Bez niego nie byłoby kultowej kreskówki. Pan Mieczysław był nie tylko narratorem, ale też śpiewał tytułową piosenkę i mówił za wszystkie zwierzęta. Nie tylko za Uszatka, ale też za Prosiaczka i Zająca. Był jedynym głosem w całej tej bajce. Musiał momentami dialogować sam ze sobą, co myślę, nie było zbyt proste – mówi w rozmowie z TVP.info Hanna Faryna-Paszkiewcz, autorka książki „Czechowicz. Hrabia, miś czy drań”. Portal TVP.Info: Mieczysław Czechowicz przez wiele pokoleń wychowanych na polskich dobranockach kojarzony jest tak naprawdę z jedną postacią – Misia Uszatka. Zgodzi się pani z tym?Z tą prawdą nie da się dyskutować. Pierwszeństwo wśród licznych animowanych postaci zwierząt, którym Mieczysław Czechowicz użyczył głosu lub opowiadał o ich przygodach, Uszatkowi należy się na zawsze. Dzieci uwielbiały tę postać rozsądnego misia i jego przyjaciół, które przedstawione były z humorem, ale zawsze był w tych historiach jakiś ciekawy morał.A czy Mieczysław Czechowicz też lubił Misia Uszatka? Od razu zgodził się na to, by użyczyć mu głosu, czy może długo się nad tym zastanawiał? Myślę, że propozycja ta od razu mu się spodobała. W jednym z wywiadów sam o sobie mówił, że „jest etatowym misiem radia i telewizji”. Czechowicz uwielbiał grać dla dzieci, szybko łapał z nimi kontakt i grał dla nich bardzo szczerze. To była ta jego rewelacyjna aktorska natura, ale i zawodowstwo, które polegało na tym, że z jednej strony z sukcesem grał bandytów, gangsterów a czasem tak zwanych chamów, ale grozę tych postaci „osłabiał” jego wewnętrzny czar, który w grze dla najmłodszej publiczności był ogromną siłą. Czechowicz nie ukrywał, że ogromną radość sprawiała mu spontaniczna reakcja dziecięcej widowni.Tak o tym opowiadał: „Z moich doświadczeń najwspanialszy i jedyny kontakt można uzyskać z dziećmi. Kiedyś, bardzo dawno, graliśmy Pastorałkę, na którą w dziewięćdziesięciu procentach przychodziła dzieciarnia. Wiele zabawnych rzeczy się działo. Na przykład w jednej ze scen krzyczeliśmy – O tam, dziw! – zobacz!, pokazując na ścianę za krzesłami widowni. Wszystkie dzieci obracały się i patrzyły. Sprawdzały, czy rzeczywiście tam coś się dzieje”.To jak wyglądała ta przygoda z Misiem Uszatkiem? I praca nad tą animacją?To były lata 70. Mieczysław Czechowicz miał już wtedy za sobą kilka różnych nagrań związanych z postaciami misiów, niedźwiedzi oraz hipopotamów. Dubbing czy podkładanie głosu to taka sztuka, która łączy się z poszukiwaniem aktora o podobnych warunkach jak postać, w którą ma się wcielić, użyczyć głosu. To wtedy działa bardzo dobrze. Mieczysław Czechowicz z tą swoją wieczną tuszą, z którą walczył bezskutecznie, miał pewnego rodzaju pudło rezonansowe, z którego głos inaczej się wydobywał, niż miałoby to miejsce u kogoś szczupłej postury. Był w tym ciepły, naturalny. To było słychać w głosie, ale też widać w jego oczach. Mówiono, że ma głos fagotowy. Jednym słowem do Uszatka pasował idealnie.Produkcja tej animacji trwała przez 12 lat i tyle czasu Mieczysław Czechowicz poświęcił tej postaci. W łódzkim studio Se-Ma-For powstały 104 odcinki tej bajki. Pierwszy został zrealizowany w 1975 ostatni w 1987 roku. Postać tę wymyślił Czesław Janczarski a życie Misiowi i jego przyjaciołom dała grupa plastyków, operatorów oraz oświetlaczy studia. To chyba nie była łatwa praca? W tamtych czasach nikt nie myślał o efektach komputerowych.Owszem. Każdy z odcinków trwał ok. 7-8 minut a jego realizacja zajmowała dużo więcej czasu, bo blisko trzy miesiące. Dziś trudno uwierzyć w to, że przez jeden dzień zdołano nakręcić