Wyrok jest prawomocny. Jest wyrok w sprawie oblania kwasem 75-letniej mieszkanki Warszawy w 2014 r., która zmarła od odniesionych obrażeń – dowiedział się portal TVP.Info. Zleceniodawca zamachu – Maciej M. został skazany przez Sąd Apelacyjny w Łodzi na 11 lat więzienia. Sprawca ataku Piotr G. spędzi za kartami 10 lat. Taki sam wyrok usłyszał Adam J., który odpowiadał za pomoc w ustaleniu miejsca pobytu celu. Proces dotyczy tragicznego wydarzenia z 24 marca 2014 roku w bloku przy ul. Jagiellońskiej na warszawskiej Pradze. 75-letnia Anna O. zjeżdżała windą na parter budynku, by wyprowadzić psa na spacer. Wtedy nieznany wówczas sprawca zatrzymał dźwig, otworzył drzwi i oblał ją kwasem siarkowym. Pomocy udzieliła jej sąsiadka, która również uległa poparzeniu. 75-letnia pokrzywdzona zmarła w szpitalu kilka tygodni później. Przez lata nie udało się ustalić kto i dlaczego zaatakował seniorkę, choć monitoring nagrał moment oblania kobiety żrącą substancją. Pod koniec 2018 roku policjanci ze stołecznego wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw ustalili operacyjnie potencjalnych sprawców. Wówczas sprawą zajęło się Archiwum X. Funkcjonariusze ustalili, że to Maciej M., chciał się zemścić na swojej sąsiadce, z którą był skonfliktowany. Jak ustalili funkcjonariusze, mężczyzna wciągnął w spisek dwóch swoich znajomych: Adama J. i Piotra G. Pierwszy miał zawieźć wykonawcę na miejsce. G. zaś zaatakował kwasem seniorkę. Tego dnia przebywał na jednodniowej przepustce z więzienia. Cała trójka została zatrzymana w lutym 2019 r. Czytaj także: Śledczy czyszczą Szczecin. Zarzuty dla „Sylwka” za podżeganie do oblania kwasem „Dziobaka” Tragiczna pomyłka Prokuratura informowała początkowo, że Anna O. padła ofiarą ataku, bo wkrótce miała zeznawać jako świadek w sprawie przeciwko Maciejowi M. Mężczyzna był oskarżony o kierowanie gróźb karalnych wobec innej sąsiadki Magdaleny G. Z ostatecznych ustaleń śledczych wynika jednak, że to Magdalena G. miała być ofiarą Macieja M., a oblanie kwasem Anny O., a następnie jej śmierć, były wynikiem pomyłki. Do błędnego wytypowania ofiary doszło w wyniku zbiegu okoliczności. Magdalena G. od stycznia do marca 2014 roku o stałych porach wychodziła na spacery z psem sąsiadki. Anna O. korzystała z pomocy, ponieważ miała złamaną rękę. 24 marca 2014 roku pierwszy raz od wielu tygodni zdecydowała sama wyjść na spacer ze swoim psem, o czym Piotr G. nie wiedział. Trzech sprawców udało się powiązać ze sprawą dzięki Adamowi J., który udziałem w zbrodni z 2014 r. pochwalił się ówczesnej partnerce Karolinie K. Opisał przebieg zdarzenia i osoby, które były w nie zamieszane. Kobieta przekazała tę informację swojej mamie, powiadomiła także policję. Prawdziwość zeznań Karoliny K. została potwierdzona podczas badania wariografem. Kobieta była objęta programem ochrony świadków. Zmarła niedługo po skierowaniu do sądu aktu oskarżenia. Czytaj także: Śledził, groził, że obleje kwasem, zabije. Brutalny stalker zatrzymany Zostaje kasacja W październiku 2022 r. Sąd Okręgowy w Płocku uznał winę całej trójki. Macieja M. skazał na 15 lat pozbawienia wolności, Piotra G., na 10 lat, a Adama J., na 9 lat. Sąd orzekł wobec wszystkich oskarżonych zapłatę zadośćuczynienia, solidarnie łącznie na kwotę 450 tys. zł, w tym 300 tys. zł na rzecz córki ofiary. Apelacje od wyroku złożyła obrona. W piątek Sąd Apelacyjny w Łodzi podtrzymał ustalenia sądu I instancji co do winy podsądnych. I skazał ich na kary od 10 do 11 lat więzienia. Wyrok jest prawomocny. Można się spodziewać, że prokuratura i obrona wniosą kasację do Sądu Najwyższego. –Sąd Apelacyjny w Łodzi uznał wyrok Sądu Okręgowego w Płocku za prawidłowy i nie dopatrzył się nieprawidłowości wskazanych szczegółowo w zarzutach apelacyjnych – mówi portalowi TVP.Info Mec, Adwokat Julia Dekoninck, obrończyni Piotra G. – W sprawie było bardzo dużo pytań, które nadal nie zostały wyjaśnione w tym postępowaniu, przed sądem odwoławczym, łącznie z tym, że nadal nie wiadomo, dlaczego zaginęły nagrania uwieczniające kilkugodzinny pobyt sprawcy na klatce kamienicy i z ataku z klatki schodowej i windy. Komu zależało by tak się stało? Zmarła też w niejasnych okolicznościach 38 letnia Karolina K., która była jedynym świadkiem oskarżenia, a chroniła ją policja – dodaje adwokatka. Według mec. Dekoninck sąd ocenił alibi jej klienta, tak jakby go nie było. – Skandaliczne jest to, że sprawca uwieczniony przez monitoring miał mieć łysinę, a mój klient do dzisiaj tej łysiny nie ma, pomimo upływu 11 lat i pobytu klienta w zakładzie karnym, a potem areszcie – podkreśliła. Czytaj także: Atak „żrącą substancją”, wśród rannych są dzieci. Świadkowie: Przerażająca scena Tajemnice prokuratora Z. Mec. Dekoninck zwróciła uwagę na jeszcze jeden aspekt sprawy. Chodzi o prok. Andrzeja Z. W 2020 r. został on zatrzymany jako podejrzany o przyjęcie łapówek od Adama J. i jego zony Joanny P.-J., znanej z telenoweli „Królowe życia”. Śledczy miał przyjąć milion złotych w zamian z zwolnienie z aresztu J. I rzeczywiście podejrzany odzyskał wolność kilka miesięcy po zatrzymaniu. Prokurator miał także przyjmować od kobiety różnorakie korzyści np. markowe koszule, bilety na mecze czy wystawne kolacje. Z. miał też otrzymywać kosze prezentowe z drogim alkoholem, korzystać z użyczonego mu bentleya oraz oczekiwać „załatwienia” recept na leki psychotropowe. Jednym z dowodów na bliską zażyłość całej trójki było to, że Z. był gościem na ślubie pary oskarżonych. – Sąd pomimo wielokrotnych wniosków obrony, jeszcze na etapie postępowania przed sądem 1 instancji, i moich samodzielnych prób dostępu do akt postępowania przeciwko prokuratorowi Andrzejowi Z. ignorował te wnioski by na koniec wydać postanowienie, że wniosek zmierza do przedłużenia postępowania, co jest absurdalne – mówi mec. Dekoninck. Czytaj także: Oblał partnerkę kwasem i zranił jej dzieci. Policja szuka 35-latka [WIDEO]