanie w Ukrainie mają 600 tysięcy żołnierzy i zwiększają swoją armię. Wtedy armia ukraińska będzie musiała liczyć 500-600 tys. A taki kontyngent pokojowy powinien liczyć około 200 tys. żołnierzy. Natomiast oczywiście Polska powinna kontynuować wsparcie Ukrainy: politycznie, militarnie, ekonomicznie i humanitarnie. Jest to w naszym interesie, bo jeśli padnie Ukraina, my będziemy na pierwszej linii ognia. Polska ma swoją rolę do odegrania w sprawie UkrainySzczególnie w okresie polskiej prezydencji powinniśmy maksymalnie przywiązywać Ukrainę do Unii Europejskiej, pogłębiać współpracę ekonomiczną, namawiać Ukrainę, by wspólnie z Polską produkowały na przykład rakiety balistyczne. A trzeba pamiętać, że Ukraina posiada odpowiednie technologie i gdyby wcześniej wykorzystała w pełni swój potencjał, to dziś nie byłaby bezbronna wobec rosyjskich ataków rakietowych, szczególnie z użyciem rakiet balistycznych. Zobacz także: Cały świat drży przed Trumpem. Prezydent gra o wysoką stawkę