jedynie 3 sekundy tej bajki. Warto przy tym podkreślić zaangażowanie twórców, bo każdy szczegół „Misia Uszatka” był dopracowany, wręcz z laboratoryjną precyzją. Postać ta była bardzo udana plastycznie, nosiła ubranka szyte na miarę i także dopracowane w każdym najdrobniejszym szczególe. Samych piżamek, w których wskakiwał do łóżka, Uszatek dorobił się kilkunastu. Twórcy odcinków wspominali, że to była praca jak w manufakturze, prawdziwe rękodzielnictwo.Zobacz także: Gomułka ich nienawidził, Polacy kochaliCzy Mieczysław Czechowicz jeździł do Łodzi, by dogrywać głos Uszatkowi?Nie. To część ekipy z Se-Ma-Fora przyjeżdżała do Warszawy. Pan Mieczysław był nie tylko narratorem, ale też śpiewał tytułową piosenkę i mówił za wszystkie zwierzątka. Nie tylko za Uszatka, ale też za Prosiaczka, Zająca. Był jedynym głosem w całej tej bajce. Musiał momentami dialogować sam ze sobą, co myślę, nie było zbyt proste. Kiedy do Warszawy przyjeżdżała część ekipy z Łodzi m.in. dźwiękowiec oraz reżyser, spotykali się bodajże w wytwórni na Chełmskiej i tam nagrywali wszystko, co było potrzebne do danego odcinka.Ze wspomnień osób, które go znały i towarzyszyły na tamtym etapie zawodowej kariery, wynika, że Czechowicz sam w sobie był pogodnym człowiekiem, a z Uszatkiem żył w pewnego rodzaju symbiozie. Lubił go i dobrze się przy tej pracy bawił.Miś Uszatek nie tylko zdobył serca kilku pokoleń polskich dzieci, ale i za granicą zrobił niezłą karierę. Rzeczywiście po sukcesach w kraju, nadeszła sława zagraniczna. Odcinki tej dobranocki zostały sprzedane do stacji telewizyjnych na prawie całym świecie. Miś dopasowywał się do lokalnych potrzeb i zmieniał swoje imię. W Finlandii był Nalle Luppakorva, w Słowenii – Medrek Uhec, w Macedonii – Meczeto Uszko, w Portugalii – Urso Teddy, a w Japonii, gdzie zdobył szczyty popularności, nazwano go Kuma-chan.Wszystko przez psa KurczakaCzy tak jak wszystko, co powstawało w czasach PRL, musiał przejść przez cenzurę? Zaliczył, jakąś wpadkę, jak słynny pies Lejek z serialu „Wojna domowa”, który nasikał na egzemplarz „Kultury” (tygodnik o tematyce społecznej i kulturalnej ukazujący się w PRL-u – przyp. red.), co uznano za niesmaczną prowokację i zakończyło produkcję serialu? „Miś Uszatek” podobnie, jak wszystko, co powstało w tamtych czasach, podlegało kolaudacji, poważnym opiniom i cenzurze. Jedna z poważnych pań z wysokiej komisji oceniającej tę bajkę wyznała, że gdy jej syn widzi, że zaczyna się dobranocka, biegnie do telewizora i całuje ekran. „Misia Uszatka” nie zdjęto z wizji przez wpadkę, ale też podpadł cenzurze. Wszystko przez psa Kruczka.Gdy w jednej ze scen razem z przyjaciółmi zbudowali huśtawkę, usiadł na niej Prosiaczek, a ta się rozpadła. Miś się zmartwił, ale przyjaciele obiecali, że pomogą ją zreperować. „Pomożemy!” zawołał pies Kruczek. Twórcy nie przewidzieli, że to niezbyt trafione imię dla psa. Władysław Kruczek był bowiem czołowym działaczem PZPR. To nie spodobało się cenzorom i dlatego Kruczek musiał zniknąć, a został piesek. Czytaj też: Legendarne lokale PRL. Niektóre spotkał smutny losAle „Pomożemy” nie zniknęło?Dziwne, że słynne hasło Edwarda Gierka „Pomożecie”, na które padła odpowiedź robotników „Pomożemy”, nie zostało w bajce ocenzurowane ani uznane za prowokację.Miś Uszatek i sam Mieczysław Czechowicz zostali uwikłani w najgłośniejszy skandal czasów PRL. Chodziło o rzekome słowa wypowiedziane przez Bronisława Pawlika w bajce „Miś z okienka”, które brzmiały nieco niecenzuralnie a dokładnie: „A teraz drogie dzieci pocałujcie misia w d…”. Ta telewizyjna legenda żyje do dziś swoim życiem, bo tak naprawdę nie wiadomo, czy te słowa w ogóle padły, a jeśli nawet to, czy wypowiedział je Bronisław Pawlik, czy inny narrator bajki „Miś z okienka”. Pewne jest jedno: Mieczysław Czechowicz nie mógł ich wypowiedzieć, bo „Miś Uszatek” miał zupełnie inną narrację. Nie mówił do widzów rzeczy od siebie, tylko jako bohater. Poza tym nie było go widać na ekranie, jak miało to miejsce w przypadku „Misia z okienka”. Pawlik wciskał się w to okienko i rozmawiał z misiem. Historia żyła własnym życiem, a Mieczysław Czechowicz doczekał się nawet przeprosin za przypisanie mu tych słów. „Redakcja Dziennika Toruńskiego Nowości uprzejmie przeprasza Pana Mieczysława Czechowicza za przypisanie mu nieprawdziwego faktu użycia wulgarnego zwrotu w programie TV Miś z okienka oraz za wysoce niestosowne określenie jego występu w programie kabaretowym w dniu 21 lipca 1990 roku w kawiarni Zamek w Toruniu”, można przeczytać w „Gońcu Teatralnym”. Najwyraźniej Mieczysław Czechowicz tak poczuł się zniesmaczony sprawą, że skończyło się właśnie na przeprosinach.Był „Miś Uszatek”, ale także inne bajki, w których można było usłyszeć głos Mieczysława Czechowicza? Zaczął od „Kolorowych listów”, gdzie występował wraz z Ireną Kwiatkowską. To była audycja radiowa. W latach 50. dzieci z zapartym tchem, podobnie zresztą jak dorośli, słuchały dźwięków, wydobywających się z magicznego pudełka. Potem również z Ireną Kwiatkowską pracowali przy „Plastusiowym pamiętniku”. Roman Dziewoński wspominał, że pewnego dnia ojciec zabrał go do radia. Oprócz niego był tam też inny, młodszy chłopiec. Zobacz także: „Mianujom mie Hanka”. Monodram o historii Śląska w Teatrze TelewizjiGdy do studia weszła Irena Kwiatkowska i przemówiła głosem Plastusia, ten maluch rozpłakał się i przeżył szok. Nie mógł uwierzyć, że jakaś kobieta w sukience jest jego ukochaną postacią z bajki i mówi jego głosem. To też w pewnym sensie dowód na bezgraniczną wiarę dzieci w postaci, którym głosy podkładali aktorzy. To też w pewnym sensie dowód na bezgraniczną wiarę dzieci w postaci, którym głosy podkładali aktorzy. Komu Mieczysław Czechowicz śpiewał osobiście słynne „Pora na dobranoc, bo już księżyc świeci…”, którym rozpoczynała się bajka o Uszatku?Swojej ukochanej przyszywanej wnuczce Oleńce. To ona była bezpośrednią odbiorczynią jego wykonania na żywo tej piosenki. Aleksandra miała z nim bardzo dobre relacje, świetnie się rozumieli. Śpiewał jej to na dobranoc, gdy nie szedł do teatru, a kiedy się rano budziła – a Mieczysław Czechowicz również był rannym ptaszkiem – rozmawiali sobie i dyskutowali o życiu.Czytaj także: Kiedyś wzgardzane, dziś kosztują krocie. Skarby designe'u z PRLKiedy odszedł, napisano, że „został głos, który się pamięta”. Jaki Mieczysław Czechowicz był prywatnie?Z tego co zasłyszałam z najlepszych źródeł, a więc od najbliższej rodziny, był dobrym człowiekiem dla swojego otoczenia. Był taki jak większość postaci, które kreował, serdeczny. Miał niesamowitą umiejętność odnajdywania kontaktu z odbiorcą, co miało przełożenie w jego kabaretowych występach. Jak już wspomniałam, uwielbiał dzieci. Choć biologicznie ich nie miał, potrafił zdobyć ich sympatię i złapać z nimi kontakt.Czechowicz nie tylko świetnie grał, ale też pięknie śpiewał. Pozostawił po sobie kilka przepięknych piosenek z Kabaretu Starszych Panów jak „Tanie dranie”, „Pani Monika” czy „Ty nie odmawiaj mi”. Był aktorem wszechstronnym, dawał z siebie wszystko i może dlatego też zdobył tak ogromną sympatię małych widzów jako głos Uszatka.